Skocz do zawartości
Feargus

MotorStorm: Pacific Rift

Rekomendowane odpowiedzi

Trochę głupio się przyznać, ale nigdy, z wyjątkiem kilku odstępstw, nie pałałem miłością do gier wyścigowych. I nawet pomimo, iż właśnie Amigowy Lotus był pierwszym tytułem, przy którym zarwałem niejedną nockę, swego nastawienia zmienić nie potrafiłem aż po dziś dzień. Wszystko się jednak diametralnie zmieniło, gdy położyłem swe łapki na PlayStation 3 i ekskluzywnym nań MotorStormie. Zawrotne prędkości, wyśmienicie zaprojektowane trasy i bardzo przyjemne multi sprawiły, że gra osiągnęła niemały sukces i zyskała u mnie status hitu. W takiej sytuacji nadejście sequela było tylko kwestią czasu. I stało się! Za sprawą Pacific Rift rozpoczynamy drugi festiwal Motorstorm!

Już blisko półtora roku minęło od pierwszego zjazdu motoryzacyjnych świrów. W „naszej” branży to szmat czasu, bo postęp technologiczny – i nie tylko ten graficzny - widoczny jest niemal w każdej kolejnej grze. Oba festiwale znacząco się jednak od siebie nie różnią i wcale nie uważam, by było to wadą najmłodszego pupilka firmy Evolution Studio. Wręcz przeciwnie! Pacific Rift w idealny sposób łączy najmocniejsze strony pierwszego MotorStorma z kilkoma nowymi i, co ważniejsze, ciekawymi pomysłami twórców. Fani odsłony „numer jeden” dostaną niemal identyczną produkcję w wydaniu porządnie poprawionym, a seria staje przed szansą zdobycia kolejnych ludzkich serc. I nie będę ukrywał, że moje zdobyła niemal natychmiast.

MotorStorm potrafi mocno zaskoczyć, co z niemal stuprocentową skutecznością czyni już na samym wstępie. Świetne intro będące połączeniem genialnego renderu krajobrazów i komputerowych animacji, wprowadza nas do całkiem nowego zakątka świata – hawajskiej wyspy. Oznacza to ni mniej, ni więcej, jak bezpowrotną wyprowadzkę z wyjątkowego i malowniczego Monument Valley, w którym spędziliśmy niegdyś długie godziny. Szybko jednak polubimy wirtualne Hawaje, i to nie bez powodu. To po prostu przepiękna – a jakże! - i zróżnicowana kraina, w sam raz dla podobnych nam Motorstormerów. Do wyjechania dostajemy aż szesnaście torów, podzielonych wedle żywiołów na cztery, bardzo zróżnicowane zony. W ten oto sposób, dla ognia, ziemi, wody i powietrza otrzymujemy dokładnie po cztery maksymalnie odpicowane trasy. A tak się składa, że wybrany przez nas żywioł istotnie wpływa na przebieg kilkuminutowego wyścigu. Przykładowo, ogień powoduje szybsze nagrzewanie się silnika, a woda, będąca z kolei przeszkodą nie do przejścia dla lekkich pojazdów, jeszcze szybsze jego stygnięcie. Odgrywa to ogromną rolę podczas stosowania boosta, który czasem staje się po prostu zbyt ryzykowny. Spore znaczenie ma również ukształtowanie terenu, gdyż każdy ze środków lokomocji wymaga dobrania odpowiedniej dla niego ścieżki. Ciężkie samochody doskonale radzą sobie w błocie i w wodzie, ale podczas dalekich skoków tracą dużo cennego czasu względem swoich lżejszych odpowiedników. Wszystko to zmusza nas zatem do objęcie pewnej taktyki, wybrania adekwatnej do sytuacji drogi i odpowiedzialnego dozowania boosta. Jeśli wszelkie te warunki spełnisz celująco, nie musisz się na nikogo oglądać, a dalsze losy wyścigu zależeć będą już wyłącznie od ciebie.

Do dyspozycji otrzymujemy aż osiem rodzajów - niejednokrotnie już przeze mnie wspominanych zresztą - środków lokomocji. Wśród nich z łatwością odnajdziemy motocykle, ATV, łaziki, trzy rodzaje samochodów terenowych, ciężarówki oraz absolutną nowość, czyli monster trucki. Wybór jest naprawdę ogromny, tym bardziej, że każda z kategorii oferuje po kilka, świetnie zaprojektowanych modeli i dodatkowych kolorystyk. Nigdy nie jest jednak tak dobrze, jak sobie wymarzymy. Niestety, monster trucki nie oferują niczego nadzwyczajnego, a ich wykonanie zaliczyć mogę do tylko poprawnych. Jeśli zatem liczył koś na całkiem nową jakość rozgrywki płynącą z zabawy tymi pojazdami, to z początku troszkę się zawiedzie. Zawiodą się również miłośnicy tuningu. Ci z kolei nie mają absolutnie czego szukać w całej serii MotorStorm, która w pełni nastawiona jest wyłącznie na szybką i agresywną jazdę. Pacific Rift rozwija również i tą myśl, dodając możliwość prowadzenia prawdziwych bitew na torze wyścigowym. Przyciski R1 i R2 odpowiedzialne są za wyprowadzane ataki, co w przypadku pojazdów czterokołowych skutkuje próbą zepchnięcia naszego przeciwnika. Równie świetnie obmyślono walkę motocyklistów, którzy rywala traktują pięściami i łokciami. Przeciwko samochodom są jednak bezsilni i najlepszym wyjściem z takiej konfrontacji będzie oczywiście jak najszybsza ucieczka.

Względem części pierwszej, PR wzbogacił się wreszcie o dodatkowe opcje i tryby rozgrywki. Oprócz dotychczasowego „The Festival” otrzymujemy teraz również „Free-play”, czyli możliwość stworzenia własnego wyścigu oraz liczne Time-Triale, gdzie bezpośrednio zmierzymy się z osiągnięciami Panów z Evolution Studio. Ponadto, dochodzą do tego trzy różne tryby zabawy, czyli najzwyklejszy w świecie wyścig (race) oraz troszkę mniej standardowe eliminator i speed. W tym pierwszym rywalizować będziemy na śmierć i życie, co kilkanaście sekund sprawdzając, czy aby na pewno nie jesteśmy w okolicach ostatniej pozycji. Speed natomiast jest samotnym pokonywaniem checkpointów, gdzie liczy się wyłącznie osiągnięcie jak najlepszego czasu. Zróżnicowania nigdy za wiele, więc nie pozostaje nic więcej, jak tylko cieszyć się z dodatkowych możliwości.

Kluczowym dla rozgrywki trybem niezmiennie pozostaje festiwal. W tym przypadku naszym zadaniem jest pokonywanie kolejnych tras i zdobywanie coraz większej liczby punktów, dzięki czemu awansujemy na wyższe poziomy w rankingu. Pacific Rift kończy się na poziomie ósmym, co na pierwszy rzut oka wydaje się być raczej przeciętną liczbą. Pozory jednak znowu mylą, jak to zresztą w swoim zwyczaju mają. Wszystko dlatego, że początkowe etapy bywają bardzo proste i nieco usypiają naszą czujność. Później jest już jednak tylko trudniej i trudniej. I tak, aż wkroczymy do końcowych etapów zabawy z bardzo pieszczotliwą nazwą poziomu trudności, hardcore. W tym oto momencie zabawa się kończy. Ba, kończą się także wyścigi, a i prędko okazuje się, że z naszego serdecznego uśmiechu pozostało tylko parę brzydkich wyrazów. Cytując słowa pewnego polskiego trenera jestem w stanie powiedzieć jedynie: „To jest po prostu, k***a, trudne”. I myślę, że oto tym mądrym zdaniem udało mi się podsumować poziom trudności nowego MotorStorma w samej jego końcówce. Nie rozumiejąc sensu ścigania się w sytuacji, gdy wszyscy stają przeciwko Tobie, odchodzę do kolejnego akapitu. Tam będzie może nieco spokojniej.

Pierwszy MotorStorm pochwalić się mógł bardzo dobrym trybem zabawy w kilka osób, od czego Pacific Rift oczywiście się nie odcina. W efekcie czego multiplayer wypada naprawdę nieźle. Problemów z lagami czy z zalogowaniem się na serwer nie ma absolutnie żadnych, a chętnych do rywalizacji graczy nigdy nie brakuje. Rozgrywka wieloosobowa wiąże się także z dodatkowymi statystykami, trofeami i rangami, którymi potem pochwalimy się słabszym od nas kumplom. I wszystko wygląda wręcz idealnie do czasu odpalenia pierwszego wyścigu. Nie mam pojęcia, kto stworzył tak „genialny” respawn pojazdów, ale należy mu się za to kilka mocnych kopniaków w tyłek. W ten oto sposób, zdecydowanie lepiej zostać pokonanym, niż zwycięsko wyjść z bezpośrednich starć. Outsider bowiem dużo częściej stawiany jest na uprzywilejowanej pozycji, respawnując się dość daleko od miejsca całego zdarzenia. Najbardziej dziwi mnie jednak niemoc twórców gry, którzy nawet pomimo wydawania gargantuicznych łatek nie zdołali tego buga naprawić. Na nasze szczęście, do zabawy na split screenie żadnych patchy już nie potrzebujemy. Przy jednej konsoli świetnie bawić się będą aż cztery, przemierzające hawajskie bezdroża osoby. Pamiętajcie jednak, by Pacific Rift nie obrócił w pył waszych wieloletnich znajomości, na co z całą pewnością posiada patent.

Pamiętacie jeszcze niesławny - bo jak się później okazało, renderowany - trailer pierwszej odsłony? Oprawa graficzna Pacific Rifta wreszcie mu dorównuje. Cóż, zmuszeni byliśmy poczekać te kilkanaście miesięcy dłużej, ale po stokroć zostało nam to wynagrodzone. A skoro się opłacało, to grafika nowego MotorStorma musi być naprawdę genialna. I taka w gruncie rzeczy jest, bo fotorealistycznych torów okraszonych wspaniałymi rozmyciami i jeszcze lepszymi efektami graficznymi (monitor upaprany w błocie to standard!) inaczej nazwać się nie da. Tym bardziej cieszy stały framerate i krótkie doczytywanie się tras, co w ogólnym rozrachunku daje nam w pełni bezstresową i przyjemną dla oka rozrywkę.

Audio wypada równie świetnie i jest bardzo mocną stroną recenzowanej przeze mnie gry. Dźwięki silników, pisku opon i uderzających o siebie pojazdów dobrano wręcz idealnie, a całość brzmi po prostu bardzo realistycznie. Wyścigi natomiast toczone są przy akompaniamencie ogromnej liczby rockowych kawałków, które doskonale pasują do mającej miejsce na ekranie monitora akcji. W Pacific Rift osobiście usłyszymy takie zespoły jak The Qemists, Pendulum czy The Hives. Może się jednak tak zdarzyć, że muzyka nie przypadnie ci do gustu. Co wtedy? Twórcy pomyśleli i o tym, dając nam możliwość zapuszczenia dowolnych, własnych kawałków wprost z twardego dysku naszej konsoli. Godny pochwały pomysł, który bardzo mi się spodobał. Tak samo zresztą jak nieopisany przeze mnie jeszcze Photo Mode. Dostajemy wreszcie narzędzie, by z turystycznym zacięciem porobić zdjęcia tej przepięknej krainie i naszym samochodom. A dodać należy, że fotki zapisywane są w formacie png i jpg, co pozwala nam na szybkie i nieskomplikowane przenoszenie ich w kierunku PeCeta.

Z całą pewnością, drugi festiwal MotorStorm wart jest zainteresowania i poświęcenia nań swego wolnego czasu. Gra, jak każda inna, posiada swoje mniej lub bardziej irytujące wady, ale na tle zalet wypadają one zwyczajnie blado. To najlepsza off-roadowa ścigałka ostatnich lat i jednocześnie najbardziej agresywna i satysfakcjonująca „ever”. Kolejny, po Resistance i LittleBigPlanet, nowy, wydawany przez Sony, tytuł, który z całą pewnością zasłużył już na miano kultowego. A na wyraźnie zaakcentowane słówko „Polecam” zasługuje jak mało która produkcja.

Zalety:

+ Dynamiczna, agresywna i brutalna jak żadna inna.

+ Świetne, zróżnicowane trasy.

+ Bardzo duży wybór pojazdów i trybów zabawy.

+ Doskonała oprawa audiowizualna.

+ Split Screen dla czterech osób!

Wady:

- Trudna!

- Respawn w multiplayerze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rest jest naprawiony z najnowszym Patchem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Recka b.b. fajna, ale co do stałego frameratu sie nie zgodze. Gra czasami ptorafi ostro chrupnąć i pogubić klatki. Co w pierwszej części nie miało miejsca :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Recka b.b. fajna, ale co do stałego frameratu sie nie zgodze. Gra czasami ptorafi ostro chrupnąć i pogubić klatki. Co w pierwszej części nie miało miejsca :(

u mnie jest wręcz przeciwnie - w jedynce podczas konkretnej rozwałki zacinki były bardzo wyraźne, w PR nie przypominam sobie, aby były jakieś znaczące spowolnienia animacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobra recenzja. Ja dodam od siebie, że chodzi płynnie. Zero chrupnięć. Ale poziom trudności jest wysoki.

Pozdro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również nie jestem fanem ścigałek, ale wraz z zakupem PS3 kupiłem Burnout Paradise Complete na PSS bo wiem, że tę grę chcę mieć na zawsze.

Powiem tylko tyle - przekonałeś mnie do zakupu MotorStorm: Pacific Rift. Może jeszcze nie teraz, nie od razu, ale na pewno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×