Skocz do zawartości

Odpowiedzi dodane przez Kazuo


  1.  

    gWt8ZMH.jpg

     

     

    "Źle się dzieje w branży giereczkowej" - taka oto odkrywcza myśl uderzyła mnie dzisiaj podczas dłuższego posiedzenia na kiblu, kiedy akurat czytałem smutnego newsa o zamknięciu Visceral Games . Kasowanie utalentowanych teamów, wysokie ceny gier (zwłaszcza cyfrówek), atakujące z każdej strony DLC, nierzadko stanowiące zwyczajnie wyciętą zawartość z podstawki, czające się w ciemnościach mikrotransakcje, gry w odcinkach, Pay to Win, gry-usługi, coraz większy nacisk kładziony na multiplayer, a tym samym stopniowe odchodzenie od klasycznego singla, gry robione za ogromne pieniądze, śliczne i efektowne, ale jednocześnie zimne, pozbawione "duszy", kunsztu oraz zapału twórców, w końcu tytuły świadomie robiące z gracza debila, prowadzące za rączkę, dające minimum swobody, nastawione na twarde skrypty, najlepiej to z minimalnym udziałem grającego (czy może raczej oglądającego). Miło mi donieść, że The Evil Within 2 nie jest niczym z powyższych. To tytuł stworzony z pasją, przez weterana gatunku survival-horrorów, gra z krwi i kości, solidna gameplay'owo perełka przypominająca najlepsze czasy psx / ps2. Capcom w tym roku dało radę serwując REVII, ale dopiero Shinji Mikami za sprawą swojego najnowszego dziecka pokazał jak się powinno robić współczesne horrory. Mimo, że nie wszystko zagrało tak jak powinno (o tym już za chwilę), to i tak wiara w giereczki została przywrócona. 

     

     

    f0tNgTo.jpg

     

    6pcATgW.jpg

     

     

    Ponownie wbijamy w przepocone łachy Sebastiana Castellanosa, bohatera pierwszej części, który po powrocie z "Latarni" próbuje pozbierać się do kupy. Delikatnie mówiąc idzie mu to nie najlepiej, gość totalnie się zżulił, chleje na umór w taniej spelunie, w dodatku dręczą go koszmary związane ze śmiercią córki. Szybko okazuje się, że niepotrzebnie, gdyż dzieciak żyje, w dodatku został wykorzystany jako królik doświadczalny w nowym i bardzo niebezpiecznym eksperymencie organizacji Mobius. Oczywiście jak to w horrorach bywa wszystko się pieprzy, a nasz dzielny ex-detektyw podejmuje próbę ratowania córki, ponownie zanurzając się w świecie najmroczniejszych koszmarów, nie spodziewając się nawet jakie atrakcje go czekają.

     

    Tutaj od razu duży plus, bo scenariusz został o wiele lepiej poprowadzony niż w pierwszej części. Sebastian w końcu zyskał osobowość, a sama historia stała się bardziej osobista i nie stanowi już tylko pretekstu by ślepo brnąć przed siebie, ale jest ważnym elementem całości. Ofkors w żadnym wypadku nie jest to poziom Silent Hill 2, brakuje mocniejszych zwrotów akcji, jest dosyć przewidywalnie, ale opowieść i tak potrafi wciągnąć. W trakcie przygody trafimy na kilku towarzyszy broni jednak największe wrażenie robią badguy'ie na czele z psychopatycznym Stefano Valentinim, niespełnionym artystą, który lubuje się w zadawaniu cierpienia swoim ofiarom i fotografując je w bardzo "rozrywkowych" pozach, ze śmierci i makabry dosłownie tworząc zwichrowaną sztukę. Nie będę spoilerował co i jak, gościa trzeba zobaczyć w akcji (podobnie jak jego "wynalazki"), dawno w grach nie było takiego pop*erdoleńca :uff:

     

    rUc14c2.jpg

     

    FmqRN7p.jpg

     

     

    Mała mieścina wzorowana na amerykańskich prowincjach, pochmurna noc, niepokojąca cisza, w końcu my, niepewnym krokiem przemierzający skąpane w mroku ulice. Wydaje się spokojnie, aż nadto. Nagle dobiega nas przerażający ryk oraz tupot stóp i już wiemy że zostaliśmy zauważeni przez czające się gdzieś w ciemnościach monstrum. Załącza się jeżący włosy na plecach motyw dźwiękowy, od razu więc rzucamy się do ucieczki nerwowo rozglądając się za kryjówką. Chowamy się w gęstych krzakach, w ostatniej chwili, gdy zza rogu wyskakuje obsmarowane juchą monstrum przeżuwające jeszcze swoją poprzednią ofiarę. Gość zatrzymał się dosłownie dwa kroki przed nami, głośno charhając i rozglądając się na boki nieświadomy naszego położenia. Zaczyna przeszukiwać otoczenie, jeszcze chwila i na nas wpadnie. W akcie desperacji sięgamy po pustą flaszkę, którą rzucamy o pobliską ścianę, by odciągnąć potwora, a gdy ten idzie sprawdzić źródło hałasu, wyciągamy nóż, zbliżamy się do niego po cichu na chwiejnych nogach i... jebać nóż, wyciągamy zamiast tego zza pazuchy strzelbę i odstrzeliwujemy dziadowi łeb rozkoszując się fontanną juchy. Hłe hłe, to go nauczy! 

     

    Spece z Tango Gameworks nie próbowali tu odkrywać koła na nowo, tak więc gra stanowi mix znanych i sprawdzonych od dawna rozwiązań. Akcję obserwujemy z perspektywy TPP, podczas celowania kamera ustawia się za prawym ramieniem, mamy możliwość przyklejenia się do osłon, trochę sobie strzelamy, trochę skradamy (na wyższych poziomach zalecane jest to drugie z uwagi na chroniczny brak nabojów), sporadycznie pojawiają się sekwencje QTE (raczej mashowanie przycisku niż testujące refleks sekwencje z RE4), nie mogło zabraknąć ulepszania postaci / broni oraz lekkiego craftingu (można nawet odblokować bullet-time). Jest miodnie i to bardzo. Nie do końca z kolei czuję się przekonany jeżeli chodzi o otwarte tereny. Z jednej strony mamy dzięki temu możliwość zwiedzania ciekawych lokacji, uczestniczenia w świetnych questach i odkrywaniu sekretów miasteczka Union, ale z drugiej kompletnie rozbija to płynność rozgrywki i trochę psuje klimat. Tutaj każdy będzie musiał sobie odpowiedzieć sam czy taka forma rozgrywki mu się podoba, moim zdaniem jednak lepiej by było, gdyby gra była bardziej liniowa, a zatem spójna. Piaskownica w horrorach nie jest potrzebna, nawet taka mini-piaskownica jak w TEW2, czasem łapałem się na tym, że zamiast ruszyć akcję do przodu to traciłem czas na grzebanie po śmietnikach w poszukiwaniu surowców. Szkoda również, że po macoszemu potraktowano zagadki logiczne, te co są rozwiązałoby nawet dziecko z autyzmem, tak samo walk z bossami były lepsze w pierwszej części. 

     

     

    rbtm60L.jpg

     

    ajKzIHW.jpg

     

     

    Ogromne znaczenie w tej grze odgrywa dźwięk. Fantastyczne są efekty broni, te nie tylko mają powera (czuć moc i odrzut), ale też brzmią niesamowicie, zwłaszcza shotgun i snajperka. Voice acting jest wzorowy, aktor podkładający głos Sebastianowi brzmi podobnie do Max Payne'a :olo: muzyka jeży włosy na plecach, mnie kilka razy wręcz sparaliżowała :ohgod: No i najważniejsze - grać tylko na słuchawkach! Bardzo dobrze sprawdza się wtedy nasłuchiwanie kroków przeciwników, wiadomo skąd dokładnie mogą się pojawić, trochę ułatwia to nam utrzymanie się przy życiu.

     

    Wizualnie z kolei jest już tylko poprawnie. Otoczenie nie powala ani ilością detali ani bogatymi teksturami, animacja potrafi chrupnąć przy większych zadymach, a w drugiej fazie rozgrywki zaczynają słabować lokacje. W dalszej części bywa różnie, bo na przykład pojawiają się sceny za dnia (klimat leci na pysk), przy udziale kompanów i częściej dochodzi do ostrzejszych wymian ognia. Niemniej zaręczam, że przemykanie po nawiedzonym urzędzie, teatrze, walka na placu z monstrum stanowiącym zlepek różnych zwłok czy zabawa w chowanego ze zjawą z najgorszych koszmarów (nie da się jej zabić) stanowią jedne z najmocniejszych scen w grach wideo i ostro wryją Ci się w beret. 

     

     

    oYQRGM6.jpg

     

    WCwMMa5.jpg

     

     

    Gra ma parę gorszych momentów, ale suma summarum jest bardzo solidna, na drobne wady spokojnie można przymknąć oko. Przede wszystkim oferuje zdrowy czas gry (pierwsze podejście zajęło mi 22 godziny) i spory poziom wyzwania (polecam grać od razu na hard, większa wczuwa, konieczność oszczędzania pocisków i przemykanie w cieniu). Jedna z bardziej klimatycznych gier na current-genach, nie obraża inteligencji gracza, nie traktuje go jak kretyna, zapewnia nagłe skoki adrenaliny (grać wyłącznie w nocy) i potrafi przestraszyć. Spełnia swoje zadanie zarówno jako kompletny tytuł dla wymagających graczy, jak i solidny straszak. Resident Evil naszych czasów.  

     

    9-/10 

     

     

    • Like 2

  2. Widzę, że niemal zerowe zainteresowanie grą, a szkoda bo jest świetna, zwłaszcza w multi. Obecnie kończę story i powoli przenoszę się na Destiny 2, ale gdyby ktoś miał ochotę pobawić się w Revelations w trybie Szturmu, to śmiało można wysyłać zapro do wspólnego grania

     

    Kazuo_PL


  3.  

    Mógłbyś opisać ten tryb kooperacji bo mnie zaciekawiło?

    Pakiet niezbyt długich misji do rozegrania w 2-3 osoby na mapach z U1-U3, walka z SI i wypełnianie zadań. Miła odskocznia od typowego PvP.

    • Like 2

  4. Jeszcze może się popłacz? Czasu było mnóstwo, cała para jednak poszła w kampanie fabularną, a multi zwyczajnie olano. Jest bardzo skromnie i z kompletnie niepotrzebnymi błędami, takie są fakty. Oczywiście nikt ci nie zabroni cieszyć się tymi ochłapami, które oddano nam do dyspozycji, tak samo jak mi nikt nie zabroni tego stanu rzeczy krytykować. No, ale w sumie masz rację, mniejsza z fajnymi trybami czy bardziej dopracowanymi mapami, ważne że mamy pierdyliard nikomu niepotrzebnych ciuszków dla postaci i skórek do broni, to w końcu najważniejsze w tej rozgrywce ;)

     

     

    A jakie tryby były w poprzednich uncharted multi że to w czwórce jest złe? Nie grałem w poprzednie uncharted multi natomiast zagrałem w to w czwórce i gra mi się kapitalnie. To jakie w poprzednich uncharted były tryby że są tak chwalone?

    Przede wszystkim była możliwość grania bez tych wszystkich śmiesznych dopalaczy i innych udziwnień- tylko Ty, Twoje ziomy, drużyna przeciwna oraz Wasz skill, ot taki tryb dla oldschoolowców, którym nie w smak współczesne bajery. Był również deathmatch w stylu każdy na każdego, tryb kooperacji (dla wielu najlepszy ze wszystkich), Eliminacja, gdzie każdy gracz miał tylko po jednym życiu na rundę (wymuszało to spokojniejsze, bardziej taktyczne podejście, świetnie się w to grało) oraz Starcie trzech drużyn, czyli Ty i Twój kumpel kontra dwa przeciwne teamy. Ogólnie poprzednie części na dzień dobry oferowały znacznie większą różnorodność zabawy, każdy gracz mógł znaleźć coś dla siebie i ciężko się było nudzić.

     

    • Like 1

  5. Pisałem to w odniesieniu do multiplayera, za który odpowiedzialna zapewne była inna grupka ludzi. Story to inna sprawa. Wystarczy zresztą poczytać na głównym forum gry ile jest narzekań na obecny stan multika, to że jest źle, to nie jest tylko moje zdanie.


  6. Gra była kilka razy przekładana, mieli sporo czasu żeby przygotować wszystko na start, nie ma na to usprawiedliwienia. Rozpiskę widziałem i jest zwyczajnie śmieszna, niech sobie dodają wszystko w takim tempie, ale do tego czasu większość graczy zdąży już sobie odpuścić tego multika, taka prawda. A zrezygnowanie z ranków nie ma żadnego sensu, niczemu to nie wadziło, a zawsze była to jakaś dodatkowa motywacja do grania. Wbicie maksymalnego lv. w TDM to kwestia kilkudziesięciu meczy, co dalej? bawienie się w odkrywanie dodatkowych ciuszków? Bo nic innego tu nie ma. Jakoś w U3 prawie wszystko było day 1 i od początku grało się świetnie, tutaj jest bieda i nędza. I piszę to jako wielki fan multiplayera w Uncharted, który w poprzednich częściach spędził grube kilkaset godzin. Niestety, bezmyślność i lenistwo twórców potrafi zaprzepaścić największy potencjał.


  7. Z Multi jest ten problem, że jest po prostu niekompletne. 4 (a tak naprawdę to tylko 3) tryby, 8 map i brak rang. Serio? Gdzie Deathmatch każdy na każdego, gdzie Eliminacja, gdzie starcie trzech drużyn? Co z co-opem? I dlaczego nie można wbijać levelu postaci, kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby z tego zrezygnować? Jasne, dodatkowa zawartość ma pojawiać się z czasem, ale co to w ogóle za wymówka. Sytuacja podobna jak ze SFV, na tę chwilę zwyczajnie brakuje wszystkiego, a najbardziej chyba motywacji do grania. Naprawdę szkoda, bo strzela się świetnie i jest ogromny potencjał, jednak jeżeli ND szybko nie doładuje multiplayera zawartością, to ten tryb umrze w ciągu kilku tygodni. Ja póki co jeszcze gram i przez jakiś czas mam zamiar grać dalej wierząc, że deweloper się opamięta i wysłucha zażaleń graczy (wystarczy wejść na główne forum gry, żeby przekonać się ile tego jest), ale póki co jest kiepściutko. 

    Gdyby ktoś miał ochotę na wspólne granie to zapraszam. ratio 3.0, powoli zbliżam się do najwyższego odznaczenia w drużynowym deathmatchu

     

    Kazuo_PL


  8.  

    Cały czas zastanawiam się nad zakupem. Możecie mi powiedzieć co można robić w tej grze jak już skończy się wątek główny i fabułę?

     

    Masz jeszcze tonę questów pobocznych oraz potyczek. Do tego dochodzi rozbudowa bazy, znajdźki do odkrycia (ponad 200 sztuk), odblokowuje się możliwość powtórzenia zadań głównych na wyższych poziomach trudności, a jak wbijesz 30 lv dochodzą jeszcze misje daily. Z tego wszystkiego największą frajdę i tak sprawia śmiganie po Dark Zone, wbijanie co raz to wyższej rangi, zgarnianie lootu za pokonanych tam przeciwników i rozwijanie swojej postaci. U mnie niemal 100 godzin na liczniku, póki co zero znudzenia i cały czas mam powód by grać dalej.

    • Like 1

  9. Ja właśnie polecam pograć samemu, wciągnąć się w klimat miasta posłuchać znalezionych raportów, czy rozmów telefonicznych. Wsiąknąć idzie i to mocno :) Nabić 30 lvl i wszystkie inne rzeczy ogarnąć do roboty w kilka dni to skrócenie sobie czasu zabawy i może pojawić się nuda .

    Zawsze,można do kogoś dołączyć gdy najdzie ochota na wspólne wojaże.

    A

     

    Solo też można grać, ale wiele się wtedy traci. Gra jest wyraźnie skonstruowana, żeby szaleć w grupie, widać to po budowie lokacji, wymagających zadaniach, które pojawiają się później i dostępnym niemal w każdej chwili matchmakingu. A Dark Zone, czyli najlepsza rzecz w tej grze? Samotnik nie ma tam czego w ogóle szukać, raz że jest wtedy non stop pod górkę (przeciwnicy są bardzo silni), a dwa - o wiele mniej grywalnie. Klimat miasta? Nie widzę żadnego problemu, żeby chłonąć go wraz z kolegą przy boku. Nie oszukujmy się i nie oszukujmy innych, wystarczy pograć z pół godziny z dobrą ekipą, żeby poczuć jak wiele wnosi tu rozgrywka kooperacyjna i jak wiele się traci biegając po NY samemu.


  10. Skorzystałem może ze 2 razy w ciągu 70 godzin gry. Lepsze przedmioty można dostać u zwykłych sklepikarzy lub w Strefie Mroku, dopiero później, kiedy otrzymujemy dostęp do rzadkich schematów crafting zaczyna nabierać sensu. Nie ma w tym żadnej filozofii, po prostu tworzy się bronie i części ekwipunku w oparciu o wspomniane schematy. Od siebie mogę dać jedną radę - zbierajcie tyle surowców ile się tylko da (można je zgarnąć w sklepach gęsto rozsianych po mieście) i nie marnujcie ich na byle co. W późniejszej fazie gry poprzerabiajcie je na surowce wyższego poziomu (oznaczone na żółto), ponieważ te będą przydatne do wytworzenia unikatowych przedmiotów.

    • Like 1

  11. Wczoraj trochę mocniej pograłem i przyznam, że powoli zaczynam się wkręcać. Mam już wybraną broń i perki, mniej więcej ogarniam mapy, ale i tak do poziomu innych graczy sporo mi brakuje - refleks oraz praca zespołowa niektórych ludzi potrafi przytłoczyć, często nie jestem w stanie nawet dobrze wymierzyć i już gryzę glebę. No, ale trening czyni mistrza, w porównaniu do pierwszych godzin poprawa jest wyraźna, więc się nie zniechęcam.


  12. Hejka wszystkim. Dopiero co kupiłem grę - szukałem czegoś fajnego i w miarę skillowego do popykania w multi (Destiny mi nie przypasiło) i jakoś tak akurat wypadło na BO3. Jako, że nigdy wcześniej w poprzednie CoDy nie grałem, to prosiłbym o jakieś dobre rady na start dla świeżaka w temacie. W razie czego jestem też jak najbardziej chętny na wspólne granie (spoko, szybko załapuję co i jak, więc długo nie będę lamił), psn id: Kazuo_PL


  13. Dlatego najlepiej w miarę możliwości grać z kimś znajomym - raz, że taki ci nie sp*erdoli w trakcie meczu, a dwa że po pewnym czasie wiadomo czego się spodziewać i można już tworzyć naprawdę zgrane akcje. Sam z randomami gram tylko w ostateczności.


  14. Wolałbym w to miejsce coś a'la Tofu z RE2 - umiejętne lawirowanie między przeciwnikami bez zabijania ich zawsze dawało mi więcej frajdy. Niestety uniki w tej grze to jakaś padaka, lokacje są ciasne, a stwory szybkie i zbyt gęsto rozsiane.

×