Skocz do zawartości
DawidekFCB

Bioshock 2

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano (edytowane)

Bioshock 2 - recenzja

bioshock-2-xbox-360-boxart.jpg

Zapewne wiele osób miało do czynienia z Bioshockiem, który podbił serca wielu graczy. Studio 2K Marin odwaliło kawał świetnej roboty. Nic dziwnego, że zamierzali stworzyć sequel, tak też się stało - Bioshock 2 został zapowiedziany, a fani zadrżeli. Jak powszechnie wiadomo, kontynuacje nie zawsze się udają, stąd też wątpliwości, co do nowej części australijskiego koncernu. Doskonale wiedzieli, że skaczą na głęboką wodę i ciężko będzie powtórzyć tak wielki wyczyn. Jednak nie poddali się, pracowali w pocie czoła, aż wreszcie ów tytuł pojawił się na półkach sklepowych. Czy to jest to samo Rapture? Zapraszam do recenzji.

bioshock2dtea.jpg

Po oficjalnej zapowiedzi drugiej odsłony Bioshock, wiedziałem, że nie mogę sobie tego odpuścić. Co prawda nie zdobyłem gry w dniu premiery, ale to tylko i wyłącznie ze względów prywatnych. Kiedy w piękny dzień, o poranku zapukał do moich drzwi kurier, wiedziałem, że to musi być to, na co od dawna czekałem. Czym prędzej, a nawet jeszcze szybciej, rozdzierając w locie paczkę z przesyłką biegłem do swojego pokoju, gdzie czekała moja konsola. Od momentu włożenia płyty do miejsca docelowego wsiąkłem. Tak rozpoczęła się moja przygoda z biologicznym szokiem oznaczonym numerkiem dwa.

Przygodę czas zacząć!

Cała akcja dzieje się 10 lat po wydarzeniach z części pierwszej. Oczywiście, jak zawsze nie będę wam zdradzał fabuły, bo byłoby to z mojej strony wręcz niemoralne, że tak powiem. Zapomnijcie o twórcy podwodnego miasta - Andrew Ryanie. Jego celem było utworzenie swoistego raju, gdzie żyłoby się przyjemnie, a zarazem dostatnio. Zaraz, zaraz, czy to do siebie pasuje? Być może, ale cały plan Rayana legł w gruzach, a wszystko zamieniło się w istne piekło, gdzie aby przeżyć, trzeba walczyć. Historia jak ze strasznego filmu grozy. Tylko czy o to chodziło twórcom? Tu przede wszystkich chodzi o fabułę, w którą mamy się zagłębić. Pierwsze skrzypce oczywiście gra Bid Daddy, nazywany Subject Delta. Naszym głównym zadaniem jest odnalezienie Eleonory, czyli Little Sister. Nie wiedzieć czemu, ale nasz Tatusiek jest do niej bardzo, ale to bardzo mocno przywiązany, stąd też nasza misja. Jak to bywa w grach, życie kluczowej postaci nie jest łatwe i zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował je uprzykrzyć. Pytanie tylko kto? Po drugiej stronie barykady stoi niejaka Sofia Lamb - kobieta pełniąca władzę w całym Rapture. Ktoś musiał przejąć pałeczkę. Właśnie w taki oto sposób przedstawia się pokrótce cała fabuła Bioshock 2. Tak, więc historia jest mocną stroną tejże produkcji, Ci, co liczyli na niepowtarzalną i wciągającą opowieść nie zawiodą się. Twór 2K Marines w pełni Was usatysfakcjonuje.

Jak powszechnie wiadomo, w drugiej odsłonie Bioshock kierujemy Big Daddy’m. To ten dziwoląg, który w pierwszej części sprawiał nam najwięcej problemów. Jest strasznie potężny, a dzięki swojemu wielkiemu wiertłu zachowuje się niczym rasowy rzeźnik, dokonując egzekucji z chirurgiczną precyzją. Oczywiście na sobie mamy założony charakterystyczny dla Dużych Tatuśków skafander. Na głowie metalowy hełm, zaś nasze stopy zdobią wielkie buciska. Można się wystraszyć, serio. Do dyspozycji dostajemy znane nam plazmidy, które możemy używać przeciwko wrogom. To nic innego jak zaklęcia, które przywołujemy wedle życzenia. Moim zdaniem najefektowniejszy jest ten, dzięki któremu zamrażamy przeciwników. Naturalnie są jeszcze płomienie czy telekineza. Podczas eksploracji Rapture odkryjesz nowy plazmid, którego w pierwszej edycji nie uświadczyłeś, a mianowicie chodzi o pozwalający na przywołanie ochrony, czyli siejący na prawo i lewo nabojami helikopterek. Są one bardzo przydatne i często odwracają uwagę bandziorów. A co powiesz na porażenie prądem? Widzisz paru przeciwników stojących w wodzie, od razu na myśl przychodzi jedno - jak najszybciej zelektryzować to, na czym stoją. Widok niesamowity. Nie próbuj nawet hipnotyzować innych Dużych Tatuśków, bo to zwyczajnie się nie uda. Twórcy zrezygnowali z tej opcji. Czyżby była zbyt potężna? Decyzji nie znamy, jednak wciąż możesz przekabacić podwładnych Lamb na swoją stronę. Wraz z plazmidami, główną rolę odgrywa EVE. Substancja bardzo ważna, no bo gdyby nie ona, nie byłoby naszych mocy. Zbieramy ją w formie strzykawek, a rozrzucona jest po całym Rapture. Za każdym razem gdy użyjemy jakiś plazmid, EVE automatycznie spada. Łatwo wywnioskować, że brak EVE = brak plazmidów. Twórcy pomyśleli całkiem nieźle, ponieważ nie będziemy siać gdzie popadnie tymi zaklęciami. Oprócz EVE, w grze znajdziemy różnorakie toniki. Dzięki nim podciągamy sobie umiejętności. Zwyczajnie rozwijamy się. Ciekawa sprawa, bowiem jest ich bardzo dużo, a wybieramy je według naszych upodobań. Możemy sobie zwiększyć na przykład ilość apteczek w ekwipunku, czy też inne bzdety. Wspominałem o wiertle, którego nasz główny bohater bardzo często używa. Napędzana paliwem, krwiożercza i nie znająca litości maszyna. Niemalże wszędzie możesz wywiercić dziurę. Bardzo fajnie wygląda motyw, gdy rozwiercamy brzuch jakiegoś nieprzyjaciela. Krew tryska wiadrami, także ludzie o słabych nerwach powinni zamknąć oczy. Używajmy tego rozważnie, zresztą proponuje zostawić tę broń na większych i potężniejszych mieszkańców podwodnego miasta. Oprócz wyżej wymienionych akcesoriów, dostępnych dla Tatuśka, do tego tytułu zaimplementowane zostały także inne rodzaje, często bardzo dziwaczne. Osobiście zazwyczaj w moim użyciu był Rivet Gun oraz bardzo mocna broń, podobna do łuku. Bardzo użyteczne wydają się różnego rodzaju pułapki. Gdy leci na nas zgraja napaleńców, gotowych by wyrwać nam flaki na pierwszy plan wkraczają miny. Rozstawiamy je, a następnie ukrywamy się. Potem już wystarczy patrzeć, jak ci nieszczęśni giną w męczarni. Rzecz jasna, tego jest więcej. Od zwykłego, małego colta do wielkiej wyrzutni rakiet. Kreatorzy puścili tu wodze fantazji, stąd też wygląd tych dziwactw.

Pif paf i nie żyjesz!

Jakby tego było mało, mamy szansę pobawienia się także innymi zabawkami. W Bioshock do dyspozycji mieliśmy zwykły aparat, którym robiliśmy zdjęcia przeciwnikom. Deweloperzy nie poszli na łatwiznę i postanowili ulepszyć ten przedmiot. Tym razem mamy kamerę. Zasada działania jest bardzo prosta, uruchamiamy nasz sprzęcior i ruszamy do walki. Cała bitwa zostaje nagrywana, a za to, jak rozprawiliśmy się z danym celem dostajemy punkty. Są to swego rodzaju badania na danym typie wroga. 4 poziomy owych badań, a w nagrodę dostajemy toniki oraz poznajemy tajemnice tego gacha. A dzięki temu kolejne jego zabójstwa stają się coraz łatwiejsze. Bardzo przyjemny patent. Wraz z rozwojem fabuły, nasz ekwipunek wzbogaci się o jeszcze jedno cacko – urządzenie hakujące. Te zaś pozwala na shakowanie np. maszyny leczniczej. Twórcy zrezygnowali z tej mini-gierki znanej z pierwszej części. Teraz, gdy chcemy „przekabacić” jakiś przyrząd, na ekranie pojawia się pasek, po którym od lewej do prawej porusza się wskaźnik. Aby dobrze wykonać naszą robotę, musimy trafić nim na zielone pole. Jednak to nie takie proste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Oprócz zielonej strefy, jest jeszcze niebieska, w którą trafić jest najciężej. Ale coś za coś, bo za te pole dostajemy bonusy. Odradzam koloru czerwonego i białego, ponieważ ten pierwszy uruchamia alarm, a drugi razi prądem. Brzmi ciekawie, bynajmniej jakaś nowość. Kto by zniósł kolejny raz układanie rur?

Little Sisters pełnią ważna rolę w grze. Jako przykładny Tatuś, bardzo mocno się onie troszczymy. Te małe dziewczynki nigdy nie chodzą same, widzimy je w towarzystwie Big Daddies. Tak, więc aby zdobyć siostrzyczkę, musimy o nią zawalczyć. A tu sprawa nie należy do prostych, bowiem nasz rówieśnik jest tak samo silny jak my. Trzeba się trochę napocić. Jednak za nasze trudy i wypociny mamy solidną nagrodę – Little Sister. Od razu w głowie rodzi się pytanie, po co tak naprawdę są one nam potrzebne? Otóż sytuacja jest bardzo prosta, całość rozchodzi się o tzw. ADAM. Substancja, za pomocą której pozyskujemy coraz to nowe moce. Gdy mamy już tą małą, niewinną istotę, szukamy ciała. Następnie, będąc przy nim, wciskamy odpowiedni przycisk. Nasza pociecha zacznie pobierać ADAM z tego człowieka. Nasze zadanie polega na tym, aby nie dopuścić nadbiegających oprychów, którzy za wszelką cenę będą próbowały jej przeszkodzić. Po skończonym procesie, bierzemy panienkę na nasze ramie, a ów substancja dodaje się na nasze konto. Za każdym razem, możemy ją wyssać tylko z dwóch cielsk, potem dziewczynka staje się bezużyteczna. Skoro tak, to zanosimy ją do jej dziupli (oznaczona na mapie) i… tutaj pojawia się wybór. Możemy ją wypuścić i liczyć w przyszłości na jakieś upominki od niej albo zamienić ją w brutalny sposób na jeszcze więcej ADAMa. Wszystko zależy od nas. Nadchodzi moment, aby zobaczyć kim tak naprawdę jesteśmy.

bioshock22.jpg

Przemierzając Rapture, napotkamy ludzi, którzy nas nie lubią. Jak pisałem wcześniej, są to podwładni Lamb. Można rzec, że powraca plejada bydlaków z pierwszej części. Splicerzy, to właśnie im najczęściej mówimy papa. Oni nie są sami, bo po Rapture włóczą się także inne dziwadła. Potrafiący teleportować się Houdini, bardzo ciężko ich złapać, bo co chwilę zmieniają swoje położenie. Nie mogło zabraknąć hasających po sufitach Spiderów. Twórcy zaimplementowali także nowy typ Splicerów – Brute. Ogromna i silna bestia. Całkowitą innowacją stanowią Big Sisters, tak, dobrze czytacie. Pojawiają się w bardzo specyficzny sposób, objawiają się przerażającym krzykiem, na dźwięk, którego dostajemy dreszcze. To znak, że nadchodzi Wielka Siostra i należy przygotować się do wymagającej walki. Podobnie jak Big Daddy, ma pancerz na sobie. Najgorsze jest to, że jej arsenał przewyższa ten, który posiadamy. Jest bardzo szybka, zwinna i chytra. Te elementy charakteryzują tą postać. Zazwyczaj pojawia się wtedy, gdy odprowadzimy Małą Siostrę do wlotu w ścianie. Radzę uważać i mieć się na baczności. Ogólnie to przeciwnicy są bardzo wymagający. Uciekają, leczą się w pobliskich aparatach leczniczych, kryją się. Ale to nie wszystko, tak jak my potrafią wywieść nas w pole czy zaskoczyć nas w najmniej spodziewanym momencie. Bo oglądając wystawę figur woskowych, przynajmniej z pozoru, nie można oczekiwać, że tak naprawdę jest to żywy człowiek. Poryte na maksa.

Jeszcze tyle jest do odkrycia...

Zastanawiacie się pewnie, skąd brać amunicje, apteczki i innego rodzaju pomoce. Otóż po całej metropolii porozstawiane są specjalne maszyny, w których kupujemy powyższe elementy. Za wszystko zapłacimy dolarami, również porozrzucanymi po różnych lokacjach. Nie wszystko sprowadza się do kupowania, każdy przeciwnik coś posiada w swoim ekwipunku. Ważne jest, aby po zabiciu delikwenta, za każdym razem jego sprawdzać. Niekiedy można znaleźć bardzo ciekawe rzeczy. Jeżeli piszę o maszynach, to warto wspomnieć o miejscu, w którym zakupimy plazmidy, toniki czy inne dodatki. Tam nie płacimy gotówką, lecz opisanym wcześniej ADAMem. Bioshock 2 to nie tylko gra akcji, są tu także elementy RPG. Nie zdziwcie się, jak ujrzycie tzw. Power to the People, czyli swego rodzaju urządzenie mechaniczne. To właśnie tam ulepszamy swoją broń. Jednak uważajmy, bo tylko raz dane jest nam ulepszyć broń w takim czymś. W tej produkcji nie ma za dużo owych maszyn, więc rozwijanie orężu należy przemyśleć.

Pierwsza odsłona Bioshock słynęła ze swych lokacji. Maksymalnie dopieszczone, napakowane detalami. Każde miejsce było inne, miało swój oddzielny klimacik, w który gracz wsiąkał bez granic. Tutaj jest podobnie, choć niekiedy mamy wrażenie, że już tu kiedyś byliśmy. Przechadzając się przez te obszary ujrzymy smaczki zapierające dech w piersiach. Jakiś kącik wypełniony świeczkami i fanatycznymi ludźmi modlącymi się do obrazu. Istna sekta. Budujące klimat mroczne korytarze, części z wesołego miasteczka, stare stacje. Wszystko, jak już wspominałem, ma swój nastrój wypełniający dane pomieszczenie. To, co zrobili 2K Marines przechodzi ludzkie pojęcie. Dogłębnie schizowane miejsca, to kolejny znak firmowy Bioshock. Nie chcę za bardzo zdradzać, jakie rejony Rapture ujrzymy, dlatego że zobaczenie ich po raz pierwszy zaskakuje swą pomysłowością. W oczy rzuca się świetnie zaprojektowana woda, wypływająca z pękniętych rur. Zresztą w mieście jest jej pełno, w końcu to podwodny świat, nie mogłoby jej nie być. Wygląda ona bardzo realistycznie, co pozytywnie wpływa na rozgrywkę. Warto zaglądać do każdego pomieszczenia, odkrywamy coraz to nowe zjawiska. Postaci także trzymają poziom, dzięki swej szczegółowości. Osobiście uważam, że oprawa wizualna należy do tych z wyższej półki i tu większość powinna się ze mną zgodzić. Oczywiście nie jest to jakaś kolosalna różnica w porównaniu do pierwszej części, ale i tak kapitalnie to wygląda. Twórcy udanie zmodyfikowali Unreal Engine. Klimat lat pięćdziesiątych i steampunk zachowany w 100%.

bioshock2photosbigdaddy.jpg

Kolejną mocną stroną Bioshock 2 jest oprawa muzyczna. Przy walce z przeciwnikami da się usłyszeć krzyki i jęki. Jakieś huki, zgrzyty dobiegające z końca korytarza potrafią podsycić atmosferę. Podczas gry towarzyszy nam muzyka z lat pięćdziesiątych, wszystko to istne cudo. Nawet możemy podejść do takich budek, gdzie twórcy dali nam możliwość posłuchania różnych utworów. Ogólnie to dźwięk jest tutaj, że tak powiem wyważony. Przy mniejszym nakładzie akcji słyszymy niskie brzmienia, przygrywające miłe rytmy z tamtych okresów. Jednak, gdy na ekranie zaczyna coś się dziać, gdy tempo akcji wzrasta, w tle rozlegają się wyższe tony. Wszystko to uwarunkowane jest tym, co się w danym przypadku dzieje. Twórcom wyszło to niezmiernie dobrze, z czego bardzo się cieszę.

Czy to był dobry pomysł?

Niemal w każdej grze, twórcy wdrażają tryb wieloosobowy. W Bioshocku jest to nowość. Sporo osób przed premierą wypowiadało się na ten temat, a co najważniejsze, nie byli dobrej myśli. Bioshock kojarzony jest z doskonałą fabułą, multiplayer to jedynie dodatek. Zupełna odwrotność, aniżeli w Battlefield: Bad Company 2. Kto by pomyślał, że w tym trybie może być jakakolwiek historia. Bynajmniej nie ja, nie słyszałem jeszcze o czymś takim. 2K Marines kolejny raz zaskakuje i czyżby wprowadza nowy trend? Ale zacznijmy od początku. Całość rozpoczynamy od wyboru postaci, których ogólnie mamy 6. Są to zwyczajni mieszkańcy Rapture. Następnie znajdujemy się w swojej kwaterze, gdzie słuchamy przemówienia Andrew Rayana. To życzenia z okazji nowego roku, bo cała multiplayerowa fabuła jest jakby kontynuacją z pierwszej części. Po całym tym przedstawieniu, dobierasz swój asortyment i ruszasz na akcję. Twórcy nie wymyślili zbytnio nic nowego, co mogłoby odświeżyć rozgrywkę wieloosobową jeżeli chodzi o tryby, których jest 5. Tak, więc jest zwykły Deathmatch, Capture the Flag, w którym chodzi o nic innego, jak porwanie Małej Siostrzyczki. Nie zabrakło także Last Splicer Standing, w którym jak sama nazwa wskazuje – trzeba przeżyć. Dostępny jest także ADAM Grab, tutaj trzeba tylko i wyłącznie utrzymywać przy sobie Little Sister. Ostatnim trybem jest Turf War, to coś na wzór Aneksji z Gears of War. Muszę z przykrością przyznać, że tryb wieloosobowy został wciśnięty na siłę i nie przypadł mi do gustu. Na mapach panuje istny chaos, w przeciwników trzeba wywalić cały magazynek, a czasem nawet i więcej. Dobrze jednak, że tryb dla samotnego gracza trzyma poziom. Oczywiście jest to kwestia gustów, bo spotykałem się z pozytywnymi opiniami na ów temat. Niemniej jednak nie podoba mi się, stąd też moja przygoda z sieciowym trybem nie była zbyt długa.

Szukając minusów, nie bardzo wiedziałem co tutaj wymienić. Choć nie, jest kilka rzeczy. Pierwszą z nich jest multiplayer, który twórcom się nie udał. Moim zdaniem kompletna klapa. Można przyczepić się także do trybu jednoosobowego. Nie ma tu jakichś innowacji w porównaniu do pierwszej części. Myślałem, że znów zostanę tak bardzo zaskoczony, jak przy poprzedniej odsłonie. Nie mówię tutaj, że Bioshock 2 jest zły, bo to zupełna nieprawda. Gra i tak trzyma poziom jedynki, ale zabrakło tu czegoś nowego. A tak poza tym, to ta gra jest chyba bez większych minusów, przynajmniej ja takowych nie uświadczyłem. A to dobrze świadczy o tytule. Nikt nie chciałby się denerwować podczas długich sesjach z tą grą. Na szczęście nie doznasz tego. O to możesz być spokojny.

To już koniec?

Po sukcesie Bioshock, niemożliwym było, aby druga część tego kultowego tytułu się nie pojawiła. Twórcy wiedzieli, że nie mogą zawieść. Nie zawiedli. Wielkie brawa dla oddziału 2K Marines, odwalili kawał dobrej roboty. Z czystego serca mogę każdemu polecić ten tytuł. Jeżeli ktoś uwielbiał pierwowzór, tutaj poczuje się jak w domu. Przygotuj się na długą przygodę, na zerwane noce z tą produkcją, która wcale nie jest krótka. Przejście gry zajmie Ci około 10h, więc nie jest źle. Warto powrócić do starego, dobrego[/b]

Plusy:

- fabuła

- oprawa muzyczna

- klimat

Minusy:

- multiplayer

- brak innowacji

Ocena ogólna: 9+

Edytowane przez DawidekFCB

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×