ChomikRonaldo 9 Napisano 25 Listopad 2010 (edytowane) Batman: Arkham Asylum w momencie, w którym go zapowiedziano był wielką niewiadomą. Wiadomo było, że będzie to gra na licencji, co źle wróżyło, albowiem materiały tworzone na tej zasadzie w 90% gryzą ziemię. Kolejnym powszechnie wiadomym faktem było to, że developerem jest wówczas nieznanie nikomu Rocksteady Studios. Po obwieszczeniu tego można było się spodziewać najgorszego – że gra będzie niegrywalna, czy zabugowana na amen, jednak Batman: Arkham Asylum jest tego zupełnym przeciwieństwem. Rocksteady wzorowało się po części na komiksach traktujących o Batmanie, serialu animowanym i filmie Tima Burtona. Chłonie się ją, jak dobry film z powodu niewygórowanego poziomu trudności(co z drugiej strony jest minusem dla osób szukających wyzwań), a stopniowe wprowadzanie upgrade’ów i kolejnych zabawek, w miarę postępów w grze, czyni ją ciągle świeżą. W czasie pierwszej godziny włóczenia się po szpitalu psychiatrycznym Arkham dostrzegamy klimat i nowatorskość gry. Joker równie często, co swoimi docinkami, częstuje nas porcjami szaleńczego śmiechu. Przez całą grę mamy wrażenie, że widok Batmana pokonującego kolejne zastępy jego osiłków, nie przeszkadza mu, a wręcz go bawi. Dodatkowo, nie kwapi się on do pomocy swym podwładnym, by nie popsuć sobie zabawy. Z początku nie martwimy się zbytnio osiłkami, ani ich ilością. Zabawa zaczyna się wtedy, gdy jest ich siedmiu i każdy jest uzbrojony, chociaż i wtedy zazwyczaj nie trzeba zbytnio kombinować, ponieważ przeważnie wystarcza zwykła wycieczka po gargulcach i powieszenie wszystkich do góry nogami(raz przejawia się motyw z gargulcami, które wybuchają chwilę po tym, gdy tzw. „B-man” na nich usiądzie). Wyspa, na której toczy się akcja jest podzielona na 3 mniejsze części: North, East i West. Każda z nich zawiera jeden do dwóch budynków, w których posuwamy fabułę do przodu. Pewnie myślicie o tym, że Batman ma skłonności sandboxowe – nic z tych rzeczy. Na całej wyspie pod względem swobody panuje swoisty reżim. Budynki są oddzielone od siebie kilkoma wieżyczkami i krótkim spacerem po chodniku. Podczas gry spotkamy sporą ilość osiłków, z którymi będzie trzeba się zmierzyć. Prawda jest taka, że trzeba się namęczyć, żeby zginąć w walce, ponieważ Batman sam dobiera podstawowe ciosy(rodzaje kopniaków i uderzeń), których używa podczas walki. Wiadomo, można używać kilku swoich zabawek, ale dużo frajdy daje zwykłe mashowanie, w moim przypadku, kwadratu i kilka wariacji. Batman jest typowym „bad-ass’em”. Nie musi widzieć biegnącego nań od tyłu przeciwnika, żeby go trafić pięścią w twarz, potrafi niebezpiecznie kontrować ciosy, albo chwilowo stunować używając swojej peleryny. Na dobrą sprawę, czasami nawet nie potrzeba podchodzić do przeciwnika – wystarczy go zaatakować, a Dark Knight sam doskoczy, w dosyć widowiskowy sposób, i zada cios. Jak sam Joker powiada: „Batman zjada takich na śniadanie”. Na początku gry często spotkamy np. kratki wentylacyjne, które znajdują się wysoko na ścianie i nie mamy do nich dojścia, albo wyskoczy nam informacja o tym, że istnieje sposób na zniszczenie cienkiej ściany. Pytanie, jak się do takich miejsc dostać? Rocksteady zadbało o to, żeby wrócić w takie miejsca po skończeniu wątku głównego(albo nawet wcześniej) albowiem w miarę postępów w grze, odblokowujemy przeróżne zabawki, które pozwalają nam odwiedzić parę niezbadanych wówczas terenów. Nie chcąc rzucić spoilerem pozostaje powiedzieć, że do wielu miejsc nie dostaje się dwa razy w ten sam sposób. Mówiąc o grafice warto wspomnieć o tym, że Batman działa na Unreal Engine 3, który nie najlepiej radzi sobie z otwartymi przestrzeniami, więc ich w Batmanie praktycznie nie ma(wyjątki policzymy na palcach jednej ręki). Twórcy widocznie zwrócili na to uwagę i ukazali pazur w zamkniętych pomieszczeniach, ponieważ nie ma, co się pchać tam, gdzie się nic nie zwojuje. Nie ma również problemu z doczytywaniem się tekstur, bo to po prostu nie występuje. Piątka dla twórców za takie posunięcie. Po zakończeniu fabuły, która obfituje w liczne zwroty akcji i innowacyjność wyraźnie widoczną w misjach, można oddać się poszukiwaniu pucharów Riddler’a, których jest ogrom, a ich szukanie jest samą przyjemnością. Odnajdywanie ich owocuje otrzymywaniem nagrań z wywiadów z pacjentami i zarazem postaci z uniwersum Batmana(same nagrania nic do fabuły nie wprowadzają, ale potrafią być ciekawe). W dodatku puchary odblokowują wyzwania, które de facto posiadają mocno wyśrubowany poziom trudności. Samo ich wykonanie nie jest ciężkie, ale pobicie ustanowionych rekordów potrafi być koszmarnie trudne. Podsumowując, Batman jest przełomem w dziedzinie gier tworzonych na licencji i porządnym debiutem Rocksteady, o którym wiele studiów deweloperskich może jedynie marzyć. Mimo, że jest grą zdecydowanie zbyt krótką,a szkoda, bo po tym, jaki poziom zaprezentował, to z chęcią pograłbym, co najmniej ze dwie godziny dłużej. Świetny design poziomów, gadżety, walki, niesamowity backtracking. Plusy: - różnorodność - jest co robić po skończeniu fabuły - backtracking - Joker i jego poczucie humoru - klimat Minusy: - zdecydowanie zbyt krótka - wyśrubowane rekordy w challengach Proszę o krytykę :) Edytowane 25 Listopad 2010 przez ChomikRonaldo 3 Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach