Skocz do zawartości
DawidekFCB

Battlefield: Bad Company 2

Rekomendowane odpowiedzi

Battlefield: Bad Company 2

Battlefield-Bad-Company-2,images_big,19,DGX07606752.jpg

Na samym początku chciałbym zaznaczyć, że nie jestem weteranem całej serii Battlefield. Dane mi było zagrać tylko w Bad Company. Jednak nie kupiłem jej do gry wieloosobowej, chciałem po prostu zakosztować trybu dla jednego gracza. Wszyscy dobrze wiemy o talencie studia DICE. Na początku marca znów dali o sobie poznać, tym razem wypuszczając Bad Company 2. Szczerze powiedziawszy, to przy wersji demonstracyjnej nie byłem optymistycznie nastawiony na ten tytuł. Nie bawiłem się dobrze, stąd po paru sesjach usunąłem tę wersję z mego dysku. Gdyby nie mój dobry przyjaciel, zapewne nigdy bym nie zagrał w najnowsze dzieło DICE. Namawiał mnie, aż wreszcie dałem się skusić. No i to dzięki niemu ten nastawiony głównie na sieciową rozgrywkę Bad Company 2 wciągnął mnie niesamowicie. Zapraszam do czytania recenzji gry, w którą koniecznie trzeba zagrać.

Grę czas zacząć!

Odpalając grę miałem okazję obejrzeć świetnie zmontowany filmik. Kapitalnie oddaje on klimat tej produkcji. Już wtedy byłem bardzo podekscytowany, nagle moim oczom ukazało się menu z żołnierzem w tle. Jako, iż byłem bardzo ciekaw jak twórcom wypadła kampania, na pierwszy ogień poszedł właśnie ten tryb. Kierujemy Preston’em Marlowe’m, na szczęście nie jesteśmy sami, bo znów mamy w towarzystwie ekipę z poprzedniej części gry. Tak, więc śmiało można powiedzieć, że Zła Kompania powraca w całej swej okazałości. Zatem mamy okazję posłuchać kolejny raz wywodów Sweetwater’a, Haggard’a oraz Redford’a. Doborowe towarzystwo, aby ruszyć na wojnę. Tym razem naszym zadaniem jest odnalezienie tajemniczej broni. I nie będzie to łatwa wyprawa, czeka na nas wiele niebezpieczeństw, no ale gdzie nie czeka? Nie chcę tutaj zdradzać całej historii, bo popsułbym Wam całą zabawę. Zostawmy fabułę i przejdźmy do konkretów, bo na to zapewne czekacie.

48834180.jpg

Tryb dla jednego gracza mógłby być zaimplementowany jako dodatek, bo Battlefield: Bad Company 2 kupuje się przede wszystkim dla trybu sieciowego, no ale o tym potem. Teraz skupmy się na kampanii. Twórcy tym razem można powiedzieć, że poszli na łatwiznę wzorując się co nieco na Modern Warfare 2. Czyli więcej akcji i strzelania. Niestety co za tym idzie? Dużo więcej skryptów, aniżeli w poprzedniej części. Tam mieliśmy wolną rękę, duży teren działania i swobodę, tutaj jesteśmy trochę prowadzeni za rączkę. Mimo to i tak będziemy się świetnie bawić, przynajmniej ja tak miałem. Jak już pisałem wcześniej, na naszej drodze pojawią się niebezpieczeństwa. Tak więc mogę tutaj powiedzieć więcej o SI przeciwników. Grając na najwyższym poziomie, nie miałem większych problemów z ukończeniem misji, których tak a propos jest 12. Wrogowie nie byli na tyle łebscy, aby mi przeszkodzić. Kosiłem ich bez żadnej litości, zresztą robię to zawsze. Ludzie, którzy stali po drugiej stronie barykady nie kwapili się zbytnio aby jak najszybciej schować się za jakąś ścianą czy murkiem. Tak, więc spokojne mogłem szybko ich zdjąć. Mogliby być bardziej wymagający.. ale cóż poradzić. Wspominałem, że misji jest dwanaście na pierwszy rzut oka wydaje się, że to bardzo mało. Całość możemy ukończyć w 7-8 godzin, można wywnioskować, że miłośnicy długich gier nie będą zbytnio zachwyceni. Nasze zadania są zróżnicowane, raz musimy wykorzystać warunki atmosferyczne aby pozbyć się naszego celu, a raz ostrzeliwujemy docelową lokację siedząc w helikopterze. Twórcy zadbali o to, abyśmy ani na moment nie doznali nudy, trzeba przyznać, że to im się udało i to bardzo dobrze. Na ekranie cały czas coś się dzieje, oczywiście są momenty, gdzie możemy chwilkę odetchnąć, ale po tym znów wkraczamy do akcji. Przez cały czas zwiedzimy różne miejsca. W pewnej chwili akcja przenosi nas do porośniętej bujną roślinnością dżungli, by potem hasać po zaśnieżonych pustkowiach w Rosji. Dostaliśmy nawet możliwość zwiedzania rozległej pustyni ze statkami w tle. Jest na czym oko zawiesić. Kampania jest dobrze zrobiona, nie możemy odpuścić sobie takiej zabawy.

Jak to wygląda?

Jeżeli chodzi o oprawę wizualną, to w tej kwestii Bad Company 2 wypada bardzo ładnie. W dużym stopniu spowodowane jest to zaimplementowanym systemem Destruction 2.0, który pozwala na doszczętne rozwalenie budynków. Wyobraźcie sobie, że na strychu jakiegoś dużego domu ukrył się przeciwnik, który nie raczy zejść na dół. Ma dogodną pozycję do tego aby zabijać innych. Ty nie możesz się w żaden sposób do niego dostać, co zrobisz? Tutaj kreatorzy tejże produkcji dali nam pełne pole działania. Rozstawiamy C4 w rogach budynku, oddalamy się na bezpieczną odległość, odpalamy i obserwujemy jak tamten nieszczęśnik runął razem z całą ruderą. Miła i przyjemna rzecz dla oka. Jednak są i tego wady, oczywiście chodzi tu także o nasze umiejętności. Bo nie możemy już kampić w jednym miejscu, nie możemy już pewni siebie stanąć za ścianą. Teraz mamy świadomość, że ta ściana może zostać wyburzona, a my zaliczymy zgon. Trzeba uważać. Muszę przyznać, że umiejętnie wykombinowali to twórcy. Nie musimy już wchodzić do chałupy drzwiami, da się zrobić wejście smoka. Już widzę miny przeciwników ukrywających się w pomieszczeniu. Grafika stoi na wysokim poziomie i łatwo dostrzegamy to przemierzając świat. Nie ma nic piękniejszego od porośniętej florą dżungli. Mamy do czynienia również z takimi smaczkami jak tumany kurzu czy kłęby kurzu, które utrudniają nam widoczność. Podziwiać możemy także wybuchy, jakie wywołujemy poprzez strzelenie w beczkę pełnej benzyny czy rozwaleniem czołgu za pomocą stacjonarnego RPG. Gdy aktywują się rozstawione miny mające na celu zniszczyć wrogie pojazdy ziemia jest dosłownie rozrywana, jeżeli mogę tak napisać. Efektem tego są dziury, które zostają po takiej eksplozji. Bardzo ważne jest to, że nie ma tu żadnego doczytywania się, wszystko działa jak należy. Postaci zrobione są przyzwoicie, nie na odwal jak w niektórych produkcjach. Tak, więc poza strzelaniem, DICE dało nam możliwość zachwycania się właśnie takimi aspektami.

78162300.jpg

A skoro idziemy na wojnę, to musimy być dobrze wyposażeni, nieprawdaż? Tutaj mamy duży wybór arsenału. Od zwykłego pistoletu, aż po RPG. Wszystko jest rozrzucane po kątach. Oczywiście możemy wziąć spluwę zabitego nieszczęśnika. Szkoda tylko, że w danym momencie możemy posiadać tylko dwie bronie. To znacznie utrudnia, musimy więc dokonać przemyślanego wyboru, co do posiadanego sprzętu. Nie radzę łapać wszystkiego co napotkamy, lepiej znaleźć coś dla siebie i z tym się obchodzić cały czas. Do dyspozycji mamy także użyteczny nóż, jeżeli chcemy kogoś zdjąć bez szumu to ten ostry przyrząd nam się przyda. Bardzo się cieszę, że dane mi było także pojeździć pojazdami. Są sekwencje w grze, gdzie jedziemy quadem czy rozwalamy wszystko co stanie nam na drodze czołgiem. Co do tej opancerzonej gąsienicy, dwa strzały z RPG i nasza osłona jest niezdatna do jazdy. Jednak to nie wszystko, są jeszcze przecież helikoptery i motorówki. Wszystko to jest bardzo użyteczne, bo komu chciałoby się pokonywać długie drogi pieszo?

A teraz wielkie buuuum!

W grze usłyszymy różnorodne dialogi naszych kompanów. Miałem wersję angielską, więc nie wypowiem się na temat naszej rodzimej lokalizacji. Marlowe cały czas porozumiewa się ze swoimi towarzyszami, często żartują między sobą. Zresztą już w pierwszej części Bad Company humor stanowił ważną rolę, w drugiej odsłonie jest tego mniej, ale nadal możemy go uświadczyć. Ci, co pisali teksty nie przebierali w słowach, stąd też słyszymy bardzo dużo przekleństw. Miło jest usłyszeć Rosjan gadających we własnym języku. Polecałbym dobry sprzęt dźwiękowy, wtedy dopiero możemy poczuć esencję wojny. Świetne odgłosy strzałów, eksplozji, szmerów i wielu innych rzeczy. Naprawdę bardzo fajnie to wypada. Gdy próbujemy przebrnąć przez teren porośnięty krzakami staramy się, aby nikt nas nie słyszał. W grze słyszalny jest każdy chrobot. Fajnie jest usłyszeć krzyki wrogów, gdy panikują na nasz widok. Kwestia audiowizualna jest bardzo mocną stroną tego tytułu. Zapewniam Was.

Nie zabrakło też cut-scenek, do których nie mam żadnych zastrzeżeń. Wiele razy oglądając je, na mej twarzy pojawiał się charakterystyczny banan.. Oczywiście wszystko to dzięki głównym bohaterom, to oni nadają temu kopa. Wszystko jest jak dobrze wyreżyserowany film, notabene poczujecie to na własnej skórze. W niektórych grach przerywniki są wciśnięte na siłę, zwyczajnie je pomijamy, bo nas nużą. Tu chcemy to zobaczyć, ciekawość nie pozwala nam ich pominąć. Jest to istotna sprawa dla mnie. Za to należy się kolejny plus dla szwedzkiego studia DICE.

O nie.. tylko nie to...

Jak każda gra, Battlefield: Bad Company 2 posiada błędy. Na szczęście nie są one tak rażące, aby uniemożliwiały nam chwile spędzone z tym tytułem. Jednak są rzeczy, które rażą w oczy i powinny zostać poprawione. Otóż pierwszą rzeczą jest zacinanie się postaci. Niekiedy nasz bohater, czy też inni potrafią się zawiesić. No i niestety potrzebny jest restart. Nie jest to przyjemne. Zobaczymy także dość słabe tekstury. Da się również zauważyć znikające ciała, znikają z powierzchni ziemi ot tak. Nie lubię czegoś takiego, dlatego przykładam do tego dużą wagę. Niekiedy wygląda to śmiesznie, gdy taki delikwent znajdzie się w nietypowej dla siebie pozycji. Są jeszcze mniejsze pierdółki, chociażby ta z początku gry,gdy wchodzimy po sznurowej drabinie. Dlaczego zachowuje się ona jakby była metalowa? Kolejnym błędem są latające cegły, które pojawiają się po zburzeniu budynku. Na pewno w trakcie przechodzenia fabuły zauważyliście respawnujących się z powietrza przeciwników. Dzieje się to wtedy, gdy prześcigniemy czas. Chodzi o to, że zamiast czekać na komendę, pójdziemy do przodu, wtedy zauważymy właśnie spadających z góry wrogów. Jak wiadomo, tytuł hula na silniku graficznym Frosbite. Potrafi on się zakrztusić w niektórych momentach. Przez takie coś musiałem kilka razy resetować konsolę, bo gra zacięła mi się na amen.. Jednak to wszystko nie przeszkadza tak bardzo rozkoszować się tą produkcją. Nie są to aż tak ważne elementy, jednak wypadałoby je poprawić. I na to liczę.

Kwintesencja i chluba..

No, ale teraz przejdźmy do meritum recenzji, a chodzi tu oczywiście o tryb wieloosobowy. To kwintesencja i chluba Bad Company 2. Zostawiłem sobie to na koniec, aby przytrzymać Was trochę w niecierpliwości. Mówi się wszędzie, że tę grę kupuje się tylko i wyłącznie dla tego trybu. Te stwierdzenie nie jest puste, to prawda. Pisałem poprzednio o tym, że kampania mogłaby być jedynie dodatkiem, tak uważa wiele osób, w tym i ja. No, ale przejdźmy do rzeczy. Ogólnie to mamy cztery tryby, w które możemy pograć. Tryb Rush polega głównie na bronieniu oraz zniszczeniu stacji przekaźnikowych. Od tego czy bronimy bądź atakujemy zależy, w której jesteśmy drużynie, bowiem jest drużyna atakująca i broniąca. Ogół jest jakby podzielony na strefy, gdy rozwalimy dwie pierwsze skrzynie, przemieszamy się do następnych dwóch celów. Ciekawie wykombinowali to chłopcy z DICE. W tym trybie może uczestniczyć aż dwadzieścia cztery osoby, tak więc naprawdę dużo się dzieje na ekranie. Dalej, Squad Rush, rywalizują ze sobą dwie czteroosobowe ekipy. Oczywiście chodzi o opisane powyżej skrzynki. Mamy także tryb Conquest, polegający na przechwytywaniu flag. Gdy rozpoczynamy grę, mamy punkty, gdzie znajduje się ta chorągiew. Naszym zadaniem jest ją przejąć. Nie zabieramy jej , tylko po prostu czekamy, aż dany sztandar uniesie się. Wtedy system nalicza naszej drużynie punkty. Jeżeli w pobliżu znajdzie się jakiś przeciwnik, flaga zacznie opadać. Bardzo łatwe do zrozumienia. Nie zabrakło tutaj zwykłego Team Deathmatch’u dla czterech składów. Jeżeli chodzi o tryby to, to byłoby na tyle. Wydaje się mało, ale mi to wystarczało.

Na dzień dzisiejszy mamy do dyspozycji osiem map, plus dwie dla VIP’ów. Tak, więc postrzelamy trochę na terenach zabudowanych, jak i mniej zabudowanych takich jak pustynia czy lokacja z dominującą roślinnością w tle. Można powiedzieć, że te miejsca nie są za bardzo rozległe, jednak z tego powodu można się cieszyć. Widać, że twórcy przemyśleli całą sprawę, bo całość jest zrobiona ciekawie. Są miejsca, gdzie możemy ukryć się na moment i złapać oddech, przeładować broń i doprowadzić się do porządku. Wobec tego idzie zaplanować jakąś ciekawą taktykę. Nie latamy po mapach jak głupcy, umiejętnie przesuwamy się na terytorium zdobyte przez wroga.

57631787.jpg

Mamy okazję wypróbować cztery klasy. Szturmowiec, Mechanik, Medyk oraz Zwiadowca. Tego pierwszego zapewne wybiorą Ci, co lubią szybką akcję. Osobiście sam nim gram, po wypróbowaniu każdej warstwy postaci to właśnie w szturmowcu się odnalazłem. Wbiegamy w tłum i siejemy pożogę. To mi się podoba. Wiem o gościach, którzy nim grają, a nie posiadają dodatkowej amunicji.. nie wyobrażam sobie granie tą klasą i nieposiadanie bardzo pomocnego gadżetu, jakim jest właśnie dodatkowa amunicja. Grając medykiem jesteśmy ostoją drużyny. Rozrzucamy apteczki i leczymy naszych kompanów. Za to można zarobić wiele punktów, więc jest to bardzo opłacalna klasa. Jednak moim zdaniem ta postać jest zbyt dobra, nie dość, że ma piekielnie mocną broń, to jeszcze spamuje apteczkami naokoło. Jest ciężko, gdy trafisz na drużynę pełnej medyków. Bardzo przydatny jest także mechanik, który pełni rolę tego naprawiacza. Nie jest on zbyt mocny, ale za to ma inną bardzo ważną cechę. Potrafi reperować pojazdy. Gdy nasz kolega ostrzeliwuje pobliski budynek, my pilnujemy by pojazd się nie uszkodził. Dostępny jest także zwiadowca, nazywany przez innych snajperem. To chyba najbardziej wkurzająca klasa dostępna w grze. Nie ma nic gorszego jak zostać trafionym z końca mapy przez takiego osobnika. Zawsze kampiący w krzakach czy innych miejscach ma wgląd na całą sytuację. Strzelają do wszystko co się rusza. Często bardzo celnie, stąd też zaliczamy zgon. Zawsze takich delikwentów zachodzę od tyłu i pakuję im nóż w plecy. Świetne uczucie. Gdy Ci wpatrują się w jakiś cel przez tą swoją lupę od snajperki, nawet nas nie zauważą jak idziemy obok nich. Są też bardzo niebezpieczni dla pojazdów opancerzonych. W swoim ekwipunku mają do dyspozycji C4. Wystarczy jeden by rozwalić pojazd. Jak widzimy, klasy są dość zróżnicowane, każda jest bardzo pomocna dla drużyny.

Za nasze poczynania dostajemy punkty. Za uleczenie kompanów, zreperowanie pojazdu, daniu gościowi z ekipy trochę amunicji. Dzięki nim odblokowujemy coraz to lepsze bronie, gadżety i specjalizacje. Dosłownie za wszystko co zrobimy jesteśmy nagradzani. Gdy siedzimy w czołgu, a nasz kolega operujący działkiem zabił przeciwnika, my także dostajemy punkty. Tak, więc pniemy się w górę tabeli z wynikami. Podwyższamy doświadczenie i level. Za wykonanie określonych celi otrzymujemy insygnia i inne bzdety. Jest tego dużo. Ciekawym patentem są nieśmiertelniki, które zbieramy za zabicie kogoś nożem. Potem nawet w statystykach można sprawdzić kogo nim uśmierciliśmy. Bardzo ciekawa rzecz. Sądzę, że bardzo ważnym elementem trybu wieloosobowego jest komunikacja i gra zespołowa. Fajnie jest pograć z kolegami w jednym składzie, osłaniać się nawzajem. Miło jest usłyszeć, jak kryjemy się spokojnie za budynkami słowa kolegi informujące nas o zagrożeniu za plecami. Headset jest więc jak najbardziej na miejscu. Ten tryb ryje beret i znacznie przewyższa kampanię. Grzechem jest w to nie zagrać.

To koniec?

Reasumując, Battlefield: Bad Company 2 od DICE jest świetnym sieciowym FPS’em z dodatkowym trybem dla jednego gracza. Cały czas trwają porównania dzieła szwedzkiego studia do Modern Warfare 2. Grałem w to i to. Śmiało mogę stwierdzić, że Zła Kompania nie daje żadnych szans dziecku Infinity Ward. Smutna prawda dla fanów tamtego odgrzewanego kotleta. Ze szczerego serca polecam ten tytuł dla każdego, który lubuje się w sieciowych wojenkach i nie tylko. Panowie z DICE kolejny raz udowodnili, kto jest mistrzem w robieniu tego typu gier. Brawo, oby tak dalej.

Plusy:

- oprawa wizualna

- destruction 2.0

- cut-scenki

- multiplayer

- dźwięk

Minusy:

- freeze'y

- inteligencja przeciwników

- drobne błędy

Grafika: 9/10

Dźwięk: 9/10

Grywalność: 10/10

Ocena Ogólna: 9.5/10

Edytowane przez DawidekFCB

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra recenzja, zgadzam sie z wiekszoscia tego, co napisales. Nie wspomniales tylko o slabym antyaliasingu (x1), ktory wynika w zasadzie nie wiem z czego, ale w niektorych miejscach to wyglada naprawde nieciekawie. Poza tym nie wiem, czy wlaczyles sobie 'war tapes' w opcjach dzwieku. Mysle, ze dzieki temu za dzwiek mozna dac spokojnie 10/10 - moim zdaniem gra ma jedno z najlepszych, jesli nie najlepsze udzwiekowienie nowoczesnego uzbrojenia na rynku. A do tego wszyskiego klimatyczne utwory pompujace adrenaline. Do zobaczenia na polu bitwy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×