Skocz do zawartości
VERGILDH

Avatar: The Game

Rekomendowane odpowiedzi

avatar-the-game-logo.jpg

Recenzja Single Player

Filmowy Avatar stanowił przeogromny sukces finansowy – nie ma się co dziwić, bowiem produkcja promowała nie tylko powrót James'a Camerona na wielkie ekrany, ale także wykorzystywała nowatorską technologię 3D, która w połączeniu ze świetnymi efektami specjalnymi po prostu ryła beret. Nic więc dziwnego, że tytuł ten doczekał się egranizacji, a właściwie prequela. Avatar: The Game ukazał się na wszystkie możliwe platformy, ku uciesze wydawcy (Ubisoft) sprzedając się jak ciepłe bułeczki. Miałem przyjemność przetestować go w wersji na PS3 i... szczerze przyznaję, że nie taki diabeł straszny. Ale, zacznijmy od początku.

Akcja gry rozgrywa się na krótko przed wydarzeniami z filmu. W niezbyt odległej przyszłości, podróże międzyplanetarne nie stanowią już większego wyzwania. Około roku 2100 ludzie trafiają na księżyć Pandora – świat pełen przedziwnej, nietypowej flory i fauny, zamieszkiwany przez Na'vi – humanoidalne, inteligentne, niebieskoskóre istoty, przy których Michael Jordan wydaje się być istnym karzełkiem. Początkowo wszystko układa się pomyślnie – tubylcy okazują się być przyjaźnie nastawieni do przybyszów z gwiazd, którzy budują im szkoły i uczą ich swego języka (angielski). Szybko uruchomiony zostaje program Avatar – naukowcy zaczynają tworzyć swego rodzaju klony Na'vi, nad którymi kontrolę, wykorzystując najnowsze zdobycze techniki, sprawują (przenosząc do nich swój umysł) odpowiednio wyszkoleni „piloci”. Szybko jednak uwidacznia się ludzka pycha i chciwość – okazuje się, że pod powierzchnią Pandory zalegają złoża Unobtanium – minerału, którego cena za niewielkich rozmiarów bryłkę idzie w miliony dolarów. Jak nietrudno się domyślić, po niedługim czasie rozpętuje się wojna o kontrolę nad powierzchnią księżyca.

W tym właśnie momencie, po pięciu latach podróży, na Pandorze zjawiamy się My – i tylko od Nas zależy, jak dalej potoczą się jej losy.

avatar-the-game-20091123081028370_640w.jpg

Grę rozpoczynamy od wybrania jednej z kilkudziesięciu postaci – możemy wcielić się w kobietę lub mężycznę, nie różniących się od siebie absolutnie niczym prócz wyglądu. Pierwsze zadania nie są zbyt skomplikowane – mają wprowadzić nas w świat gry, zapoznać z mechaniką, sterowaniem oraz dostępnymi środkami transportu. Po około 25 minutach przejmujemy kontrolę nad naszym drugim ciałem, tytułowym Avatarem. I tutaj pojawia się pierwszy mały zgrzyt – w zasadzie o sytuacji na planecie nie wiemy zbyt wiele, kiedy zostajemy postawieni przed dokonaniem wyboru, który zdeterminuje sposób, w jaki wyglądała będzie rozgrywka już do końca gry – po około godzinie musimy wybrać, czy chcemy walczyć po stronie ludzi, czy też Na'vi. Gra robi w tym momencie automatyczny save, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by po ukończeniu jej po jednej stronie, spróbować swoich sił po drugiej.

Pandora to piękne, ale też niebezpieczne miejsce. Obok bezbronnych stworzeń, egzystują tutaj też niezbyt przyjaźnie nastawione do otoczenia „zwierzęta” i rośliny. Część tego świata stanowią także Na'vi, wobec czego jeśli zdecydujemy się na rozgrywkę jako jeden z nich, nasza obecność w dżungli niemal nikomu nie przeszkadza. Jednak ludzie stoją tutaj na zdecydowanie gorszej pozycji – ich wrogiem są nie tylko tubylcy, ale praktycznie wszystko dookoła, poczynając od drapieżnych kreatur, takich jak na przykład Viperwolf, na mięsożernych i całkiem groźnych roślinach kończąc. Podróż w głąb dziczy z gołymi rękami nie wydaje się więc dobrym pomysłem. W takim razie, co pomoże nam przetrwać w tym niegościnnym środowisku?

avatar-the-game-20091123081058057_640w.jpg

To, do jakich narzędzi eksterminacji przeciwników będziemy mieli dostęp, zależy od tego po której stronie konfliktu się opowiemy. Jako Na'vi, prócz bardzo skutecznego łuku, kuszy i karabinu maszynowego (kiepskiego), do naszej dyspozycji oddana zostaje także broń biała – noże bojowe (szczególnie przydatne na krótkim dystansie, w starciu z jednym przeciwnikiem), maczugi (idealne przeciwko pojazdom i mechom) oraz laski (staffs) – nieocenione w walce z kilkoma przeciwnikami naraz. System walki sprowadza się w zasadzie do mashowania jednego przycisku (R1/RB). Po wyprowadzeniu czterech celnych ciosów, możemy użyć ciosu specjalnego. Szczerze przyznaję, że po cichutku liczyłem na nieco większą różnorodność.

Jako człowiek posługiwać będziemy się tylko i wyłącznie bronią palną, poczynając od pary pistoletów z nieograniczoną ilością amunicji, przez karabiny maszynowe i shotguny, po granatniki i miotacze ognia. Gra spisuje się nieźle w roli shootera TPP, choć nie obyło się bez zgrzytów. Brak ciosu kolbą można jeszcze przeboleć, ale zooma czy cover systemu już nie za bardzo. Niemniej jednak, po przyzwyczajeniu się do mechaniki gry, strzela się całkiem przyjemnie.

Używać możemy także umiejętności, które nieraz uratują nam skórę w trakcie ostrzejszej zadymy. Oprócz wspólnych, takich jak chociażby niezastąpione leczenie, dla każdej z ras przygotowanych zostało kilka umiejętności specjalnych. I tak oto, Na'vi na przykład mogą wezwać na pomoc Viperwolf'a, a po rozwinięciu postaci - Thanatora (stworzenie wyglądające jak krzyżówka przerośniętego wilka z tygrysem), czy wysłać na przeciwnika stado ptaków (zastanawiam się, czy tego słowa nie wziąć w cudzysłów); z kolei grając jako człowiek, pomocne może okazać się na przykład wezwanie nalotu na określony obszar.

Zadania stawiane przed graczem, nie są zbyt skomplikowane – zabić kogoś, przynieść coś, bronić konkretnego miejsca przez określony czas. Za ich wykonywanie, a także za zabijanie przeciwników otrzymujemy punkty doświadczenia – po uzbieraniu odpowiedniej ich ilości awansujemy na kolejny poziom, za co nagrodą są ulepszenia do broni, pancerza oraz nowe umiejętności. Tutaj wypada wspomnieć o kolejnej wadzie – wiem, że to nie RPG, ale szkoda, że nie mamy choćby znikomego wpływu na to, jakie bonusy odblokowujemy.

avatar-the-game-20090923020805272_640w.jpg

Świat podzielony został na lokacje, do których dostęp otrzymujemy w miarę postępów w grze. Ich konstrukcja przypomina te z innej produkcji wydanej pod szyldem Ubisoftu - Far Cry 2 – poruszamy się bowiem po z góry wytyczonych „korytarzach”, a jakakolwiek próba zejścia z wyznaczonej przez twórców ścieżki, kończy się bliskim spotkaniem trzeciego stopnia z niewidzialną ścianą. Choć z drugiej strony przyznać trzeba, że trasy te są ze sobą całkiem nieźle poplątane, co sprawia, że zawsze mamy do wyboru jedną z kilku dróg dotarcia do celu, więc w ogólnym rozrachunku wcale nie jest tak źle.

Po lokacjach porozrzucane zostały znajdźki, tzw. Cell Samples - jeśli uzbieramy odpowiednią ich ilość, do naszego użytku zostaje oddany lek, którego wypicie tuż przed śmiercią pozwala nam na dalsze prowadzenie walki; co w połączeniu z i tak niskim poziomem trudności (który szczególnie rzuca się w oczy, jeśli gramy jako człowiek – Na'vi pod ostrzałem z Machine Gun'a padają jak muchy) sprawia, że na dobrą sprawę, w Avatar: The Game jesteśmy nieśmiertelni (co prawda zdarzyło mi się kilka razy zginąć, jednak szarża na grupkę uzbrojonych w shotguny żołnierzy RDA z maczugą w ręku od początku była skazana na porażkę).

Sporo czasu spędzimy na własnych nogach, jednak często przyjdzie nam zawrzeć więź (zwrotu tego używam raczej mając na uwadze filmowy oryginał, bowiem w grze coś takiego jak Tsahaylu nie występuje) z niektórymi zwierzętami/zasiąść za sterami kilku rodzajów pojazdów. Ilość środków transportu, które zostały oddane do dyspozycji rasie Na'vi nie jest zbyt duża – sześcionogie odpowiedniki ziemskich koni (Direhorse), Ikrany (zwane przez ludzi Banshee) – latające stworzenia, przypominające wyglądem smoki... (według mnie karygodnym błędem było uczynienie z nich bezbronnych istot – bo przecież potencjał w powietrznych walkach między nimi a pojazdami RDA był przeogromny)... i to w zasadzie tyle. A, prawie zapomniałem – w jednym, jedynym momencie, przyjdzie nam dosiąść Thanatora.

Ludzie mogą liczyć na większą różnorodność – w trakcie gry będziemy mieli okazję pokierować nie tylko lekkim i szybkim buggy, ale także ciężkimi pojazdami wyposażonymi w CKMy i wyrzutnie rakiet; znanymi z filmu mechami (posiadającymi naprawdę kiepski pancerz) czy polatać scorpionem.

avatar-the-game-20090819102559947_640w.jpg

Na osobny akapit zasługują jeszcze dwa elementy gry. Piewszym z nich jest Pandorapedia – prawdziwa kopalnia informacji na temat całego uniwersum. Drugi, jest zdecydowanie bardziej interesujący – w grę wbudowany został tzw. tryb Conquest, będący prostą strategią turową, w której naszym celem jest produkcja wojsk (piechota, większe jednostki naziemne i jednostki latające) i zdobycie kontroli nad jak największym obszarem planety. Miła odskocznia od mordowania przeciwników własnymi rękoma.

Pora zająć się grafiką. Oczywiście nie ma mowy o dorównaniu filmowemu oryginałowi (kto wie, może w następnej generacji konsol), ale moim zdaniem i tak wszystko wygląda jak należy. Jest kolorowo, tekstury są ostre, roślinność kołysze się pod wpływem wiatru, Ikrany czy mechy poruszają się niemal dokładnie tak jak filmowe oryginały. Choć animacje ruchów bohatera i wybuchów mogłyby być troszkę bogatsze, nie ma sensu czepiać się na siłę – pod względem oprawy, Avatar wypada co najmniej dobrze. Solidna, rzemieślnicza robota.

avatar-the-game-20090923020750429_640w.jpg

Podobnie jest z warstwą dźwiękową – wystrzały, wybuchy, pojazdy, zwierzęta, głosy postaci – wszystko brzmi tak jak powinno. To samo tyczy się soundtrack'u, który przywodzi na myśl ten z filmu – krótko mówiąc – jest dobrze.

No więc – warto, czy nie warto? Gra skierowana jest przede wszystkim do zagorzałych fanów filmu, zdolnych przymknąć oko na kilka wad, które i tak nie przeszkadzają im czerpać ogromnej przyjemności z wcielenia się w żołnierza RDA/wojownika Na'vi i zwiedzania miejscówek podobnych do tych z ukochanego filmu. Niemniej jednak, pozostali również powinni się tym tytułem zainteresować – bowiem niska cena i długość gry (około 20 godzin dla obu ras) zdecydowanie przemawia za tym, by dać Avatarowi szansę.

Grafika – 7

Dźwięk – 8

Grywalność – 7+

Ogółem - 7+

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×