Skocz do zawartości
Sushi

Mafia II - recenzja do przeczytania przed ściągnięciem gry w ramach plusa ;)

Rekomendowane odpowiedzi

mafia2.jpg

 

Cosa Nostra prosto z Czech!

W trakcie pisania recenzji ukazała się wiadomość, że Mafia II pojawi się w ramach abonamentu Playstation Plus w przyszłym miesiącu. Wiadomość doskonała, bo nie zagrać w tę grę mając ją za darmo to grzech! Mam nadzieję, że poniższym tekstem uda mi się przekonać więcej osób do ściągnięcia, czy nawet zakupu Mafii. Do dzieła…

 

Mafia 2 to dziecko czeskiego studia 2K Czech, które na świat przyszło w wakacje 2010 roku.  Jak nietrudno policzyć, od premiery minęły blisko trzy lata. W świecie gier trzy lata to kawał czasu, mimo to, ostatnio zdecydowałem się sięgnąć po drugą odsłonę Mafii. Czy było warto? Zapraszam do lektury…

 

Fabuła

W grze wcielamy się w młodego Włocha – Vito Scalettę – który wraz z rodzicami i tysiącem innych Sycylijczyków przypłynął z rodzimej wyspy do Stanów za chlebem. Na pierwszy rzut oka widać, że jest to schemat sprawdzony w filmie, czy literaturze (The Godfather, Scarface i pewnie setki innych postaci z różnych zakątków świata). Gra wita nas krótkim filmikiem, z którego dowiadujemy się, że włamanie do sklepu jubilerskiego poszło nienajlepiej. Nasz bohater, by uniknąć odsiadki, zaciąga się do armii i rusza na wojaczkę w czasie drugiej wojny światowej. Pierwsza z piętnastu misji rozgrywa się właśnie w trakcie zmagań wojennych na Sycylii. Chwilkę postrzelamy, pobiegamy z karabinem i gra przenosi nas z powrotem do USA połowy lat 40. I tutaj zaczyna się właściwa zabawa.

 

Jak na każdego młodego Sycylijczyka w Stanach przystało, Vito woli kraść niż pracować. Z pomocą przychodzi mu przyjaciel z dzieciństwa, Joe, który wprowadza go powoli w struktury mafijne. Zaczynamy jako zwykły pachołek, by z czasem wypracować sobie wyższą pozycję w hierarchii sycylijskiej mafii. Jak wysoko zajdziemy? Tego już dowiecie się sami, jeśli sięgniecie po Mafię 2.

 

Sama historia jest dość ciekawa. Dość, nie spodziewajcie się fajerwerków i scenariusza na miarę Oscara. Jest po prostu dobrze, opowieść nas zaciekawi, trafi się kilka mniej lub bardziej niespodziewanych zwrotów akcji, jest przy tym zrozumiała, więc nie będziemy się dziwić o co w danym momencie chodzi (a niestety nie w każdej grze jest to regułą). Mimo, że większość misji polega na pojechaniu w miejsce A, zabiciu osoby B, czasem trafi się jakiś pościg, to wszystko jest przedstawione z sensem i w rozgrywkę nie wkrada się monotonia.

Jedno przejście gry starczy nam na lekko ponad 10 godzin. Ni to mało, ni dużo – ot, standard.

 

Świat, który nas otacza

Żyć i rozrabiać będziemy w fikcyjnym mieście Empire Bay, które jest miszmaszem amerykańskich miast – znajdziemy East Side i West Side na wzór Nowego Jorku, obecne w prawie każdym amerykańskim mieście Chinatown i Little Italy, oraz wiele innych dzielnic – jest port, luksusowa dzielnica willowa, ścisłe centrum z drapaczami chmur, czy smutna dzielnica biedoty.

 

Co mnie osobiście zmartwiło, to fakt, że w dość dużym Empire Bay można by upchnąć zabawy na kolejne tyle. W większości (każdym?) sandboxów są jakieś misje poboczne, jest ich mniej lub więcej, ale są. Niestety, w Mafii nic takiego nie uświadczymy. To co może nam zapewnić jakąkolwiek dodatkową rozrywkę, to napadanie na sklepy (ale ile można?), oddawanie samochodów do zezłomowania za dodatkowe dolary, albo wysyłanie co lepszych wozów na import (ale ile można? – po raz drugi i trzeci). Do tego dochodzą znajdźki w postaci plakatów z listami gończymi – tych jest ponad 150, ale zbieranie ich to sztuki dla sztuki. W zamian nie dostaniemy żadnego bonusa, nie licząc możliwości przeglądania w menu twarzy 159 zakapiorów – szału ni ma.

 

Pewne wydarzenia w fabule powodują, że grę możemy podzielić na dwie części: pierwsza to zima roku 1945, a druga to już lata 50. Twórcy odrobili pracę domową i w otaczającym nas świecie widać upływ lat, oprócz tego, że stopniał śnieg, ludzie ubierają się inaczej, nasz dom się zmienił, a po ulicach jeżdżą nowsze samochody. Tych w grze jest w sumie ponad 40. Czy to dużo? Mafia nie ma nawet co startować do L.A. Norie, które rozgrywało się w podobnych czasach, i w którym po ulicach jeździło ponad 100 (!) licencjonowanych (!) samochodów. Vito samochodów do dyspozycji będzie miał przeszło dwa razy mniej, ale nie kłuje to tak bardzo w oczy, nie jest szaro, a w korku nie stoi 5 takich samych pojazdów. Na pocieszenie twórcy zaoferowali nam minimalne możliwości tuningu. W warsztacie możemy przebić tablice rejestracyjne, przemalować nasz wózek (niestety na jeden z kilku, z góry narzuconych, kolorów), podrasować silnik, zmienić felgi.

 

Arsenał, którym Vito będzie dysponował to 14 różnych pukawek (po kilka rodzajów pistoletów, karabinów maszynowych, strzelb), a do tego granaty, koktajle mołotowa i działko stacjonarne w kilku misjach. Jest z czego wybierać, są oczywiście sklepy, w których możemy się zaopatrzyć w mocniejsze argumenty, ale mnie to szczególnie nie porwało – przeważnie strzelałem z tego, co akurat ostatnio zabity wróg zostawił mi w spadku. Dopiero w ostatniej misji przekonałem się, że nie ma to jak Tommy Gun :)

 

You are under arrest!

Bez bicia przyznam się, że ostatnie GTA, w które grałem to Vice City. Tam w oczy gryzła reakcja policji, która przeważnie była, delikatnie mówiąc, nieproporcjonalna – od razu pałą przez łeb i nie było gadania. W tym aspekcie Mafia zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Jak w grach o podobnej tematyce często bywa, jest kilka poziomów poszukiwania – w tym wypadku 4. Na pierwszym poziomie policja chce nam wlepić mandat (na przykład za zbyt szybką jazdę) – mandacik możemy zapłacić, albo uciekać. Jeśli zdecydujemy się na to drugie, to policja nie otworzy ognia, nie będzie nas bić pałą, będzie nas tylko gonić. Drugi poziom symbolizowany jest kajdankami – władze chcą nas aresztować. Wówczas także nie musimy się obawiać, że zarobimy kulkę za hit’n’run (stłuczkę i ucieczkę z miejsca wypadku) – z takiej opresji możemy się wykaraskać ucieczką, lub gdy policja już nas złapie – łapówką. Niestety, jeśli klęcząc na kolanach zdecydujemy się uciekać, zamiast wręczyć plik dolarów, policja otworzy ogień. Na kolejnych poziomach poszukiwania funkcjonariusze już do nas strzelają, mniej lub bardziej intensywnie.

I tak właśnie powinno być, proporcjonalność ponad wszystko!

 

Czasem zdarzają się policjantom małe wpadki (rabujemy sklep, na miejsce przyjeżdżają policjanci – wystarczy, że schowamy się za ladą i po krótkiej chwili możemy przejść obok nich jak gdyby nigdy nic), ale lepsze to niż egzekucja w biały dzień za przejechanie na czerwony świetle.

Wcześniej wspominałem o uciekaniu przed policją – to zostało też fajnie rozwiązane. Gdy narozrabiamy porządnie w eter pójdzie nasz rysopis i numery rejestracyjne pojazdu, którym się poruszamy. Wówczas nie wystarczy uciec przed goniącym nas radiowozem, bo mijający nas policjanci ruszą w pościg – tutaj musimy albo udać się do warsztatu (zmienić tablice, kolor samochodu), przebrać się w inny strój, lub skorzystać z budki telefonicznej by za kilkaset dolarów posmarować gdzie trzeba.

 

Mechanika gry

Jak nie trudno zgadnąć Mafia łączy w sobie elementy strzelania, walki na pięści, jazdy samochodem. Jak się całość prezentuje? Muszę przyznać, że bardzo dobrze.

Strzelanie zostało rozwiązane poprawnie: triggery służą za celowanie i pociąganie za spust, a krzyżakiem zmieniamy bronie. W grze funkcjonuje system osłon, do którego można się przyczepić jedynie o to, że w momencie gdy zza osłony chcemy wyjść, nie zrobimy tego za pomocą analoga, lecz trzeba wcisnąć odpowiedni przycisk. Ot, taka mała niedogodność, do której szybko można się przyzwyczaić. Osłony zostały zrobione z głową, drewniane elementy nie są pancerne i po czasie ulegną zniszczeniu, a chowając się za rogiem możemy zostać postrzeleni w wystającą rękę.

 

Poruszanie się bohaterem nie nastręcza większych problemów, nie zdarzyło mi się nie móc przebiec przez krawężnik, a wyższe przeszkody Vito przeskakuje z gracją włoskiego rumaka. Wielokrotnie przyjdzie nam walczyć na pięści. Ten element także jest solidny, mamy klawisz odpowiedzialny za trzymanie gardy, oraz kółko i trójkąt do wyprowadzania odpowiednio lekkich i mocnych ciosów. O żadnych kombosach mowy nie ma, ale to chyba dobrze, że młody Sycylijczyk nie skacze jak Bruce Lee.

 

W ustawieniach gry możemy wybrać model jazdy: zwykły lub symulację. Ja wybrałem ten pierwszy i nie mogłem narzekać. Samochody prowadzi się wygodnie, fizyka jazdy jest zadowalająca. Nie tylko w tym elemencie gry twórcy zadbali o detale. Jadąc po śniegu jest zdecydowanie trudniej opanować pojazd. Każdy z dostępnych pojazdów wyposażony jest w tempomat – rozwiązanie fajne i bardzo przydatne – jeżeli nie chcemy się narazić policji, lub po prostu misja wymaga ostrożnej jazdy, wciskamy przycisk i wówczas nie rozpędzimy wozu powyżej 40 mil na godzinę (na autostradzie ograniczenie oczywiście wyższe). Model zniszczeń pojazdów został wykonany starannie, lekka stłuczka powoduje zbicie świateł, a mocniejszy dzwon urwie nam zderzak lub klapę od maski. Gdy przywalimy autem o jeden raz za dużo, może się okazać, że bez drobnej naprawy się nie obejdzie, wtedy Vito może wysiąść, pogrzebać chwilę pod maską i auto będzie zdatne do użytku przez jeszcze chwilę. Na stłuczki trzeba uważać, bo w Mafii, jak w życiu, czołówka przy 80 km/h najprawdopodobniej zakończy się zgonem, podobnie jest z dachowaniem w kabriolecie – nie polecam ;)

 

Z inteligencją innych istot stąpających po Empire Bay bywa różnie. W kilku misjach zdarzy się tak, że będziemy mieć kompana, najczęściej naszego kumpla, Joe – na niego narzekać nie można, nie raz uratował mi tyłek, niekiedy wchodził na linię ognia, ale na szczęście nie może zginąć. Jeśli Joe siedzi za osłoną, którą sobie upatrzyliśmy, z chęcią nam ją odstąpi. Inteligencja wrogów ma się równie dobrze, nie rzucają się pod lufę jak kaczki, chętnie korzystają z osłon, lubią nas zachodzić od boku. Nie raz zdarzyło mi się, że myślałem, że wszystkich wypstrykałem, okazywało się niestety, że wzięli mnie na przeczekanie chowając się za rogiem.

Oczywiście, nie może być tak pięknie – inteligencja kierowców jest marna. Praktycznie nie da się jechać autostradą pod prąd, wszyscy pozostali kierowcy są tak zestresowani naszą obecnością, że ładują się nam pod kółka, wbrew jakiejkolwiek logice. Podobnie dzieje się gdy zostawimy samochód na środku ulicy – część kierowców nas ominie, część będzie trąbić, ale są też tacy, którzy wjadą w nas z całym impetem. To samo zachowanie możemy zaobserwować gdy zatrzymujemy się by przyjąć mandat – funkcjonariusze najczęściej zatrzymują się w nas. Z przechodniami jest nie inaczej – potrafią być tak zdziwieni obecnością naszego auta na chodniku, że ochoczo wskakują pod koła.

 

Dźwięki i obrazy

O grafice powiem krótko – jest dobra, na miarę 2010 roku, wszystko wygląda ładnie, nic się nie przycina. Z fotela nas co prawda nie zwali, ale nie to czyni grę dobrą i grywalną. Istotne jest to, że nie spotkałem się z bugami, lewitującymi przedmiotami, czy doczytującymi się teksturami.

 

Prawdziwy włoski imigrant nie mówi czystą angielszczyzną, ma ten wspaniały, śpiewający akcent. W Mafii są i prawdziwi włosi, i bohaterowie, którzy mają akcent słabszy, ale po każdym z nich słychać, że na obiad je makaron. W wypowiedzi wrzucane są włoskie słówka, co także sprzyja fajnemu klimatowi. To co mnie naprawdę zaskoczyło, to fakt, że wpadając na przechodnia w dzielnicy irlandzkiej, będzie on na nas warczał z irlandzkim akcentem. Niby nic, ale pokazuje, że twórcy przyłożyli się do detali.

Muzyka, która nam przygrywa w menu i tle jest klimatyczna i pozwala się lepiej wczuć np. w scenę pościgu. Najmocniejszym elementem jest muzyka, która jest dostępna w trzech stacjach radiowych. Ocena tego będzie z pewnością subiektywna, bo jestem fanem takiej właśnie muzyki. Naturalnie w roku 1945 na listach przebojów królowały inne kawałki niż 6 lat później. W radiu słychać upływ czasu i to jak muzyka się zmieniała. Oba „zestawy” są bardzo dobre, bo czerpią garściami z twórczości uznanych jazzmanów, pionierów rock’n’rolla i bluesmanów. Usłyszymy hity m.in. Billa Haleya, Louisa Primy, Peggy Lee, The Coasters, Bo Diddleya, czy Deana Martina. Gwarantuje wam, że nawet jeśli te nazwiska nic wam nie mówią, to ich twórczość słyszeliście, bo jej echo unosi się do dnia dzisiejszego w filmach, reklamach, czy właśnie grach. Z mojej strony ogromny plus za soundtrack, a jeśli ktoś fanem jazzu i klimatów okołojazzowych nie jest, to prawdopodobnie i tak doceni wybór utworów, ze względu na to, że idealnie współtworzy on klimat amerykańskiej metropolii przełomu lat 40 i 50.  

 

Podsumowanie

Mafia II jest grą bardzo solidną, jeśli ktoś jednak szuka tak zwanej „epickości” (bleh! brzydkie słowo), to trafił pod zły adres. Twórcy zaserwowali nam rozrywki na kilkanaście godzin, okraszonej niesamowitym klimatem. Jednocześnie nie poszli po łebkach i w wielu miejscach można zauważyć detale i rozwiązania, których brak by grze bardzo nie zaszkodził, natomiast ich obecność uprzyjemnia zabawę.

To czego może brakować to zmarnowany potencjał – w sporym i zróżnicowanym mieście nie zaoferowano nam praktycznie nic, co wykraczałoby poza główną fabułę. Jednocześnie rozgrywka jest skonstruowana w ten sposób, że nawet gdybyśmy zechcieli poeksplorować miasto, to może być ciężko. Gra mimo otwartości świata prowadzi nas za rączkę i w wielu misjach nie pozwala na swobodne jeżdżenie po mieście. Dla fanów sandboxów będzie to niemała bolączka, natomiast ci, którzy wolą gnać z fabułą i nie zapuszczać się w każdy ciemny zakamarek mogą przełamać swoją niechęć do tego gatunku, bo wbrew pozorom Mafia II pełnoprawnym sandboxem nie jest.

 

Ocena

Co się podoba:

- solidna, wciągająca fabuła,

- fenomenalny klimat, na który składa się udźwiękowienie, pojazdy występujące w grze, czy postacie (zarówno pierwszo, jak i drugoplanowe),

- dbałość o detale, ciekawe rozwiązania (tempomat, reakcja policji).

 

Co może denerwować:

- po raz kolejny: zmarnowany potencjał! Brakuje dodatkowych misji, minigier i innych,

- brak trybu free roam – po ukończeniu fabuły nie pobiegamy swobodnie po mieście, w tym celu musimy powtórzyć którąś z misji

- brak ręcznego zapisu gry – jeśli już w trakcie którejś misji zdecydujemy się pobiegać po mieście, zgromadzimy kapitał napadając na sklepy, to jeśli nie daj Bóg trafi się nam wypadek samochodowy, wszystko szlag trafia.

 

Zagrał i napisał Sushi.

  • Like 6

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardzo dobry tekst ktory zachęcił mnie do przejścia gry po raz 3ci jak pojawi sie w plusie. brawo sushi czekam na kolejny tekst...

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejna dobra recka z pod Pana pióra (w zasadzie to klawiszy). Na pewno obczaje. Grałem w demo przedpremierowe dawno i pamiętam, że fajnie strzelaniny wyglądały. Szit fruwał do okoła, dym itd.

Małe "ale" odnośnie zarzutu, że gra nie jest sandboxem. Czy musi nim być aby była lepsza? Vide "Deus Ex": niby rpg, niby ogromne miasto i w sumie eksploracja, a tak w rzeczywistości to rynna, ciut szersza od np.: "Doom" ale ciągle rynna. Nie przeszkadza to jednak i robi się kolejne misje, które pchają nas do end credits.

Edytowane przez Alpaczino
  • Like 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie sushi tez nie odbieram tytułu jak sandboxa tylko dobrą "grę fabularna" i tu mafia 2 pokazuje pazur i podaje wciagajaca historię zamiast 10000 nikomu nie potrzebnych misji dodatkowych...

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gra nie musi być sandboxem żeby była dobra, to oczywista oczywistość. Ale w momencie, w którym mamy ogromne i różnorodne miasto, a gra daje nam w kilku momentach swobodnie po nim pobiegać, to aż się prosi o jakiś dodatkowy content. W niektórych grach te dodatkowe elementy są naprawdę mocnym punktem (wyzwania i minigry w RDR, dodatkowe misje w SR3), a tu jest zmarnowany potencjał.

Jak ktoś w temacie o grze napisał, ona próbuje być sandboxem - mamy do szukania plakaty rozsiane po całym mieście (i bez specjalnych podróży w dane miejsce się ich nie znajdzie), ale są też playboye, na które natknąć się możemy tylko w trakcie określonej misji.

 

DLC jest tym czego w grze mi zabrakło. Gram póki co w Joe's Adventures i wygląda to tak, że możemy sobie swobodnie biegać po mieście, jak mamy ochotę to udajemy się do "literki" na mapie i startujemy z misją. Można było coś takiego zrobić w głównej fabule.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Sushi - fajnie napisane. 

Przyznam ze wyczekuje na te gre. Mafie1 mam i gralem w nia 2 razy (jeszcze na PC) dobprawdy nie trzeba robic otwartego swiata a jesli czlek da sie wciagnac w fabule to i nie dostrzega pewnych ograniczen narzuconych przez tworcow. 

 

Mafie2 ktora wyszla 7 albo 8 lat po premierze cz1 kupilem jakis czas temu na OnLive pogralem chwile, i przyznam musialem przywyknac w porownaniu z jedynka niemniej zalowalem ze nie gralem wiecej. Teraz dzieki Plusowi wiem ze spedze troche czasu z tym tytulem - po przejsciu sam ocenie niemniej boje sie jednego ze mimo iz wierze ze jest to solidna pozycja moze mi nie dac az takiego funu jak cz1. Ale jak to juz sprawdze emprirycznie.

 

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mafie 2 przeszedłem na PC już z 2lata temu. Gra bardzo dobra ,niemniej jednak 1 była lepsza. Teraz przejde ją ponownie na PS3 :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×