Skocz do zawartości

Odpowiedzi dodane przez Kazuo


  1. Miałem podobnie z tą ropuchą, o krok od śmierci i restartu, ale na szczęście zdążyłem się wyrwać. Ogólnie trofea lepsze i bardziej przemyślane niż w Remake'u, jedynie Leech Hunter (konkretnie zabicie wszystkich przeciwników) było wkurzające.


  2. GoW to taki odmóżdżacz i ciężko z tym polemizować. Jak zresztą większość slasherów  gier wideo.

     

    Naprawione. Slashery, bijatyki, strzelaniny, wyścigi, platformery - typowe odmóżdżacze, w które gra się po prostu dla relaksu. Nie rozumiem narzekania, jak ktoś czytał jakąkolwiek recenzje GoW 3 to powinien dokładnie wiedzieć z czym ma do czynienia, tym bardziej, że tak naprawdę niczym ta część nie różni się od poprzednich.


  3. Mam znajomego, który co mecz potrafi robić takie akcje, że mi gały z orbit wyskakują. A ze schranzem gram od czasu do czasu i przyznam, że z meczu na mecz staje się coraz lepszy ;)


  4. Ja wolalbym summony z X tam to rzeczywiscie byl z nich uzytek, a tak to sa byle tylko byc.....

    W dziesiątce były przegięte, jeden z tych powodów, dla których FFX, to najłatwiejsza część serii. Nie chciałbym powtórki w FFXIII-2, dlatego mam nadzieję, że lepsze potworki będą bardzo trudne do zdobycia.


  5. 1. Nie wiem czy jest to reguła, ale ja zawsze miałem spore problemy z wyszukaniem kompletu graczy na arenach z DLC. Chociaż może też zależy to od trybu gry. Zresztą, poza "The Highrise" te mapki nie są warte wydania nań kasy.


  6. Lol, ktoś tu naprawdę nie rozumie idei dyskusji. Czemu negatywne opinie na temat danej rzeczy miałyby być zabronione? Każdy ma prawo do swojego zdania, o ile tylko robi to w sposób kulturalny i nienarzucający się. Mi się na przykład podoba, że Siriondel tak uparcie obstaje przy swojej opinii - nie zgadzam się z nim, ale chętnie powymieniam się argumentami. A kto nie ma ochoty na dyskusję, ten niech zaciśnie poślady i siedzi cicho. Tyle.


  7. Dzięki super-sztywniackiemu systemowi walki była na niego jedna taktyka na 45 minut, dzięki czemu każda walka w jej wykorzystaniem wyglądała identycznie. Dark Aeony to samo, jedynie Dark Bahamut sprawił mi małe kłopoty dopóki nie doładowałem trochę Luck.

    A taktyka pewnie sama wpada do głowy, najlepiej jeszcze przed rozpoczęciem walki :thumbsup:. Nie, ani starcie z Penance ani Dark Aeonami (tym bardziej z Yojimbo czy Magus Sisters) nie należy do prostych zadań. Nawet jeżeli ktoś ma uber napakowane postacie, to trzeba jeszcze mieć trochę oleju w głowie, żeby wygrać - tutaj już same ataki fizyczne i leczenie nie pomogą.

    Nie, system rozwoju jest beznadziejny bo w sposób z najbezczelniejszy z możliwych doprowadza do tego, że wszystkie postacie umieją dokładnie to samo. Te same staty, te same skille, jedynie overdrive'y stanowią różnicę ale i tak niewielką, bo nie mają żadnego znaczenia przy 255 Str. W żadnym innym FF nie jest to podane w taki sposób i tak wcześnie. Już ósemkowy Junction był ciekawszy i stwarzał fajniejsze możliwości, nie wspomnę o materiach czy najlepszym chyba systemie FF IX. I stąd bierze się prostackość tej gry.

    Oczywiście, w pewnym momencie wszyscy bohaterzy stają się tacy sami, jednak to dopiero po dłuższym czasie. Tak naprawdę przekonają się o tym jedynie ci, którzy postanowią spędzić z FFX grube kilkadziesiąt (kilkaset?) godzin grania i przeznaczą większość tego czasu na pakowanie. Podczas przechodzenia samego wątku fabularnego kompletnie tego nie widać, a zaawansowana wersja Sphere Grid (przypominam, że ta nie prowadzi nas po sznurku) pozwala nieźle kombinować, bardziej niż jakikolwiek system rozwoju postaci z poprzednich FF'ów.

    Miasta? Tętniące życiem? Gdzie, Luca? Nazywasz to "miastami tętniącymi życiem"?

    W porównaniu do FFXIII są to wręcz przeludnione lokacje ;)

    Fabuła nie grzeszy skomplikowaniem w żadnym FF, ale tutaj wzbudziło to nawet moje zażenowanie, osoby dla japońskiej tandety bardzo tolerancyjnej. Pustą i tak Spirę napada nemezis (niech będzie) w postaci przerośniętego wieloryba (what?), do czego dorobiono naiwną historyjkę o wojnie żeby pasowało to "zwrotu akcji" na koniec kiedy okazało się że za wyrośniętym wielorybem stoi wyrośnięty kleszcz czy co tam innego. Podlane żałośnie wyreżyserowanym motywem pseudoromansowym dwójki protagonistów. Na pewno opowieści z innych FF można także sprowadzić do pewnego poziomu, ale każdy jeden element był zrobiony i podany lepiej. Od FF4 do 13. Każda jedna historia wciągała jako znacznie dojrzalsza od tego wynalazku. A "bajka" to była w FF IX i była to dobra bajka.

    Pięknie spłyciłeś całą fabułę. Historyjka może i jest naiwna i banalna, ale nie można jej też odmówić kilku świetnych zwrotów akcji, niektórych fajnie przedstawionych bohaterów oraz tego, że autentycznie wciąga. Dla mnie to jest bajka - głupiutka, przekoloryzowana, ale przyjemna w odbiorze. Polecam sprawdzić w akcji FFX-2, tam dopiero masz żenujący scenariusz :happy:


  8. A dla mnie rewelka - świetny system, fajne walki, ogromne tereny (gratka dla fanów eksploracji) + monumentalny design niektórych lokacji, masa questów, zabawa w polowanie na unikatowe stwory (w miejsce raczej monotonnej Monster Areny z FFX), o niebo poważniejsza i ambitniejsza fabuła (w końcu przerwa od ratowania świata. Jeden z lepszych Fajnalów IMO. Z drugiej strony część nieco inna niż poprzednie przez co zapewne nie przypadła do gustu wielu ortodoksyjnym fanom serii.


  9. Przecież w FFXII sami dyrygujemy wszystkimi postaciami dobierając im zawczasu odpowiednie komendy, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem, bo zapobiega chaosowi na polu walki i pozwala skupić się na toczeniu bitwy. Mi się nic nie rozbiegało po tunelach :happy: Trudność tej części polega na dopakowanych i bossach i starciach z większymi chmarami przeciwników - nie ma mowy o stylu gry z FFX, gdzie wystarczyło tłuc bydlaków w obojętnie jaki sposób i od czasu do czasu się leczyć, a w kryzysowych sytuacjach ratować się summonami. Tutaj trzeba cały czas trzymać rękę na pulsie, kombinować z atakami i bacznie obserwować pole bitwy, gdyż chwila nieuwagi może kosztować nas game over, no i same aeony są POTĘŻNIE osłabione. Pakowanie postaci też za bardzo nie pomaga. W sumie w FFXII zginąłem więcej razy niż w trzech poprzednich częściach razem wziętych.


  10. OK. Zadam więc pytanie: Czy uważasz, ze FFy są trudnymi grami? Ja uważam, że nie. Słowem, nie powinniśmy analizować, która jest trudniejsza, bo jest to bezsensu.

    Szczerze? Erpegi z reguły nie są trudnymi grami, Finale tym bardziej. Właśnie dlatego, będąc przyzwyczajonym do ogólnej łatwości poprzednich odsłon, dwunastka w pewnym stopniu mnie zaskoczyła. Nie jest to mega trudna gra, ale w skali serii stanowi pewne wyzwanie.


  11. Uber bossowie padający od jednego ciosu? Final boss padajacy od dwóch i tylko dlatego że walka miała dwie fazy?

    Rozumiem, że masz na myśli potężnie napakowaną postać, bo inaczej za nic nie zabiłbyś ostatnich bossów jednym czy dwoma ciosami. Też mi odkrycie, podobnie jest w większości erpegów. I za nic nie uwierzę, że Penance nie sprawił Ci kłopotów.

    System rozwoju jest świetny, powiedziałbym nawet, że jeden z lepszych jakie pojawiły się w serii - przede wszystkim jest elastyczny i pozwala na sporo swobody w kreowaniu własnych postaci. Świat nie jest pusty; miasta tętnią życiem, NPC'ów nie brakuje. Polecam obczaić FFXIII, tam to dopiero masz pustkę. A fabułka? Jak w każdym Finalu - zgraja dzieciaków ratująca świat przed złym badguyem. Ot, bajka. Ogólnie, to ładnie się rozpędziłeś z tą krytyką, bo podobnie to można zjechać Finale 7-9.


  12. Powalać może nie powalał, ale różnica w trudności między takim FFXII, a FFX jest bardzo wyraźna. W dziesiątce duże znaczenie ma to jak się poprowadzi Sphere Grid, jeżeli ktoś wybierze zaawansowaną wersję tej tablicy i pakuje postacie w niewłaściwym kierunku, to wtedy gra może sprawić trochę problemów. Ale poza tym prościzna. Stopień trudności FFX porównałbym do FFVII czy FFVIII - wszystkie je przechodzi się z rozpędu, nawet nie trzeba pakować postaci.


  13. W ogóle to nie przypomina Max Payne'a, prędzej trzecią część Kane & Lynch. Brakuje tego świetnego, mrocznego klimaciku, który charakteryzował dwie pierwsze części, elementy noir prawdopodobnie odeszły w zapomnienie, a sam Max wygląda teraz jak jakiś buc z placu budowy. Krycie się za elementami otoczenia nie pasuje do charakteru gry - w poprzednich odsłonach po prostu wlatywałeś do kolejnego pomieszczenia i robiłeś mega efektowną rzeźnię, teraz dynamika będzie ostro stonowana. Bez szału jak dla mnie, ot taki niczym nie wyróżniający się shooter.


  14. Najprostszą? Żartujesz chyba. X wymagała taktycznego i strategicznego podejścia do walki, ale nie prostego klepania komend, jak to miało miejsce w klasycznych FFach.

    Teraz Ty żartujesz i trzeba przyznać, że naprawdę świetnie Ci to wychodzi :) Stosując najbardziej banalną z technik (atak, atak, atak-leczenie-atak-atak-atak-leczenie-atak, atak...) można przejść 80% gry (przy bossach wystarczy naładować Overdrive summonów i po imprezie). Jedynie opcjonalni bossowie stanowią spory problem i tutaj już trzeba ostro kombinować, ale samo przejście wątku fabularnego to pryszcz nie wymagający jakiegokolwiek wysiłku ze strony gracza. Stare Finale czy nawet FFXII lub FFX-2 trudnością zjadają "dziesiątkę" na śniadanie. Bez popity.

×