PiPoL 189 Napisano 25 Czerwiec 2014 WOLFENSTEIN THE NEW ORDER Cudowne lata dziewięćdziesiąte… Czasy kiedy w kioskach królowały komiksy z Kaczorem Donaldem, w sklepach można było kupić gumę Turbo, w TV rządziło disco polo, a na komputerach zagościł Wolfenstein 3D. Gra, która zmieniła historię FPS-ów i stała się legendą obok innego klasyka, czyli Duke Nukem 3D. Mija około dwadzieścia lat - w tym czasie wychodzi parę tytułów z wyrazem Wolfenstein w nazwie, ale żaden nie staje się hitem na miarę pierwowzoru. 20 maja 2014r legenda powraca pod nazwą Wolfenstein The New Order. Czy sprostała oczekiwaniom? Przekonajmy się... FABUŁA I MECHANIKA, CZYLI JAK SOLIDNIE WPIERDO*** NAZIŚCIE W grze po raz kolejny wcielamy się w B.J. Blazkowicza, amerykańskiego żołnierza polskiego pochodzenia. Żeby nie robić spoilerów napiszę tylko, iż tym razem zaczynamy podczas wojny z armią nazistów. Potem historia komplikuje się bardziej - budzimy się w szpitalu psychiatrycznym w Polsce, po długim czasie pobytu w śpiączce i zaczynamy naszą krucjatę.Mechanika gry jest prosta jak budowa cepa. Im większy gnat tym większa rozpierducha, a im większa rozpierducha tym szybciej posuwamy się naprzód. Największą zmianą w porównaniu do pozostałych FPS-ów ostatnich lat jest brak samo-regeneracji zdrowia. Co prawda istnieje tego typu system, ale „życie” regeneruje się tylko o parę punktów. W Wolfenstain trzeba jak za starych dobrych czasów szukać apteczek, ale co ciekawe, nie wystarczy w nie „wejść”, trzeba jeszcze nacisnąć przycisk aby Blazkowicz łaskawie jej użył. Stara szkoła pełną gębą. Gra pozwala nam podejść do rozgrywki na kozaka a’la Rambo (siejąc wszędzie zniszczenie i oglądając posokę nazistów), ale możemy też grac jak skryty ninja i eliminować wrogów poprzez strzały z pistoletu mającego zamontowany tłumik, rzucając nożem lub podcinając im gardło. Liczba rodzajów wrogów jest imponująca - od zwykłych szeregowych, przez mechaniczne psy, aż po pancerne mechy. Niektórzy bosowie są imponujących rozmiarów. Ciekawym dodatkiem jest fakt, że dowódcy mogą wzywać wsparcie i póki ich nie zabijemy, będą to robili cały czas. W grze istnieje system osłon, można także wykonywać ślizgi i strzelać jednocześnie. Podczas naszej przygody odwiedzimy zamki, pociągi, samoloty, a nawet znajdziemy się w kosmosie. Jest różnorodnie i ciekawie. Przez całą rozgrywkę nie ma ani chwili spokoju - ciągle coś się dzieje, a naziści padają aż miło. Istnieje także prosty system rozwoju umiejętności Blazkowicza. Dzieje się to poprzez spełnianie określonych celów, np. 3 zabójstwa podczas ślizgu. Nie ma to jakiegoś większego wpływu na osiągi bohatera, ot zwiększa się limit naboi, granatów albo noży i inne podobne szczegóły. Gra składa się z 16 rozdziałów, ich ukończenie to około 20h zabawy. Grałem na najwyższym poziomie trudności i jest on stosunkowo trudny. Były fragmenty, gdzie zgony następowały co chwilę. W grze jest mnóstwo rzeczy do odszukania: listy, płyty muzyczne, złote puchary i inne ciekawe znajdźki. Jak ktoś lubi lizać ściany, a przy okazji zdobywać trofea, to będzie to dla niego w miarę łatwa do zgarnięcia platyna. GRAFIKA SPECJALNEJ TROSKI Nowy Wolfenstein ukazał się na PC, PS3, PS4 oraz X360 i Xone. Ja testowałem wersję na PlayStation 4. Programiści użyli silnika id tech 5, czyli tego samego, który napędza Rage. Gra działa w rozdzielczości 1080p i w 60 klatkach na sekundę. Niestety widać od razu, iż produkcja jest multiplatformowa. Najbardziej zauważalną rzeczą jest ładowanie tekstur - na PS4 jest to widoczne tylko po załadowaniu, gdy np. zginiemy, ale już na PS3 jest to bardzo częsty problem. Podobnie było z Rage, niestety to efekt użytego silnika. Można by to zrozumieć gdyby tekstury były naprawdę znakomitej jakości, ale cześć z nich wygląda jakby zostały żywcem wyciągniete z PS2. Nie uświadczymy w grze także otwartych przestrzeni, a co za tym idzie pięknych krajobrazów. 90% rozgrywki to sterylne, zamknięte pomieszczenia. Parę razy zdarzy się biegać po dworze, ale i tak będą to misje "korytarzowe". Niestety mimo zamkniętych pomieszczeń, grafika i tak nie porywa. Ładnie prezentują się postacie, ich ubiór i twarze to na prawdę kawał dobrej roboty. In plus jakością odbiegają od całej reszty przerywniki filmowe, które niestety nie są na silniku gry, dlatego też pewnie ładnie wyglądają (swoją drogą trochę komicznie wyglądają przejścia z gameplayu do tych filmików, bo różnica jest bardzo duża, a produkcje takie jak InFamous czy Uncharted odzwyczaiły nas od takich widoków). Na plus trzeba zaliczyć ciekawie zaprojektowane gnaty, a także fakt, że czasami można efektownie odstrzelić głowę naszym oponentom i wtedy jucha bryzga aż miło. Pojawiają się także sporadyczne błędy takie jak naboje, które lewitują w powietrzu po wypadnięciu z komory. Jeśli ktoś liczył na graficzną orgię dzięki konsolom nowej generacji, to The New Order go srogo zawiedzie. GOOD SOUND Jak przystało na nową produkcję, Wolfenstein obsługuje w pełni dźwięk DTS. Dzięki temu wszelakie odgłosy broni, wybuchy czy też dialogi brzmią wyraźnie i są bardzo dobrej jakości. Nie jest to może poziom ostatniego Battlefielda, ale on jest pod tym względem doskonały. Spodobał mi się dźwięk chodzenia po drewnianych powierzchniach, jest bardzo sugestywny i klimatyczny w niektórych scenach. Zresztą wszelkie odgłosy różnych są bardzo dobrze nagrane i słychać różnice czy idziemy po metalu czy betonie. To samo tyczy się uderzenia nożem w różnego rodzaju powierzchnie - inny dźwięk jest przy uderzeniu w skrzynię aluminiową, inny w drewnianą. Niby szczegół, ale często pomijany. Niestety czasami są problemy z doborem głośności poszczególnych dźwięków i mimo tej samej odległości i tego samego wybuchu, raz jest głośniej, raz ciszej. Nie razi to jakoś specjalnie, ale trzeba odnotować. Ścieżka muzyczna wpada w ucho. Składają się na nią przerabiane utwory np. The Beatles i ich nowe aranżacje w wersji niemieckiej (zagłębienie się w fabułę wyjaśni dlaczego tak jest). Głosy postaci są świetne, nic nie można im zarzucić. Nie zdradzając fabuły napiszę, że są także sceny z polskimi dialogami, w których usłyszymy miedzy innymi Alicję Bachledę Curuś. Jednym słowem audio w The New Order to bardzo solidna robota. KILKA SŁÓW PODSUMOWANIA Nowy Wolfenstein nie jest dziełem doskonałym. Zwłaszcza jeśli chodzi o oprawę, ale zdecydowanie nadrabia gameplayem. Dawno nie miałem sytuacji, że siadałem na godzinę, a kończyłem grać po sześciu. Syndrom jeszcze jednego odstrzelonego nazisty, jest równie mocny jak jeszcze jeden mecz w Football Managera. Powrót do oldschoolowej mechaniki wyszedł grze zdecydowanie na plus, i to chyba jedyna gra FPP w tej chwili, która daje tak duży fun na tle kolejnych Cod-ów i Battlefieldów. Jeśli jesteś fanem starego Wolfensteina albo po prostu lubisz dobre strzelanki, to śmigaj do sklepu po swoją kopię. Przecież nie pozwolisz aby naziści byli wciąż żywi... Plusy: Grywalność!!!; Różnorodność misji; Dobry nazista, to martwy nazista; Udźwiękowienie; Znajdźki. Minusy: Grafika. 6 ORYGINALNOŚĆ: To wszystko już było. 6 GRAFIKA: Grafika szału nie robi, ale tragedii także nie ma. Na next-genach powinno być ładniej. 9 DŹWIĘK: Dźwięki arsenału oraz głosy postaci świetne. Muzyka to kwestia gustu, mi się podobała. 9 GRYWALNOŚĆ: Fani FPS-ów, zwłaszcza tych oldschoolowych, poczują się jak w domu. 8 ŻYWOTNOŚĆ: Jeśli ktoś lubi lizać ściany i szukać sekretów, to dostanie ponad 20h grania. 8 OCENA KOŃCOWA: Wolfenstein The New Order to bardzo dobra, oldschoolowa strzelanina z ogromną ilością znajdziek. Fanom starej szkoły zapewni sporo godzin dobrej zabawy. Patryk "PiPoL" Skrzypczak, tekst znajduje się również na onlygames.pl :) Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach