dimesss 0 Napisano 16 Luty 2010 Resistance 2 Rzadko kiedy zdarza się, że druga część - czy to gry czy filmu - jest lepsza od pierwszej. W tym przypadku nie mam najmniejszych wątpliwości, że sequel jest niemal w każdym aspekcie o niebo lepszy od poprzedniczki. Mogę śmiało porównywać te dwie części, bo jestem w tej komfortowej sytuacji, że grałem w nie jedna za drugą i o ile Fall of Man przeszedłem bez zachwytu to już nad dwójką rozpływałem się od pierwszych chwil. Gra zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym kończy się część pierwsza. Wskakujemy do helikoptera i z Anglii przenosimy się do ojczyzny CocaColi. Pierwsze co rzuca się w oczy to całkiem odmienna stylistyka. Już nie jest szaro, buro i ponuro. Zapomnij o smętnych i podobnych do siebie lokacjach z pierwszej części Jest kolorowo i żywo. W końcu to USA ;) I w tym wypadku kolorowo nie oznacza bajkowo. Wszystko jest bardzo naturalne i rzeczywiste. Taka stylistyka o wiele bardziej przypadła mi do gustu. Dobre posunięcie ze strony autorów. Cała gra jest napakowana akcją. Już od pierwszych chwil zostajemy wrzuceni w sam środek zawieruchy a do tego już po paru minutach na naszej drodze staje ogromne bydlę wielkosci wieżowca. Wszystko jest oczywiście odpowiednio skryptowane co w wogóle mi nie przeszkadzało, bo gra dzieki temu zyskuje na efektowności, a efektowność to to co gracze lubią najbardziej. Rozmach zresztą towarzyszy grze od początku do końca. Cały czas na horyzoncie widać ogromne budowle, maszyny i statki powietrzne najeźdzców. Uświadczyć to ma nas w przekonaniu, że jesteśmy na straconej pozycji. Jak zresztą tytuł wskazuje jestesmy jedynie ruchem oporu ale za to nie byle jakim. W swoich szeregach mamy Nathana Hale’a – tego samego co w pierwszej części. Facet jest konkretny i nie sili się na głupie żarty w obliczu śmierci, tak jak jest to ostatnio w grach modne, przez co gra zyskuje na wiarygodności i możemy wczuć się w fabułę. Towarzysze Nathana też są niczego sobie i można powiedzieć, że ich sztuczna inteligencja stoi na przyzwoitym poziomie. Nieraz zdarzało się, że zanim do nich dotarłem to wykosili już połowę przeciwników. Co do przeciwników to bestiariusz powiększył się znacznie od pierwszej części i widać tu większe zróżnicowanie. Są zwykłe chimery, wielkie skurczybyki ze śmiercionośnymi pukakawkami, małe pająkopodobne insekty, małe latająco strzelające maszynki, niewidzialne ”do czasu” cameleony, pływające obrzydlistwa i maszyny których nie idzie zniszczyć – za to one nas mogą bardzo szybko - a jedynie wyłączyć. Oczywiście jest tego o wiele więcej ale jakos te najbardziej utkwiły mi w pamięci. Bosowie w niczym nie ustępują swoim mniejszym ziomkom. Są ciekawie pomyślani a walki z nimi choć nie są za wielkim wyzwaniem są bardzo klimatyczne i wciagające. Chociażby walka z wielkim Krakenem na platformie urzekła mnie niesamowicie. Bosów nie ma za wiele i nie są trudni do pokonania, ale jak już są to walka z nimi daje dużo funu. Czymże byłaby walka z chimerami bez odpowiednich narzędzi zagłady. W grze jest ich dostatecznie dużo, tak żeby każdy wybrał coś dla siebie. Jest karabin, jest jego chimerycki? odpowiednik czyli Bullseye oczywiście lepszy od karabinu; przynjamniej dla mnie. Są shotguny, snajperki, superszybkie maszynówy z potężnym magazynkiem, wyrzutnie rakiet a nawet broń umożliwiająca strzelanie przez ściany- jedna z moich ulubionych. Wydaje mi się, że wzgledem jedynki poprawiono auto-lockowanie na przeciwnikach przez co gra sie o wiele przyjemniej, a zabijanie hord przeciwników daje o wiele więcej staysfakcji. Oprawa audio stoi na wysokim poziomie i znacznie poteguje doznania z gry. Wchodząc do opuszczonego domu, gdzie wszędzie moga kryć się chimero- zombiaki i słysząc schizującą piosenkę z lat 50.?? lecąca z radia naprawdę można dostać gęsiej sórki. Co prawda oprawie audio nie przysłuchiwałem się tak jak przyglądałem się grafice ale i tak twierdzę, że jest więcej niz przyzwoita i kiedy ma to podnosi adrenaline. Mogłoby sie wydawać, że gra jest idealna ale do szczęścia jednak czegos mi zabrakło. Chodzi o bosów. Po pierwsze jest ich za mało. Widząc taki rozmach na początku gry myslałem, że przyjdzie mi stoczyć niejedną walkę z jakimś ogromnym stworem lub maszyną no i stoczyłem kilka takich walk, ale co z tego jak i tak czuję niedosyt. Może tych 4 czy 5 bosów by wystarczyło gdyby walki z nimi były wymagające, ale niestety tak nie jest. Bosowie to dla mnie najłatwiejsze fragmenty w grze. Wystarczy trochę sie poruszać i postrzelać i nawet się człowiek nie obejrzy a groźnie wyglądający motherfucker ginie w kiepskim stylu na naszych oczach. Koszmarem jest jednak dla mnie walka finałowa gdzie wystarczy biegać w kółko i od czasu do czasu strzelic w okreslony punkt; mało tego finałowy koleżka nie zadał mi ani jednego obrażenia – a wyglądał na takiego twardziela. To, że bosowie są super łatwi nie znaczy, że gra sama w sobie jest super łatwa, choć trzeba przyznać, że do piekielnie trudnych nie należy. Najśmieszniejsze jest, że o wiele więcej trudności sprawiały mi zwykłe normalne odmiany chimer napotykanych po drodze. Chyba nie tak powinno to wyglądać. Jeśli ktoś jest dobry w gry tego typu to polecam zaczynać od poziomu hard. Słowem podsumowania muszę się przyznać, że przechodziłem grę na zwykłym telewizorze CRT. Pomyślcie sobie więc, że jesli tak zachwycałem się grafiką na takim sprzęcie to chyba umarłbym w konwulsjach z zachwytu gdybym grał w to na wielkim LCD-ku. Myslę, że to jest najlepsza rekomendacja dla tej gry. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach