Skocz do zawartości

Odpowiedzi dodane przez Feargus


  1. Ps.: "godzina czasu" to blad jezykowy z tego co wiem.

    Zgadza się. A dokładniej błąd pleonastyczny :).

    Recenzja nie podoba mi się, ale cóż... obawiam się, że wiele do gadania nie mam.

    A co do Mirror's Edge. Gierka co najwyżej dobra. Niby ładne, niby ciekawe, niby dynamiczne, a bardzo szybko nuży. Ciągłe bieganie po wieżowcach, skakanie i uciekanie. Nie powienienem sie dziwić, bo właśnie było takie zamierzenie twórców i każdy o tym wiedział już przed premierą. Jednak, spodziewałem się czegoś bardziej ambitnego i ciekawego. Oby sequel był lepszy.


  2. nawet tych 15wPLN nie mogę wykorzystać.

    No jakto nie? Przecież normalna cena gry wynosi 140 złotych. Cena dla ciebie to 125, czyli wykorzystujesz 15 zeta ze swej puli wPLNów.

    Tak to działa :).


  3. No bo są limity. Na przykład przy zakupie jednej gry możesz wykrozystać tylko 30 wPLN i nie więcej. W przypadku Burnout Paradise wykorzystujesz 15 wPLN. Więcej nie możesz, bo takie zasady panują na gram.pl .

    Zresztą... Ja na koncie mam ponad 300 wPLN. W taki sposób mógłbym sobie ze trzy gry kupić, nie płacąc ani grosza :).


  4. Trochę głupio się przyznać, ale nigdy, z wyjątkiem kilku odstępstw, nie pałałem miłością do gier wyścigowych. I nawet pomimo, iż właśnie Amigowy Lotus był pierwszym tytułem, przy którym zarwałem niejedną nockę, swego nastawienia zmienić nie potrafiłem aż po dziś dzień. Wszystko się jednak diametralnie zmieniło, gdy położyłem swe łapki na PlayStation 3 i ekskluzywnym nań MotorStormie. Zawrotne prędkości, wyśmienicie zaprojektowane trasy i bardzo przyjemne multi sprawiły, że gra osiągnęła niemały sukces i zyskała u mnie status hitu. W takiej sytuacji nadejście sequela było tylko kwestią czasu. I stało się! Za sprawą Pacific Rift rozpoczynamy drugi festiwal Motorstorm!

    Już blisko półtora roku minęło od pierwszego zjazdu motoryzacyjnych świrów. W „naszej” branży to szmat czasu, bo postęp technologiczny – i nie tylko ten graficzny - widoczny jest niemal w każdej kolejnej grze. Oba festiwale znacząco się jednak od siebie nie różnią i wcale nie uważam, by było to wadą najmłodszego pupilka firmy Evolution Studio. Wręcz przeciwnie! Pacific Rift w idealny sposób łączy najmocniejsze strony pierwszego MotorStorma z kilkoma nowymi i, co ważniejsze, ciekawymi pomysłami twórców. Fani odsłony „numer jeden” dostaną niemal identyczną produkcję w wydaniu porządnie poprawionym, a seria staje przed szansą zdobycia kolejnych ludzkich serc. I nie będę ukrywał, że moje zdobyła niemal natychmiast.

    MotorStorm potrafi mocno zaskoczyć, co z niemal stuprocentową skutecznością czyni już na samym wstępie. Świetne intro będące połączeniem genialnego renderu krajobrazów i komputerowych animacji, wprowadza nas do całkiem nowego zakątka świata – hawajskiej wyspy. Oznacza to ni mniej, ni więcej, jak bezpowrotną wyprowadzkę z wyjątkowego i malowniczego Monument Valley, w którym spędziliśmy niegdyś długie godziny. Szybko jednak polubimy wirtualne Hawaje, i to nie bez powodu. To po prostu przepiękna – a jakże! - i zróżnicowana kraina, w sam raz dla podobnych nam Motorstormerów. Do wyjechania dostajemy aż szesnaście torów, podzielonych wedle żywiołów na cztery, bardzo zróżnicowane zony. W ten oto sposób, dla ognia, ziemi, wody i powietrza otrzymujemy dokładnie po cztery maksymalnie odpicowane trasy. A tak się składa, że wybrany przez nas żywioł istotnie wpływa na przebieg kilkuminutowego wyścigu. Przykładowo, ogień powoduje szybsze nagrzewanie się silnika, a woda, będąca z kolei przeszkodą nie do przejścia dla lekkich pojazdów, jeszcze szybsze jego stygnięcie. Odgrywa to ogromną rolę podczas stosowania boosta, który czasem staje się po prostu zbyt ryzykowny. Spore znaczenie ma również ukształtowanie terenu, gdyż każdy ze środków lokomocji wymaga dobrania odpowiedniej dla niego ścieżki. Ciężkie samochody doskonale radzą sobie w błocie i w wodzie, ale podczas dalekich skoków tracą dużo cennego czasu względem swoich lżejszych odpowiedników. Wszystko to zmusza nas zatem do objęcie pewnej taktyki, wybrania adekwatnej do sytuacji drogi i odpowiedzialnego dozowania boosta. Jeśli wszelkie te warunki spełnisz celująco, nie musisz się na nikogo oglądać, a dalsze losy wyścigu zależeć będą już wyłącznie od ciebie.

    Do dyspozycji otrzymujemy aż osiem rodzajów - niejednokrotnie już przeze mnie wspominanych zresztą - środków lokomocji. Wśród nich z łatwością odnajdziemy motocykle, ATV, łaziki, trzy rodzaje samochodów terenowych, ciężarówki oraz absolutną nowość, czyli monster trucki. Wybór jest naprawdę ogromny, tym bardziej, że każda z kategorii oferuje po kilka, świetnie zaprojektowanych modeli i dodatkowych kolorystyk. Nigdy nie jest jednak tak dobrze, jak sobie wymarzymy. Niestety, monster trucki nie oferują niczego nadzwyczajnego, a ich wykonanie zaliczyć mogę do tylko poprawnych. Jeśli zatem liczył koś na całkiem nową jakość rozgrywki płynącą z zabawy tymi pojazdami, to z początku troszkę się zawiedzie. Zawiodą się również miłośnicy tuningu. Ci z kolei nie mają absolutnie czego szukać w całej serii MotorStorm, która w pełni nastawiona jest wyłącznie na szybką i agresywną jazdę. Pacific Rift rozwija również i tą myśl, dodając możliwość prowadzenia prawdziwych bitew na torze wyścigowym. Przyciski R1 i R2 odpowiedzialne są za wyprowadzane ataki, co w przypadku pojazdów czterokołowych skutkuje próbą zepchnięcia naszego przeciwnika. Równie świetnie obmyślono walkę motocyklistów, którzy rywala traktują pięściami i łokciami. Przeciwko samochodom są jednak bezsilni i najlepszym wyjściem z takiej konfrontacji będzie oczywiście jak najszybsza ucieczka.

    Względem części pierwszej, PR wzbogacił się wreszcie o dodatkowe opcje i tryby rozgrywki. Oprócz dotychczasowego „The Festival” otrzymujemy teraz również „Free-play”, czyli możliwość stworzenia własnego wyścigu oraz liczne Time-Triale, gdzie bezpośrednio zmierzymy się z osiągnięciami Panów z Evolution Studio. Ponadto, dochodzą do tego trzy różne tryby zabawy, czyli najzwyklejszy w świecie wyścig (race) oraz troszkę mniej standardowe eliminator i speed. W tym pierwszym rywalizować będziemy na śmierć i życie, co kilkanaście sekund sprawdzając, czy aby na pewno nie jesteśmy w okolicach ostatniej pozycji. Speed natomiast jest samotnym pokonywaniem checkpointów, gdzie liczy się wyłącznie osiągnięcie jak najlepszego czasu. Zróżnicowania nigdy za wiele, więc nie pozostaje nic więcej, jak tylko cieszyć się z dodatkowych możliwości.

    Kluczowym dla rozgrywki trybem niezmiennie pozostaje festiwal. W tym przypadku naszym zadaniem jest pokonywanie kolejnych tras i zdobywanie coraz większej liczby punktów, dzięki czemu awansujemy na wyższe poziomy w rankingu. Pacific Rift kończy się na poziomie ósmym, co na pierwszy rzut oka wydaje się być raczej przeciętną liczbą. Pozory jednak znowu mylą, jak to zresztą w swoim zwyczaju mają. Wszystko dlatego, że początkowe etapy bywają bardzo proste i nieco usypiają naszą czujność. Później jest już jednak tylko trudniej i trudniej. I tak, aż wkroczymy do końcowych etapów zabawy z bardzo pieszczotliwą nazwą poziomu trudności, hardcore. W tym oto momencie zabawa się kończy. Ba, kończą się także wyścigi, a i prędko okazuje się, że z naszego serdecznego uśmiechu pozostało tylko parę brzydkich wyrazów. Cytując słowa pewnego polskiego trenera jestem w stanie powiedzieć jedynie: „To jest po prostu, k***a, trudne”. I myślę, że oto tym mądrym zdaniem udało mi się podsumować poziom trudności nowego MotorStorma w samej jego końcówce. Nie rozumiejąc sensu ścigania się w sytuacji, gdy wszyscy stają przeciwko Tobie, odchodzę do kolejnego akapitu. Tam będzie może nieco spokojniej.

    Pierwszy MotorStorm pochwalić się mógł bardzo dobrym trybem zabawy w kilka osób, od czego Pacific Rift oczywiście się nie odcina. W efekcie czego multiplayer wypada naprawdę nieźle. Problemów z lagami czy z zalogowaniem się na serwer nie ma absolutnie żadnych, a chętnych do rywalizacji graczy nigdy nie brakuje. Rozgrywka wieloosobowa wiąże się także z dodatkowymi statystykami, trofeami i rangami, którymi potem pochwalimy się słabszym od nas kumplom. I wszystko wygląda wręcz idealnie do czasu odpalenia pierwszego wyścigu. Nie mam pojęcia, kto stworzył tak „genialny” respawn pojazdów, ale należy mu się za to kilka mocnych kopniaków w tyłek. W ten oto sposób, zdecydowanie lepiej zostać pokonanym, niż zwycięsko wyjść z bezpośrednich starć. Outsider bowiem dużo częściej stawiany jest na uprzywilejowanej pozycji, respawnując się dość daleko od miejsca całego zdarzenia. Najbardziej dziwi mnie jednak niemoc twórców gry, którzy nawet pomimo wydawania gargantuicznych łatek nie zdołali tego buga naprawić. Na nasze szczęście, do zabawy na split screenie żadnych patchy już nie potrzebujemy. Przy jednej konsoli świetnie bawić się będą aż cztery, przemierzające hawajskie bezdroża osoby. Pamiętajcie jednak, by Pacific Rift nie obrócił w pył waszych wieloletnich znajomości, na co z całą pewnością posiada patent.

    Pamiętacie jeszcze niesławny - bo jak się później okazało, renderowany - trailer pierwszej odsłony? Oprawa graficzna Pacific Rifta wreszcie mu dorównuje. Cóż, zmuszeni byliśmy poczekać te kilkanaście miesięcy dłużej, ale po stokroć zostało nam to wynagrodzone. A skoro się opłacało, to grafika nowego MotorStorma musi być naprawdę genialna. I taka w gruncie rzeczy jest, bo fotorealistycznych torów okraszonych wspaniałymi rozmyciami i jeszcze lepszymi efektami graficznymi (monitor upaprany w błocie to standard!) inaczej nazwać się nie da. Tym bardziej cieszy stały framerate i krótkie doczytywanie się tras, co w ogólnym rozrachunku daje nam w pełni bezstresową i przyjemną dla oka rozrywkę.

    Audio wypada równie świetnie i jest bardzo mocną stroną recenzowanej przeze mnie gry. Dźwięki silników, pisku opon i uderzających o siebie pojazdów dobrano wręcz idealnie, a całość brzmi po prostu bardzo realistycznie. Wyścigi natomiast toczone są przy akompaniamencie ogromnej liczby rockowych kawałków, które doskonale pasują do mającej miejsce na ekranie monitora akcji. W Pacific Rift osobiście usłyszymy takie zespoły jak The Qemists, Pendulum czy The Hives. Może się jednak tak zdarzyć, że muzyka nie przypadnie ci do gustu. Co wtedy? Twórcy pomyśleli i o tym, dając nam możliwość zapuszczenia dowolnych, własnych kawałków wprost z twardego dysku naszej konsoli. Godny pochwały pomysł, który bardzo mi się spodobał. Tak samo zresztą jak nieopisany przeze mnie jeszcze Photo Mode. Dostajemy wreszcie narzędzie, by z turystycznym zacięciem porobić zdjęcia tej przepięknej krainie i naszym samochodom. A dodać należy, że fotki zapisywane są w formacie png i jpg, co pozwala nam na szybkie i nieskomplikowane przenoszenie ich w kierunku PeCeta.

    Z całą pewnością, drugi festiwal MotorStorm wart jest zainteresowania i poświęcenia nań swego wolnego czasu. Gra, jak każda inna, posiada swoje mniej lub bardziej irytujące wady, ale na tle zalet wypadają one zwyczajnie blado. To najlepsza off-roadowa ścigałka ostatnich lat i jednocześnie najbardziej agresywna i satysfakcjonująca „ever”. Kolejny, po Resistance i LittleBigPlanet, nowy, wydawany przez Sony, tytuł, który z całą pewnością zasłużył już na miano kultowego. A na wyraźnie zaakcentowane słówko „Polecam” zasługuje jak mało która produkcja.

    Zalety:

    + Dynamiczna, agresywna i brutalna jak żadna inna.

    + Świetne, zróżnicowane trasy.

    + Bardzo duży wybór pojazdów i trybów zabawy.

    + Doskonała oprawa audiowizualna.

    + Split Screen dla czterech osób!

    Wady:

    - Trudna!

    - Respawn w multiplayerze.


  5. No żartujesz chyba? Nie dość, że to laptop to jeszcze średnia karta graficzna, a to ma całkowicie spieprzony silnik...Imo średnie detale.

    Nie żartuję. Na PC z kartą nVidia 7600 GT, jednordzeniowym prockiem Athlona i 2 GB RAM grałem na medium detalach i narzekałem głównie na długość tur. Na Twoim laptopie będzie śmigało naprawdę bardzo dobrze.


  6. Pytanie-czy na takim laptopie:

    C2D 2.4GHZ

    4gb ram

    Radeon HD3470, Vista- pójdzie ta gra tak żeby dało się satysfakcjonująco pograć ?

    I generalnie w zestawieniu gier, do jakiego Geforca mogę porównywać mojego Radeona (HD3470)

    Pójdzie na pewno, i to na full detalach. Nie masz sie czego bać. Ja grałem na dużo gorszym kompie i dało się w miarę spokojnie poszpilac.


  7. Napisz pierw jaki blad wyskakuje, bo info ze "jakis blad" nam nic nei mowi. Poza tym jezeli konsola jest czysta to proponuje format dysku i przywrocenie ustawien fabrycznych tak dla swietego spokoju.

    Format był robiony na samym wstępie.

    No i sorry, że tak słabo rozpisałem się na temat tego błędu, ale właśnie nie mam żadnej gry do zainstalowania, by móc go podać. Pamiętam tylko, że był to Error=8 (dalej nie pamietam, niestety). Dzisiaj może sciagne cos to powiem dokladniej.

    Aha, sciagnalem dwa razy Afro Samuraia i C&C: RA3 - za kazdym razem to samo. Na poczatku tez pomyslalem, ze cos sie zle sciagnęło.


  8. Ładnie przeprosiłem na wstępie za takie posunięcie. Chciałem po prostu, byście ocenili ten tekst, bo recenzje pisze się dla czytelników, a nie dla siebie samego.

    Sorry za kłopot, jeśli takowy zaistniał. Jeśli się nie zgadza z regulaminem, a moderatorzy nie chcą tego trzymać, to proszę skasować. Ja prosiłbym tylko o ocenę tekstu.

    Z góry dzięki :)


  9. Siemka,

    Może zacznę od początku, bo będzie najłatwiej to wytłumaczyć. Konsolka się popsuła i poszła do serwisu. W serwisie wymienili mi sprzęt na całkowicie nowy. Wszystko ok, zadowolony wracam do domciu. Rejestruję się na PSN, potem na amerykańskim koncie również. No i teraz zaczyna się problem, bo gry, które przed wysłaniem konsoli do serwisu (Afro Samurai na przykład) ściągałem z amerykańskiego PSS - działały. Teraz niestety już nie działają, bo podczas instalacji występuje błąd, który pierwsze co mi przysuwa na myśl to blokada regionalna.

    Próbowałem ściągnąć demo Afro Samuraia i C&C: RA3 - obie gry mają ten sam problem. Nie wiem jak to możliwe. No chyba, że przez te 3 tygodnie dorzucono blokadę regionalną na niektóre gry.

    Dzięki z góry za pomoc.

    Pozdrawiam.


  10. Siemka,

    Mam nadzieję, że nie robię nic złego wstawiając recenzję gry, która z PS3 i w ogóle konsolami ma niewiele wspólnego. Chciałbym się jednak pochwalić własną recenzją, i sprawdzić, co o niej Wy - czytelnicy, myślicie.

    Miłej lektury!

    ---------------------------------------------------

    Od dłuższego już czasu seria Total War tkwiła w miejscu, nie zapodając nam żadnego rewolucyjnego pomysłu, niejako żerując na popularności marki i sprawdzonych patentach. Bałem się już nawet, że stwierdzenie „Wojna nigdy się nie zmienia” stało się dewizą firmy Creative Assembly, a to niczego dobrego by nam raczej nie wróżyło. Z drugiej jednak strony, czy gracza można jeszcze zaskoczyć? Widzieliśmy już chyba wszystko i walczyliśmy już chyba wszędzie. Tak, ale tylko „chyba”, bo nowa odsłona serii pokazuje jak wielkiego potencjału jeszcze nie wykorzystano. I mogę to powiedzieć z wielką przyjemnością: „Czas najwyższy, by nadrobić wszelkie zaległości”.

    Tym razem do naszych rączek trafia Empire, który jest już dziesiątą odsłoną jakże kultowej serii Total War. Z tej okazji warto powrócić myślami do osiemnastego wieku, czasu, kiedy skolonizowano nowe lądy, a narodzinom Imperiów towarzyszyły wielkie bitwy, o których z wszystkim nam znaną niechęcią uczymy się w szkole. Dobra, a co w tym wszystkim jest takiego oryginalnego? Z początku wydaje się, że absolutnie nic, i nawet pierwsze minuty zabawy nie odkrywają przed nami niczego szczególnego. Szybko jednak zdanie zmieniamy, przekonując się, że pozorom ufać nie warto.

    Menu raczej nie może pochwalić się większymi zmianami. Owszem, nowa skórka prezentuje się bardzo ładnie, ale pod względem zawartości jedyną nowością jest tryb „Droga ku Niepodległości”. Nazwa dość wymowna w obliczu czasów, w których dzieje się akcja gry. Jako, że nie każdy jest wystarczająco bystry, a i podstawówka bywa przeszkodą nie do przejścia, nadmienię, że weźmiemy udział w tworzeniu się w pełni suwerennego mocarstwa – Stanów Zjednoczonych. Brzmi naprawdę fajnie, a i zabawa jest nienajgorsza. Szkoda tylko, że tak krótka i wcale nie wymagająca od gracza sprytu, pomysłu, czy konsekwencji w działaniu. Niepodległość zdobędziemy minimalnym nakładem sił, co z prawdziwą historią ma raczej niewiele wspólnego. Pozostałe opcje znane są wszystkim z poprzednich odsłon serii Total War. Po zapoznaniu się ze wstępem, możemy wreszcie przystąpić do właściwej zabawy. Voila!

    Rozpocznijmy od Wielkiej Kampanii, gdzie ponownie dostaniemy możliwość podbicia znanego nam świata. Przed dołączeniem do rozgrywki warto jednak wybrać Imperium, które poprowadzimy przez następne 99 lat (1700-1799). Do dyspozycji otrzymujemy 13 państw, wśród których odnaleźć można również polski akcent – Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Pewnym powiewem świeżości jest za to poszerzony teatr działań, który rekompensuje zmniejszoną liczbę prowincji. Tym razem, oprócz Północnej Afryki i Europy, podbijemy również Amerykę i Indie, a gdyby było tego mało, postawimy stopę nawet na Wybrzeżu Kości Słoniowej oraz wybrzeżach południowo-wschodniej Afryki i Madagaskaru. Kiedy już wybierzemy nację i ustalimy poziom trudności naszej rozgrywki, możemy wkroczyć do XVIII-wiecznego świata. W tym momencie wielu z was oczaruje się wspaniałą grafiką, dbałością o najmniejsze szczegóły i wprowadzonymi zmianami. Właśnie! Należałoby na chwilę się przy nich zatrzymać, bo są warte poświęcenia nań paru linijek tekstu. Pierwszą rzeczą, która zwraca na siebie uwagę jest zwiększona liczba miast. W Empire, twórcy odeszli od stosowanego w poprzednich częściach schematu, a jeden region pomieści teraz na swoim terenie większą liczbę miasteczek, spośród których nadal wyróżnić możemy najważniejsze z nich, czyli stolice. Pozostałe osiedla możemy rozbudowywać na wiele sposobów, dzięki czemu przyniosą nam nie tylko korzyści materialne, ale także militarne i technologiczne. Te ostatnie są wyjątkowo ważnym elementem w drodze ku zwycięstwu, więc pomyślano nawet o oddzielnym drzewku technologicznym, podobnym do tego, znanego nam choćby z serii Civilization. Na tym jednak początkowy zachwyt się kończy, i jak to zazwyczaj bywa, zaczynają się schody…

    Panowie z Creative Assembly włożyli naprawdę sporo wysiłku, by w dość dokładny sposób odwzorować rozmieszczenie sił i układ państw. Bezapelacyjnie, zadanie zostało wykonane, i nawet jeśli odnajdziemy kilka przekłamań, można je wybaczyć, bo na rozgrywkę negatywnie nie wpływają. Swoją drogą, czasem bywa też tak, że zalety obracają się w największe wady, i właśnie odnaleźliśmy na to doskonały przykład. Państw i nacji jest tak dużo, że na swoją turę przyjdzie nam czekać całe wieki. Momentami odnosimy wrażenie, że dłużej oczekujemy swojej kolejki, niż prowadzimy własne działania wojenne. Boli to tym bardziej, że tak doskonała gra jak Empire po prostu po pewnym czasie diabelnie nudzi. Dla zabicia czasu proponuję zaopatrzyć się w jakąś dobrą książkę. Gwarantuję, że przeczytacie sporą jej część.

    XVIII wiek z pewnością do najspokojniejszych nie należał. Liczne wojny, napięte stosunki między państwami i kolonizowanie nowych lądów – to wszystko prowadziło do konfrontacji wojsk. W istocie, w Empire jest identycznie, a utrzymywanie pokojowych i lojalnych stosunków z sąsiadami jest niezwykle trudnym zadaniem, by nie powiedzieć, że jest najzwyczajniej w świecie niewykonalne. Każdy kolejny rok i każda kolejna zakończona tura przybliża nas do wojny, a konfrontacja na polu walki jest nieunikniona. I bardzo dobrze, bo bitwy zrealizowano wyśmienicie, i oprócz tego dołożono także nowe, udane patenty. Całość oparta jest na zasadach znanych nam z poprzednich odsłon serii, a więc rozpoczynamy od rozstawienia naszych wojsk, zaplanowania ataku (ewentualnie obrony), i naciśnięcia przycisku start. Bitwy lądowe zostały upiększone i dopieszczone. Środowisko jeszcze nigdy nie wyglądało tak dobrze, a pewnym zaskoczeniem jest jego zniszczalność. Wiejskie zabudowania, towarzyszące prawie wszystkim bitwom lądowym, mogą być burzone przez naszą artylerię. To bardzo ważne, bo strzelcy poukrywani w domach bywają niezwykle niebezpieczni dla naszej piechoty. Przeciwko artylerii nie maja jednak szans, bo domy rozpadają się niczym domki z kart, wprost na głowę wroga. Jasnym jest, że bitwy z tego okresu kojarzą się głównie (acz często mylnie) z bronią palną i kryciem się po okopach. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że nie zrezygnowany z walki wręcz, a bagnety i szable staną się naszymi najlepszymi przyjaciółmi w niejednej bitwie. Bardzo przydatna jest także kawaleria, więc nie warto z niej rezygnować na rzecz kolejnych regimentów strzeleckich.

    Nareszcie doczekaliśmy się także bitew morskich, na co z wielką przyjemnością poświęcę osobny akapit. Element, który natychmiast okrzyknięty został najbardziej znaczącą innowacją, okazał się także największą rewelacją całego tytułu. Powiem szczerze, żadna dotychczasowa gra nie dorównuje pod tym względem Empire’owi, i wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo nikt się do niego nawet nie zbliży. Z początku zabawa przypomina bitwy lądowe, głównie poprzez identyczny interfejs i zasady, ale zapewniam Was, w gruncie rzeczy z wodnych potyczek miód wylewa się litrami, dostarczając nam wiele radości. Animacje są rewelacyjne, a widok wypadających przez burtę ludzi, czy płonące żagle to nie jedyne smaczki zaimplementowane do tego trybu rozgrywki. W dodatku, sterowanie statkami jest bardzo proste i intuicyjne, i absolutnie każdy sobie z nim poradzi bez najmniejszych problemów. Do czynienia mamy przecież z grą strategiczną, a zmysł taktyczny jest dużo ważniejszy od zdolności manualnych. I bardzo dobrze! Fani powinni być zachwyceni różnorodnością statków i prowadzeniem bitew, bo z pewnością marzyli o tym od dłuższego czasu. Może nawet od samego początku istnienia serii?

    Tryb Wieloosobowy to w dzisiejszych czasach standard, do którego, jak mniemam, każdy zdążył się już przyzwyczaić. W Empire także nie mogło go zabraknąć. I tak, do dyspozycji otrzymujemy możliwość rozegrania bitwy lądowej i morskiej oraz bardzo dokładne statystyki profilu podsumowujące naszą działalność zarówno w kampanii jedno, jaki i wieloosobowej. Najważniejsze jednak, że narzekać na brak rywali nie można, a z odnalezieniem chętnego na „partyjkę” gracza nie powinno być żadnego problemu. Brzmi doskonale, ale i tym razem bez złych wiadomości się nie obędzie. Jeżeli nastawiliście się na wspólne rozgrywanie Wielkiej Kampanii przez LAN lub Internet, to niestety srogo się rozczarujecie. Podobnej możliwości tutaj po prostu nie ma! Zapowiedzi, jak to często bywa, okazały się jedynie pustymi słowami. Co prawda twórcy ciągle zapewniają, że tryb pojawi się w formie DLC. Pozostaje tylko pytanie – kiedy? Obawiam się, że tego to już nawet najstarsi górale nie wiedzą.

    Na szczęście, graficznie Empire absolutnie nie zawodzi. Mapa strategiczna prezentuje się doskonale i obfituje w liczne detale, zaś to, co możemy zobaczyć podczas rozgrywania bitew jest… co najmniej rewelacyjne! Świetna grafika okraszona wspaniałymi modelami postaci i zabudowań spowoduje u niejednego fana euforię i zachwyt. Animacje jednostek są niezgorsze, wyglądają naturalnie, i co najważniejsze - działają bardzo płynnie, a przecież nie wolno zapominać, że właśnie z tym borykała się wersja demonstracyjna. Od strony audio gra również prezentuje się całkiem dobrze, choć do arcydzieła troszkę jej brakuje. Muzyka przygrywająca w tle mapy strategicznej nie jest monotonna, ani nużąca, a odgłosy towarzyszące starciom naszych wojsk wiernie oddają realia pola bitwy. Oczywiście, mogło być lepiej, ale w ogólnym rozrachunku oprawa audiowizualna trzyma bardzo wysoki poziom i jest w najgorszym przypadku o krok za całokształtem. Identycznie sprawa się ma z wymaganiami sprzętowymi. Optymalizacja kodu nie została zaniedbana, ale nawet pomimo tego zakup nowej karty graficznej, czy kostki RAMu byłoby rozsądnym posunięciem. Polecam przyjrzeć się zestawieniu, które już jakiś czas temu opublikował producent gry. Zalecana konfiguracja systemowa nie kłamie.

    Wróćmy jednak do sedna sprawy. Czy Empire w końcu zmienił wizerunek „Wojny Totalnej” i zaskoczył graczy czymś nowym? Bez dwóch zdań, tym razem się powiodło, i choć gra dorobiła się kilku bugów i jednej niespełnionej obietnicy, do czynienia mamy ze strategią doskonałą, która przebojem wdarła się na listę najlepszych gier wszechczasów. Jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie zanim zapomnimy o Empire: Total War. Szkoda tylko, że do zestawu z grą nie dorzucono ciekawej i grubej książki. Byłby to bardzo użyteczny gadżet.

    OCENA: 9/10

    Zalety:

    + Trafione i udane nowości

    + Poszerzony teatr działań

    + Niemal doskonałe odwzorowanie mapy historycznej

    + Bitwy Morskie!

    + Grafika

    Wady:

    - Długość tury przeciwnika!

    - No i gdzie ta kampania on-line?


  11. A ja tam nie wiem czym się w tym killzone 2 podniecać. Fps jakich wiele tyle że grafika dość dobra. Jak dla mnie gra nie warta świeczki jak się ma call of duty czy battlefielda.

    Bluźnisz...

    A co do Street Fightera - jeszcze nie miałem okazji zagrać, aczkolwiek mam nadzieję, że w najbliższym czasie mi się uda :) Wygląda ładnie i dynamicznie, chyba nawet lepiej niż Soul Calibur IV.


  12. Z PS3 działa większość padów, ale z własnego doświadczenia wiem, że muszą mieć odpowiedni układ gałek, czyli taki jak w Dualshocku, a nie jak w padach Xboxowych. Mam Logitech Chillstream i niestety nie działał, a na starusieńkim Saiteku można pograć (tylko trzeba chcieć, bo pad jak na dzisiejsze czasy niewygodny).


  13. A da się na przykład przerzucic grę na dysk twardy, że pozyczam gre od kumpla i kopiuje ze czytnika BR na dysk, a pozniej gram bez plyty...?

    Póki co nie, bo do tego potrzebujesz obrazu płyt i ISO Loader, a w tej chwili żaden z programów uruchamiających obrazy ISO na PS3 nie działa. Może kiedyś, ale myślę, że troszkę to jeszcze potrwa :)


  14. No właśnie znalazłem ze sklepu , odbior osobisty, PS3 80GB + 2 pady (1 nieoryginalny) za 1220zł. Opłaca się za taką cenę?

    Jak najbardziej się opłaca. Ja, w lipcu, za PS3 40GB (oczywiscie w srodku byl Sixaxis) + 2 gry (Ratchet i FIFA08) dałem na allegro 1300, więc sam widzisz, że za mniejszą cenę dostajesz bardzo wartościowy produkt.


  15. Powiem tak, sam zaczynałem z PS3 na starusieńkim TV SD, więc wiem o co ci chodzi. Powiem szczerze, że grać się da i to bardzo miło, ale jednak TV HD sprawia, że gra się jeszcze lepiej.

    Kup na początku PS3, potem sobie uciułasz kasę na nowy TV, a przynajmniej czas zbierania pieniędzy troche ci się umili, ale to tylko moje zdanie :)


  16. Myślę, że mile nas zaskoczą w 2009 w końcu wydając tę emulację. Przecież i tak PS2 już oficjalnie umarło, więc po co przeciągać sprawę?

    Konsole 60GB miały pełną emulację hardware'ową. 40-tki mają częściową hardware'ową, więc aby działało będzie zapewne potrzebny odpowiedni soft.

    A cena poprzednich konsol nie jest większa ze względu na tą emulację, a tylko dlatego, że są produktem rzadkim, bo już nieprodukowanym.


  17. Az tak wam sie znudzila druga wojna swiatowa czy mysleliscie, ze cod 5 po ok roku od wydania cod 4 bedzie mial niewiadomo jaka oszalamiajaca grafike ?

    Hmm, a czy ktoś im kazał wydawać grę tak szybko? No pewnie tylko wydawca :)

    Grafika jest identyczna jak w czwórce. Mechanika rozgrywki nie wnosi nic, multi to samo (a chodza słuchy, że nawet gorsze, ale ja przyjmę, że jednak to samo, bo osobiście nie sprawdzałem), a grywalność to pojęcie względne - jednemu się podoba, drugiemu nie. Jak na rok pracy, to trochę mało tych zmian, a przeniesienie do II WŚ, a w szczególności na Pacyfik nie wyszło grze na dobre tylko dlatego, że widoczne są wszechobecne niewidzialne ściany. AI też nawala i to strasznie, z czego ludzie się nawet na youtube śmieją wrzucając kolejne filmy.

    A spolszczenie nie jest zaletą gry, a już na pewno nie dla każdego. Ja naprzykład zawsze wolę otrzymać oryginalny produkt, bo już nie raz spolszczenie rozwaliło bardzo dobry tytuł.

    Choć to nadal bardzo dobra strzelanka, to 9/10 jest jednak bardzo wysoką oceną, więc sam bym tyle nie wystawił. Jeśli chcesz wiedzieć czemu - przejrzyj mojego poprzedniego posta.


  18. A ja się nie zgodzę. IMO można ocenić grę obiektywnie, ale tej ocenie podlegać mogą wszystkie elementy oprócz grywalności. Grafika, Muzyka, AI mogą być przecież słabe albo dobre. Tak samo długość rozgrywki może być wystarczająca lub nie. Dlatego tak naprawdę recenzja jest obiektywnym spojrzeniem na grę z dodatkiem subiektywnych wrażeń z zabawy. Jeżeli grafika jest kiepska, muzyka tragiczna, w grze sporo bugów, a starcza ona nam tylko na 3-5 godzin, to nawet jakby grało się nam wyśmienicie, nie można grze postawić 10/10. Takie moje zdanie.

    A recenzja może byc - są lepsze, są gorsze, musisz po prostu więcej pisać, a efekty same będą się polepszać :)

    PS. Na moje oko, to CoD 5 zasługuje na co najwyżej 8/10. Ale nie grałem w niego na tyle długo, by móc ostatecznie ocenić grę. Mimo wszystko, to chyba bardziej mod, niż kolejna odsłona gry.


  19. Ja sprawiłem sobie Resistance'a 2. A zamierzam jeszcze zakupić drugiego pada (nie wiem, czy starczy mi na DS3 / Sixaxis) i Little Big Planet. :)

    Także gwiazdka standardowa.

    Najlepsza gwiazdka w życiu :) a to już 14'sta

    Hmm, chyba "Dopiero".


  20. Dzięki za takie pochlebne komentarze. W sumie to jedna z pierwszy moich recenzji, bo zacząłem je pisać dość niedawno.

    @Reflect

    Recka wcale nie jest długa, bo ma niecałe 1600 słów, czyli mniej więcej tak jak w popularniejszych czasopismach i na renomowanych serwisach internetowych. I tak, jestem fanem tej gry, bo wg mnie jest jednym z lepszych FPSów w jakie grałem ostatnimi czasy w ogóle. I nie, nie jest to recenzja sponsorowana, choć przyznam się szczerze, że żałuję :)

    @Wardziu

    W sumie racja, dla jednego to wada, dla drugiego zaleta. Niby napisałem to w recenzji, ale ogólnie masz rację.

    @God of War

    Od niedawna jestem konsolowcem niestety, więc dla mnie split dla 4 osób to niestety czarna magia, a split dla 2 osób jest wystarczający. Ale możesz mieć rację. A co do splita w kampanii... czy ja wiem? Przecież Co-op jest tak rozbudowany, że z czystym sumieniem można to darować.

    No dzięki za komentarze i oceny. Czekam na kolejne.


  21. Rok 1949 – wirus „Chimera” opanowywuje całą Rosję i Europę środkowo-wschodnią. Choroba rozprzestrzenia się szybko i jeszcze w tym samym roku atakuje pozostałe państwa starego kontynentu i wkracza do Wielkiej Brytanii. Armia Stanów Zjednoczonych wysyła w tamte rejony 12 tys. żołnierzy. Wojnę przeżył tylko jeden.

    Pamiętacie jeszcze grę Resistance: Fall of Man, która była tytułem startowym dla PlayStation 3? Tak? To lepiej szybko o niej zapomnijcie, bo oto właśnie Insomniac Games wydaje jej sequel, czyli Resistance 2. A ten, tak naprawdę ze swoim poprzednikiem ma niewiele wspólnego. Owszem, fabuła gry jest ściśle związana z wydarzeniami przedstawionymi w Fall of Man, a i nie wolno zapominać, że obie gry są FPSami, więc siłą rzeczy mechanika też musi być bardzo podobna. Na tym podobieństwa się jednak kończą, bo „dwójka” jest większa, lepsza i dużo piękniejsza. Choćby dlatego warto zobaczyć epicką opowieść o walce i cierpieniu, w której główną rolę ponownie odegra Nathan Hale.

    Po powrocie z frontu, Hale poddawany zostaje wielu eksperymentom w laboratorium organizacji SRPA pod powierzchnią San Francisco. Oczywiście, pozytywne wyniki testów zezwalają mu na kontynuowanie walki z wrogami ludzkości, czyli Chimerami. Nathan przydzielony zostaje do oddziału Echo, w którym przyjdzie mu służyć wraz z trzema innymi żołnierzami – Capellim, Warnerem oraz Hawthornem. Echo Team natychmiast rozpoczyna swoją misję, którą gracz pozna podczas kolejnych 10 godzin zabawy. Najważniejsze jednak, że każda minuta wypełniona jest po brzegi akcją i nie ma czasu na bezsensowne paplaniny. Resistance 2 od samego początku wrzuca nas w wir walki i nie daje nam ani chwili wytchnienia do samego końca rozgrywki. Dość powiedzieć, że pierwsza misja rozpoczyna się widowiskowym zestrzeleniem naszego śmigłowca i starciem z Goliathem – czteronożnym mechem kroczącym, który swoją wielkością zasłania całe niebo. A przecież to dopiero prolog, czyli wprowadzenie do właściwej historii. Później jest tylko szybciej, dynamiczniej i bardziej krwawo, zaś opowiadana nam fabuła jest wyśmienita, a momentami nawet szokująca. Tę grę warto zakupić choćby dla samej przedstawionej w niej opowieści, w której wiele niespodziewanych zwrotów akcji. Natomiast jej końcówka powoduje szczękopad, pozostawiając nas w takim stanie przez dobre kilka minut. Nie chcę wam więcej zdradzać, bo spoilowanie byłoby grzechem przy tak rewelacyjnej fabule. To trzeba obejrzeć samemu!

    Nowy Resistance pochwalić się może także bardzo zróżnicowanym teatrem działań. Z Chimerami przyjdzie nam walczyć w kalifornijskich lasach, wąskich uliczkach Chicago, w tajnych bazach amerykańskich, a nawet na statkach kosmicznych naszych przeciwników. Co jak co, ale na monotonnie nikt narzekać nie może, tym bardziej, że arsenał broni też wygląda niezwykle ciekawie, a można pokusić się o stwierdzenie, że nawet intrygująco. W Resistance 2 dostaniemy możliwość postrzelać z naprawdę różnych pukawek, spośród których warto wyróżnić choćby karabin Auger, którego naboje przenikają przez ściany, czy Bullseye, za pomocą którego możemy „stagować” naszego przeciwnika, dzięki czemu wszystkie wystrzelone kule przez jakiś czas będą omijać wszelkie przeszkody i zawsze trafiać do celu. Oprócz tego w grze znajduje się także Magnum z wybuchowymi nabojami, Snajperka spowalniająca czas, Minigun wyposażony w specjalną tarczę oraz kilka bardziej standardowych pukawek, czyli m.in. karabin z granatnikiem i wyrzutnia rakiet. Czym byłyby jednak wszystkie te cacka, gdyby przyszło nam strzelać do jednego rodzaju przeciwników? Naszczęście, twórcy gry pomyśleli i o tym, dając nam naprawdę pokaźną liczbę bestii do rozwalenia. Oprócz podstawowych Chimer, naszpikujemy ołowiem także m.in. wielkich Tytanów, potężnych Ravagerów i szarżujących na nas w ogromnych ilościach Grimmów. A to jedynie przykłady, bo wymienić mógłbym jeszcze kilku wrogów, którzy aż proszą się o kulkę w łeb.

    Warto jednak rozliczyć Insomniac Games z kilku obietnic. Pamiętacie jeszcze zapowiedzi pokroju „Takich Bossów jeszcze nigdy nie widzieliście”, czy „To będzie „największa” gra na rynku”? No właśnie, muszę to w końcu z siebie wydusić... Powiem wprost - przez ostatni rok twórcy nie rzucali słów na wiatr i niezwykle ciężko pracowali nad swoim tytułem! Kilkudziesięciometrowy Leviathan, zmodernizowany, mityczny Kraken, czy morderczy Marauder to znaki charakterystyczne Resistance'a 2. Doprawdy, czegoś takiego jeszcze nigdy nie było, i choć niewielu z tych bossów pokonujemy bezpośrednio, a czasem liczy się dobry sposób, czy po prostu sprawne wykorzystanie prototypowej broni, to zbyt łatwo nie jest, a zabawa jest co najmniej przednia. Powtórzę się, ale to po prostu trzeba zobaczyć samemu, gdyż doświadczyliśmy kroku milowego i wielkiej rewolucji, która, mam nadzieję, wniesie powiew świeżości na rynek gier z gatunku FPS.

    Jednak to jeszcze nie wszystkie mocne strony R2, bowiem grafika także stoi na nieprawdopodobnie wysokim poziomie. Możecie mi wierzyć, albo i nie, ale powiadam wam - pod względem wyglądu otoczenia, ta gra rozkłada na łopatki nawet nowego Gears of Wara! Zaimplementowane tekstury są bardzo wysokiej jakości, co ostatnio nie zdarzało się często na PS3. Nie sposób dostrzec nawet braków w wygładzaniu krawędzi, co niestety towarzyszy dużej ilości gier konsolowych. Widoki w Resistance podchodzą już pod fotorealizm, i choć modele postaci są już troszeczkę mniej odpicowane, to nadal efekt pozostaje wyjątkowy, a raczej wyjątkowo fenomenalny.

    Audio także uświadczymy, a jakże! Szkoda tylko, że nie wyróżnia się na tle pozostałych elementów, i choć absolutnie nie przeszkadza, nie mogę powiedzieć, by było rewelacyjne. Po prostu jest, i niestety uważam, że pod tym względem Insomniac mogło bardziej się postarać, bo nawet taki Ratchet&Clank pochwalić się mógł świetną ścieżką dźwiękową. No cóż, nie ma rzeczy idealnych.

    Czym w dzisiejszych czasach byłby świetny FPS bez trybu rozgrywki wieloosobowej? Zapewne nie byłby świetnym FPSem. Dlatego i tym razem nie zabraknie nam multiplayera, który w Resistance 2 jest wyjątkowo rozbudowany. Multi podzielić możemy na tryb Cooperative oraz Competitive, czyli Kooperację oraz zmagania pomiędzy graczami. Pierwszy z nich oferuje całkowicie oddzielną od trybu singleplayer kampanię złożoną z dokładnie 61 dość długich misji. Każdą z nich pokonać możemy w maksymalnie 8 osób, a poziom trudności jest skalowany i dostosowywuje się do liczby graczy wstępujących do gry. Każdy z playerów przed rozpoczęciem rozgrywki wybrać musi klasę postaci. Tutaj wybór duży nie jest, bo zagrać możemy jedynie Żołnierzem, Medykiem i Covert Opsem. Każdy z nich spełnia inne role na polu walki. Żołnierz jest tankiem, który podąża w pierwszym szeregu, aby w sposób bezpośredni zmierzyć się z wrogiem. Medyk utrzymuje pozycję na tyłach lecząc swoich sojuszników i od czasu do czasu wspomagając ich swoim argumentem siły – M5A2. Natomiast Covert Ops to chłoptyś od wspomagania, który wyposażony jest w karabin snajperski, a jego zdolnością jest rozdawanie amunicji. Rzecz jasna, wszystkie te misje ukończyć możemy wraz z kumplem, bratem, ojcem, matką, a nawet z siostrą dzięki opcji Split Screen na jeden konsoli. Pamiętajcie jednak, wymagane są dwa pady, więc nawet nie próbujcie zaczynać z jednym!

    Tryb Competitive także daje nam sporo możliwości. Wyróżnić możemy 4 tryby rozgrywki – Deathmatch, Team Deathmatch, Capture the Flag oraz Skirmish. Czym jest ten ostatni? Myślę, że można porównać go do trybu Conquest rodem z Battlefielda, bo polega dokładnie na tym samym. Na mapie umieszczone są strategiczne punkty, o które toczy się cała batalia. Należy je przejąć, a każdego przeciwnika, który spróbuje zrobić to samo – zabić. Zasady są dość proste i zrozumiałe nawet dla laika. Insomniac i w tym aspekcie nie zawiodło, a wszystkie obietnice dotyczące Multiplayera także się spełniły. Przypomnijmy jednak o co dokładnie chodzi. Otrzymujemy możliwość zagrania wraz z 59 innymi graczami na jednej spośród wielu znanych nam z trybu kampanii/kooperacji map. Oczywiście, jeśli wolimy możemy zagrać także z mniejszą liczbą osób, co troszeczkę zmienia zasady rozgrywki ze zręcznościowej na bardziej taktyczną. Choć w trybie Cooperative wcielić się możemy jedynie w człowieka, podczas „Zmagań” postrzelać możemy również Chimerą. Oprócz wyglądu, rasy niczym się nie różnią... i bardzo dobrze, bo po co wprowadzać niepotrzebny zamęt?

    Jeżeli to co napisałem przekonało was do zakupu Resistance'a 2, uważnie przeczytajcie to co zaraz napiszę. Otóż, pod żadnym względem nie dawajcie tej gry w łapki swoim dzieciom czy jakimkolwiek osobom poniżej osmienastego roku życia. Nie, nie jestem zatwardziałym wrogiem gier, bo przecież bym o nich w taki razie nie pisał. R2 jest naprawdę obrzydliwie brutalny, a widok zamordowanego w bestialski sposób towarzysza jest wręcz szokujący. W tej grze krew leje się strumieniami, co w połączeniu ze świetną grafiką daje właśnie takie efekty. Swoją drogą, kałuże krwi pozostawiane przez większych wrogów wydają się być zbyt czerwone i świecące. Ot taki wkurzający i rzucający sie w oczy widok, który naszczęście nie występuje zbyt często. Jeśli jednak jesteś dorosły i uwielbiasz krwawe i brutalne gry, będzie to kolejny powód, aby zakupić Resistance'a 2. Wybór należy do ciebie.

    Nie będę owijał w bawełnę - Resistance 2 to moim zdaniem ARCYDZIEŁO i jedna z najlepszych gier wydanych przez Insomniac Games. Jeśli posiadasz PlayStation 3, musisz tą grę mieć, jeśli jednak nie zaopatrzyłeś się w konsolę SONY, a uwielbiasz FPSy, znalazł się kolejny powód, aby ją zakupić. A teraz pozostawiam was samym sobie, abyście zastanowili się nad tym co przed chwilą powiedziałem, a ja tymczasem idę ukończyć R2 po raz piąty.

    Zalety:

    + Fabuła

    + Intensywność rozgrywki

    + Multiplayer

    + Tryb Kooperacji

    + Bossowie

    + Zróżnicowany arsenał broni oraz ciekawy bestiariusz.

    + Grafika

    + Brutalność

    Wady:

    - Audio, które troszkę odstaje od całości

    - Kałuże krwi

    - Momentami obrzydliwa

    OCENA: 9+/10

    --------------------------------------------------

    Chciałbym, byście ocenili tą recenzję, ale tak na poważnie. Z góry dzięki :)

    • Like 1

  22. Dobrze kolega H@des26 napisał, że temat zaraz wyleci, dzięki mojej zasłudze, nie mogę patrzeć na intelektualną ignorancję (nie pierwszą) kolegi heh lololo. Skacze mi ciśnienie jak widzę takich ludzi, ale postaram się kulturalnie, lecimy:

    Ani on, ani ty, nie jesteście wyroczniami. TY mylisz sie w wielu wypowiedziach, a "lololo" jest jedynie zafascynowany PS3... co jest gorsze ? Sam nie wiem

    Kolega heh lololo już w pierwszym zdaniu udowadnia, że żyje ciągle przeszłością i tymi 30% uszkodzonych konsol. Chłopcze może to i prawda, ale to odległe czasy. Sam mam x360 elite kupionego w dniu premiery i chodzi jak złoto bez stresu. Mam również kilku znajomych w gamestation i namacjalnie po roku czasu stwierdziłem, że ilość zwracanych konsol do serwisu w zachodnim Londynie, można policzyć na palcach jednej ręki...

    Świetnie... ale nie zmienia to wcale faktu, ze RoD i awaryjność Xboxów przeszła już do legendy. Choć teraz problem nie dotyczy takiego procenta użytkowników jak kiedyś, nadal często zdarzają się awarie, itp. na skalę większą, niż PS3.

    Używając słowo "dziadostwo" kolega heh lololo wykazuje się jak już zaznaczyłem wyżej ignorancją intelektualną z prostej przyczyny... brak argumentów, a gdy brak argumentów do merytorycznej dyskusji, wtedy rzuca się jedno hasło, generalizuje temat i siedzi z bananem między uszami, udając znawcę...

    Zgadzam się z tobą, aczkolwiek on tez troche prawdy ma No dobra, nvm.

    Wierzę, że kolega heh lolo ma konsolę x360 w domu, miał okazję pograć, testować i udzielić wielu wyciągnąć wiele ciekawych wniosków. Odrzucam całkowicie myślę, że kolega heh lololo opiera swoje wywody na podstawie przyklejonego nosa do szyby sklepowej tudzież opini kolegi Zygmunta, drugiego znawcy z klatki obok...

    Grałem na Xboxie 360, nawet sporo i niestety mam podobne, złe zdanie o tej konsolce. Ale o tym później.

    Gry to rzecz gustu, jeden lubi FPS inny jest fanem mangi, jednak stwierdzenie Xbox ma badziewne gry, a PS3 same wypasione, to wypowiedź godna przedszkolaka, nawet tam uczą, że swoje poglądy należy popierać rzeczowymi argumentami. Zbędę do dyskusji...

    Powiem tak, wybrałem PlayStation 3 właśnie ze względu na zbliżające się tytuły, które według mnie są po prostu dużo lepsze. W Gears of War, Mass Effect i Fable 1 grałem na PC. IMO są to gry albo przeciętne, albo co najwyżej dobre. Gears of War to gierka na parę godzin, później ratuje ją niezły multi. Mass Effect to chyba największe moje rozczarowanie. RPG, które trwa niecałe 15 godzin i nie w sumie nie jest RPGiem (słabe tworzenie postaci polegające na: "do czego nie dodasz punktów, będzie dobrze", za dużo strzelania jak na RPG, słabe misje poboczne, nieciekawe planety poboczne, niespecjalna fabuła i brak jakiś poważniejszych wyborów moralnych (to na końcu gry - ratujesz rade, czy walisz w suwerena, rozwalilo mnie... w niepozytywnym sensie). Fable 2 zapowiadana jest na RPG z dlugoscia fabuly rowna 12 godzin. Fajnie, prawda? Jak dla mnie, te gry sa wydawane po prostu za szybko i brakuje im szlifu. Too Human tez okazal sie klapa na miare Haze'a. Jedyna ciekawa grą tej zimy jest Gears of War 2, ale niestety przy LBP, Motorstorm 2, Resistance 2 i Tekken 6 wymięka.

    Moc? Xbox360 lepiej zarządza pamięcią i ma lepszy układ graficzny, PS3 lepszy procesor, tyle i tylko tyle jeśli chodzi o moc. Chciałbym tylko zaznaczyć może o tym nie wiesz, że "moc" PS3 już dawno się skończyła... i7 Core wcina Cella na śniadanie, mało tego nowiutkie Radeonki mają taka moc obliczeniową, że cała PS3 się chowa, a to tylko sama karta graficzna. Dalej... w wakacje rozszerzono znany projekt Folding@home i szybko okazało się, że porównując moc PS3 to tych samych procesów wykonywanych przez chipy od Nvidia 8xxx, konsola zaczyna się dusić. Moc PS3 jest już mitem, moc w stosunku do x360 jest bardzo porównywalna i do samego końca będą wychodzić tytułu, gdzie raz będzie lepiej na x360 raz na PS3.

    Na tym się nie znam, więc sie nie wypowiadam, ale z tego co wiem, to nikt nie jest w stanie udowodnić jaką moc ma PS3. Poza tym, takie układy graficzne masz tylko na PC, a gry i tak beda wychodziły na konsole, bo masz mniejsze piractwo (na PS3 zerowe).

    Internet, XBL w xbox360 kosztuje 80zł, jak lubisz przepłacać, Twój problem. Jeśli twierdzisz, że jest lepszy, to chyba tylko pod względęm darmowości, bo pod względem zawartości daleko mu do PSN. XBL od 1.5 roku posiada usługę sprzedającą filmy HD, a biedny PSN dopiero ma ją zamiar wprowadzić. Zamiast lecieć po płytę BD z filmem ściągamy go za 3-4F.

    Osobiście nie widze wiekszej roznicy. A jesli nie widac roznicy, to po co przeplacac?

    O padach pisał mi się nie chce, kwestia gustu, padowi PS3 oraz nowemu DS3 daleko do "gienialności" ale o tym się nie dyskutuje.

    kwestia gustu, ale chyba nie stworzona jeszcze pada, ktory podpasowalby takiej rzeszy graczy. Dla mnie Dualshock i Sixaxis lepie leza w reku niz Xboxowy pad. No i w padzie od M$ wkurza mnie zamieniony D-Pad z gałką. Ja tak wole, ale nie warto dyskutować. Jeden woli pad PS3, drugi X360, wiec z pewnoscia nie zaliczylbym tego do wad zadnej z konsol.

    Microsoft zrobił badziewnego Windowsa? gdyby nie ten badziewny Windows i jego wkład w dzisiejszym świecie IT, Ty nadal siędziałbyś w jaskini i polował na mamuty.

    Niby przełom, ale kiedy to było? Windows Millenium i najnowszy Windows Vista to pomyłki. Reszta tez byla niesamowicie awaryjna, no ale za to sa funkcjonalne. A rzadko udaje sie polaczyc funkcjonalnosc i wygode z wielkimi mozliwosciami, glownie w systemach operacyjnych.

    Sony najlepszą firmą na świecie? Boshh jak Ty mało wiesz jeszcze o życiu... dalszą dyskusję uważam za zbędną... pozdrawiam.

    Ani Sony, ani tym bardziej M$ nie jest firma doskonałą. A co do tego ma wiedza o życiu to chyba najstarsi górale nie wiedzą.

    btw. Raczej nie jest to offtop, bo zawarłem tutaj też kilka powodów dla których warto zakupić PS3.

    btw2. Sorry za ewentualne literówki, czy orty.


  23. Sciągnąłem demo SC IV z amerykańskiego PSStore i wygląda naprawdę smakowicie. Już wcześniej zastanawiałem się nad kupnem, a teraz zaczynam się już do niego przymierzać. Modele postaci świetne, grafika miła, muzyka nie przeszkadza, a walki są widowiskowe. Moze gdybym grał w poprzdnie czesci, mowilbym inaczej, ale posiadaczem konsoli jestem od niedawna Chciałbym Wam zadac kilka pytan jednak (oczywiscie kieruje je do tych, co maja pelna wersje):

    1. Jak to wygląda z kreowaniem wlasnych postaci ? Jak komputer generuje dla nich kombosy, zachowania, itp. ?

    2. Czy da się sensownie pograć online, czy jednak lagi niszcza zabawe doszczednie ?

    3. Jak duzo jest kombosów, i czy duzo czasu minie zanim w pelni opanuje jakas postac ?

    To tyle, dzieki.

×