Skocz do zawartości

Odpowiedzi dodane przez Siriondel


  1.  

    Będzie seria filmików z rozgrywką. Oto część pierwsza - walka, a cóż by innego.

    Do samego wykonania nie mogę się przyczepić, bo wygląda to ogólnie obłędnie, ale... wolałem Mass Effect jako strzelankę zza osłon. Teraz BioWare stawia na szybkość i efektowność. Czy to źle? Na pewno nie, to tylko moje wypaczone preferencje. Do czego jednak się bezczelnie przyczepiam, to te paskudne mordy; szczególnie domyślna gęba kobiecej postaci gracza. No po prostu nie mogę. Tyle lat BioWare robiło normalne twarze w swoich grach, a teraz ciężar znalezienia nowego domu dla całej ludzkiej rasy w obcej galaktyce ma spoczywać na lasce, co wygląda jak pusta 21-latka o zdeformowanym ryju, a z oczu aż bije głupota? Serio, kto ją zaprojektował? Cóż, mam nadzieję, że z kreatora w tej grze będzie można wycisnąć coś sensownego.

     

    Tak czy siak, hype jest maksymalny i obowiązkowe pudełko na premierę za pełną cenę + jakiś tygodniowy urlop. Z Mass Effect nie może być inaczej, brzydkie mordy czy ładne.


  2. Rectify - 10/10

    Po The Wire, Fargo i Sherlocku to jest czwarty serial, któremu wystawiam ocenę idealną. Oskarżony o gwałt i morderstwo Daniel Holden wychodzi z celi śmierci po 19 latach, ponieważ pojawiają się w sprawie nowe dowody DNA, które uniemożliwiają jednoznaczne stwierdzenie winy. Wspaniała opowieść o człowieku, który próbuje znaleźć swoje miejsce na świecie, ale świat wcale nie chce go przyjąć. Obserwujemy jego zmagania z codziennością, z nieufnością ludzi w miasteczku, ze wspomnieniami. Wspaniałe role i inteligentne dialogi. Opowieść jest spójna i opowiedziana z rzadko spotykanym w TV wyczuciem i sensem, a zakończenie jest nieludzkie. Serial jest bardzo powolny, bardzo ciężki, bardzo dramatyczny i bardzo inteligentny. Nawet jeśli na horyzoncie pojawiają się promyczki nadziei dla bohatera, to i tak wszystko idzie do diabła. 30 genialnych odcinków, polecam.

     

    Sneaky Pete - 9/10

    Amazon pokazuje, że na serio zagnieżdża się w serialowym biznesie i płacenie mu z subskrypcję opłaca się tak samo, jak płacenie Netflixowi. Wyprodukowana m. in. przez Bryana Cranstona opowieść o oszuście imieniem Marius, który po trzech latach opuszcza więzienie i przyjmuje tożsamość swojego kolegi z celi Pete'a, który bardzo szczegółowo opowiadał mu o swoim życiu. Z taką wiedzą Marius - teraz pod imieniem Pete - zjawia się na farmie "swojej" dalekiej rodziny i skutecznie podszywa się pod swojego kolegę z celi, jako niewidziany od 20 lat kuzyn. Ma zamiar okraść tych obcych mu przecież ludzi, żeby rozwiązać swoje osobiste problemy z bossem nowojorskiego hazardowego półświatka - Vincem (w tej roli Bryan Cranston), ale okazuje się, że ta rodzina ma swoje problemy. I tak wszystko staje na głowie. Serial jest dynamiczny i do samej końcówki ma dość lekką atmosferę. Wydarzenia są przewidywalne, dialogi barwne, a postacie lekko przesadzone. W przeciwieństwie do Rectify, taka trochę typowa amerykańska telewizja, ale opowieść tak się zakręca, że wciąga i ogląda się to bardzo przyjemnie.

     

    Taboo - 9/10

    O czym jest Taboo nie będę pisał, bo każdy wie. A jak ktoś nie wie, to łatwo znajdzie, bo serial jest na fali. Moim zdaniem Taboo jest świetne, ale historia sprawia wrażenie tak wielkiej, że opowiedzenie jej w całości zajęłoby z 10 sezonów. Było pięć odcinków, do końca sezonu trzy, a ja mam wrażenie, że nawet wierzchołek góry lodowej nie został ruszony. A to przecież Tom Hardy w głównej roli, więc chyba w wielosezonowym tasiemcu nie zagra. Skoro o wilku mowa - rola Hardy'ego jest naturalnie głównym powodem, dla którego oglądam Taboo. Co też ten facet tam wyprawia. Poza tym jednak serial ma wiele innych mocnych stron, między innymi bardzo dobry i oryginalny pomysł, atmosferę Londynu z wczesnego XIX wieku, interesującą i kontrowersyjną tajemnicę z okultyzmem w tle, wrażenia wizualne na najwyższym poziomie i wiele innych świetnych ról wspierających Hardy'ego w robieniu widowiska. Skąd ci ludzie biorą pomysły na scenariusze, to się w głowie nie mieści.

     

    A co teraz na horyzoncie? Zaraz zabieram się za serial Goliath. Czekałem tyle czasu na Billy'ego Boba Thorntona w inteligentnej roli w poważnym serialu i się doczekałem. Facet dostał za swoją rolę Złoty Glob, więc będzie niesamowita moc. A na bieżąco oglądam The Path, Homeland (straszna kupa ten sezon) oraz Gotham - jedyny serial akcji, jaki mnie interesuje. Po słabych początkach zrobił się naprawdę zajebisty show, ze świetnie wykreowaną na swój sposób galerią złoczyńców z Batmana.

     


  3. Jestem przerażony tą wielką kupą, jaką jest Wildlands. Naprawdę - od samego początku nie robiło to szału, ale mimo tego beta i tak zdołała rozczarować.

     

    Nawet nie wiem od czego zacząć. Może od początku, czyli od po prostu gównianej sceny otwierającej w helikopterze - drewniane animacje rodem z PSX i żałosny skrypt. Potem zaczęła się rozgrywka. Wide as an ocean, deep as a puddle jest najlepszym określeniem. Powiedzieliście już przede mną wiele na temat schematyczności gier Ubisoftu, ale IMO tutaj to wręcz pokonali samych siebie. Nieludzko tępa powtarzalność tej rozgrywki szczerze mnie zaskoczyła. Misje fabularne są kompletnym dnem, a poboczne nawet gorsze. Mamy te kilka typów misji, każdą okraszoną głupim dialogiem i idealnie wpisującą się w najgorszy przykład gatunkowego schematu. Niech w pełnej wersji dojdą jeszcze - nie wiem, ze trzy typy misji. Przy takiej wielkości mapy i tak będzie się można zrzygać z nudów. I tak doszedłem do największego problemu tej kupy, czyli mapy - problem z Wildlands jest taki, że otwarty świat w tej grze nie służy niczemu. Mapa nie stanowi żadnej wartości dodanej i jest wepchana na siłę, a jako wymówkę na jej istnieje pochowano w zakątkach broń i dodatki do niej. Jestem pewien, że otwarty świat wymusiły na twórcach garnitury - aby był, to gracze lubią mieć "wybór", nawet jeśli jest to iluzja. Gra jest zwyczajnie głupia i rozwodniona do granic możliwości.

     

    Sam gameplay jest naprawdę trudny do przełknięcia i pisze to człowiek, który nigdy nie ma dość TPSów, a GRFS uważa za najlepszą strzelankę poprzedniej generacji. Co poszło nie tak, Ubisoft?! Kto zrobił te komiczne animacje poruszania się? Kto odpowiada za idiotyczne AI, które nie widzi dalej niż 10 metrów, ale kiedy już zostanie zaalarmowana, to w magiczny sposób zna nasze miejsce pobytu, nawet jeśli źródłem alarmu jest wybuch 50 metrów od naszej pozycji (o AI naszego składu już nie wspominam)? Kto odpowiada za katastrofalne koło rozkazów dla zespołu? Kto stwierdził, że co-op takiej gry wcale nie musi być drop in / drop out?! Kto jest winien temu, że przedstawiciel serii strzelanek z najlepszym systemem przyklejania się do osłon został tego systemu pozbawiony, a zamiast tego mamy jakiś poroniony kontekstowy system sprzed 12 lat (pierwszy Mass Effect)?! Kto zrobił ten gówniany system rozwoju, z najbardziej nudnymi skillami, jakie tylko można było wymyślić (bo tak, ten system też chyba wciśnięto na siłę)? Ilość zjebanych rzeczy jest po prostu pozbawiona sensu! Co ci deweloperzy mieli w głowach, skąd takie pomysły? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi.

     

    Gra jest zwykłą wydmuszką taktycznego shootera. Spłycona do niewyobrażalnie niskiego poziomu. W ogóle nie ma emocji, w ogóle nie ma kopa. Jest tylko nuda. Co jest w tej grze dobre? Echo. Tak, to echo wystrzałów, którym twórcy chwalili się na filmikach, brzmi dobrze. Personalizacja też niezła. Koniec plusów. Nie czepiam się bugów, których ilość jest również niezliczona - kwestie techniczne można poprawić, założeń rozgrywki raczej nie. Do tego nie wiadomo, jak stary jest build z tej bety.

     

    Po ukończeniu misji fabularnych pokazał się komunikat, że Ubi dziękuje i że "to była tylko jedna z 21 prowincji". I wtedy mnie to uderzyło najmocniej. Teraz powtórzyć to samo dziadostwo dwadzieścia razy. Nie, dziękuję. Gra musiałaby przejść wielka ewolucję, żebym choć rozważył kupno i poświęcenie jej choć sekundę więcej mojego czasu.

    Betę w skali 1-10 oceniam na gówno, czyli najgorszy szajs, w jaki grałem w trakcie tej generacji.

    • Like 8

  4. 14 godzin temu, pablos_PRO napisał:

    Sprawę O.J. Simpsona ktoś sprawdzał? chodzi mi po głowie by się za to zabrać.

    O sprawie O. J. Simpsona napisałem dawno temu na forum tak:

    Cytuj

    Tymczasem właśnie kończę oglądać American Crime Story: The People v. O. J. Simpson - pierwszy sezon z planowanej antologii na temat głośnych amerykańskich procesów. Jak sam tytuł mówi, sezon skupia się na sprawie okrzykniętej mianem Trial of the Century i uważanej za ojca gatunku Reality TV - w 1994 roku futbolista i celebryta O. J. Simpson zostaje oskarżony o zamordowanie swojej byłej żony i jej znajomego. Temat był bardzo głośny, 20 lat temu cały kraj od tego huczał, transmisje na wszystkich kanałach cały czas, ludzie na ulicach, przerwano nawet z jego powodu transmisję z finałów NBA. Cały serial pokazuje faktyczną historię od zdarzenia, przez zatrzymanie i proces, aż do werdyktu. Większość scen dzieje się na sali sądowej albo w prokuraturze i to jest klimat, który najbardziej lubię. Serial trzyma się faktów, prawdziwe postacie związane z procesem są rewelacyjnie przedstawione, a obsada jest gwiazdorska (laureat Oscara Cuba Gooding Jr w roli Simpsona oraz John Travolta w roli jednego z jego prawników, między innymi). Nie ma tutaj fabularyzowania ani dramatyzowania, tylko proces oraz odwieczny problem podziału rasowego w USA, który odegrał w tej sprawie wielką rolę. Skomplikowana, ale bardzo satysfakcjonująca produkcja. Jednak, jak ktoś jest uprzedzony "bo hameryka i o czarnuchach nie będę oglądał", to raczej nie wejdzie.

    Także polecam, ale klimat naprawdę nie dla przeciętnego europejskiego widza i nie dla kogoś, kto zasypia, kiedy "nic się nie dzieje" (czyt. nie szczelają się albo nie bijo).

    • Like 1

  5. Wysoka władza w Ubi i mnie zaszczyciła mailem z kodem na betę. Gra nie zapowiada się za dobrze, ale co tam. Również posiadam trzy zaproszenia, ale chyba można je wysłać tylko znajomym z Ubisoft Club. Jak ktoś chce zaproszenie na Xboxa One, to może mnie dodać tam do znajomych (nick taki sam), a wyślę mu zaproszenie.


  6. To teraz Ty może wytnij cytat, bo przez Ciebie to dziadostwo dalej wisi na forum :24_stuck_out_tongue:

     

    Panowie, wyrwaliście coś na tej wielkiej wyprzedaży, czy tamte ceny nie zrobiły wrażenia na Was - Mistrzach Cebuli? :27_sunglasses:

    Ja wydałem równo stówkę na Ori Definitive Edition (35 zł), Gat out of Hell (15 zł) oraz MGS V (50 zł). Oprócz tego w Deals with Gold wziąłem Dragon Age Inkwizycję za 35 złotych, bo choć jest podstawka za friko w EA Access, to za wszystkie dodatki taką kwotę można dopłacić - wszak normalnie kosztują ponad 150 złotych.

     

    Myślę, że do wiosny uda mi się to wszystko ograć :obama:


  7. Do premiery 4 sezonu Sherlocka zasiadałem cały w drgawkach z ekscytacji, ale szczerze mówiąc, odcinek nie porwał mnie tak, jak poprzednie. Twórcy już lekko przegięli z plot twistami i fałszywymi tropami. Momenty typu "o ja pier****, o co tu chodzi" są fajne tylko do pewnej granicy. Do tego wątki zbyt mocno poszły w kierunku postaci drugoplanowych i trochę zbyt mało przykładów mojej ulubionej dedukcji detektywa w akcji. Oczywiście był to nadal kawał rewelacyjnej telewizji, ale nie tak rewelacyjnej, jak pierwsze trzy sezony.

     

    Oprócz tego jest już premierowy odcinek szóstego sezonu Homeland, chociaż oficjalna premiera telewizyjna dopiero za półtora tygodnia.


  8. Nie zwykłem odpuszczać seriali bez obejrzenia sezonu do końca, nawet jeśli mi się nie podoba - tak już mam. Jednak z drugim sezonem The Man in the High Castle chyba nie dam sobie rady i to już po dwóch odcinkach. Dawno gorszego dziadostwa nie oglądałem. Pierwszy odcinek był tragiczny - pozaczynane jakieś słabo przemyślane wątki, usilna próba pokazania wszystkiego, przez co nie pokazano tak naprawdę niczego; drugi odcinek niestety nie wykazuje nawet perspektywy na minimalną choćby poprawę. Idiotyzm większości bohaterów - do tego strasznie denerwujących (ca za kretyn wprowadził tego całego Gary'ego?) - doprowadza mnie do smutku. Do plusów mogę zaliczyć przepiękną scenografię oraz tylko dwóch bohaterów: Smitha (w pierwszym sezonie również najlepszy) oraz Tagomiego. Reszta to nieludzka padaka. Poprzedni sezon pokazywał znacznie wyższą jakość.


  9. 4 godziny temu, Sithman napisał:

    Tutaj nie ma nic do rzeczy czy kino było w stolicy, czy jakimś wygwizdowie.

    Poszedłeś na taki film, że trzeba było wcześniej przemyśleć z jakim targetem się zetkniesz.

    Dla takich widzów jest ten film.

    No raczej ma znaczenie, bo jakiś "wygwizdów" prawdopodobnie nie ma takiego poziomu wieśniactwa (umysłowego) jak stolica. Siłą rzeczy mniejsza szansa, że do kina pójdzie taka ilość kretynów.

     

    A tym drugim akapitem to nie rozumiem co sugerujesz. Że Pitbull to film zrobiony dla chamów? Że moje zniesmaczenie jest moją winą, bo na pewne filmy chodzi gorszy typ ludzi? Ja nie uważam się za eksperta od kultury osobistej, ale wg Ciebie to jest mój problem, że oczekuję od ludzi w kinie zwykłego zamknięcia gęb i nie szeleszczenia torbami foliowymi, do czego sam się stosuję?

    • Like 1

  10. 2 godziny temu, wili23 napisał:

    Scalebound na 2017 nie wiadomo kiedy tak samo crackdown 3, a o reszcie się nie wypowiem.

    Nawet to "nie wiadomo kiedy", to prawdopodobnie nadal prędzej, niż Syf of War i TLoU, a na pewno prędzej, niż Spider-Man i dziwoląg Kojimy.

     

    Godzinę temu, bany4KHDR napisał:

    Owszem, uwazam ze konsole z natury powinny miec taka funkcje ale szczerze to jaki procent graczy i w jakim stopniu by z tego korzystal?

    Połowa?

    Tweet.PNG

    Weź bany wyjmij głowę z d***, zacznij jej używać kiedy coś piszesz w internecie i staraj się trzymać z dala od tematów, w których zwyczajnie nie jesteś w stanie napisać nic sensownego. Zobacz na Magellana, który XO nie ma, a jednak przyszedł i napisał z sensem. Wsteczna kompatybilność to świetna sprawa, która nadaje drugie życie grom, pozwala ograć za grosze legendy, które się wcześniej ominęło i nie potrzeba do tego trzymać starej konsoli. Nie sądzę, żeby zmuszenie do działania gier z poprzedniej generacji na XO było tanie i proste, także biznes musi w tym być. No i jest to świetny ukłon w stronę graczy, ale tu akurat rozumiem twój brak pojmowania - ponieważ "ukłon w stronę graczy" jest czymś niewykonalnym dla sony, a niestety nie posiadasz konsoli innej firmy. Edytuję posta, żeby dodać - tak, jestem świadom że gdyby nie totalna dominacja sony, Microsoft i Xbox prawdopodobnie nigdy by się nie zmienił, ale to już jest beside the point, bo nie wiem jak to napisać po polsku.

     

    Godzinę temu, bany4KHDR napisał:

    trzeba ja nabyc i wtedy nie wiem czy remaster nie bylby lepszym rozwiazaniem.

    Brawo. Napisane jak typowy konsument-frajer, który łyknie wszystko co mu podrzucą i przez jakich ta branża jest siedliskiem takiego raka. Dawajcie banemu remastery wszystkiego drodzy wydawcy, on już się wypina i wyciąga z portfela kolejne 60$! Albo chociaż ze 100 złotych na slota z Allegro.

     

    Właśnie tego nam potrzeba. Szczególnie remasterów Call of Duty - Activision zrobiło jednego i już zmienia grę jakimiś farmazonami typu bieganie z butelką (serio?) i mikrotransakcjami. "Tylko kosmetyka"? Uhuh, Bungie też tak mówiło.

    • Like 1

  11. Pojechałem z ziomkiem na Hacksaw Ridge i jestem wstrząśnięty tym filmem, oczywiście pozytywnie. Dawno tak dobrego filmu w kinie nie oglądałem. Historii o ludziach, który wbrew wszystkiemu pozostawali wierni własnym wartościom oraz filmów typu "wojna jest zła" było już wiele, ale... nie można powiedzieć, że "nierealne", bo to się wydarzyło, nie można powiedzieć "oho, znowu dzielna 'murica wygrywa", bo Ameryka faktycznie wygrała, a poza tym to w ogóle nie o to chodzi. Film jest genialnie zrobiony, z precyzją i sensem od początku do końca, wzbudzając w widzu wszystkie emocje po kolei. Brutalny na tyle, żeby wyeksponować przekaz, bez przeginania w stylu poprzednich dwóch filmów tego reżysera. O osobie Desmonda Dossa i jego poczynaniach można by dyskutować długo - film jest wielki. Powrót Gibsona jest wielki. Jak wojennego kina nie lubię i przy takiej Kompanii Braci wytrzymałem 3 odcinki, tak Hacksaw Ridge pochłonął mnie całkowicie.

    9/10


  12. Alternator moim zdaniem kosi właściwie wszystko. Idealnie pasuje do szybkiej rozgrywki i błyskawicznego skracania dystansu. A jak strzelają do mnie, to Phase Shift i znikam. Tym karabinkiem to nawet celować nie trzeba, z biodra lepsza celność niż ADS. @up Dzięki za wyjaśnienie co to "cykuta", czytam i myślę "o czym oni, k****, piszą?" :notsure:


  13. Shieeeet, Trace... dobrze się Ciebie słucha. Rzadko kiedy mam tak że włączam filmik z zamiarem obejrzenia pierwszych 30 sekund, ale poziom komentatora zachęca mnie do pozostania do końca. Szacun :notbad:

    Niemniej utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że nie jest to gra dla mnie. Mówisz o tym, że chyba trzeba się otworzyć na nowy sposób robienia gier jRPG - problem jest jednak taki, że z tym podejściem deweloperów gry jRPG zaczną wyglądać tak samo jak... wszystkie inny gry, z których na zachodzie zrobiono miałkie open worldy parę lat temu. Jeżeli jRPG nie może odnaleźć swojej ścieżki w nowej generacji i musi iść we wszechobecną rynkową bezpłciowość, oraz jeżeli omawianą grę można podsumować słowami "dobra gra, słaby fajnal" - to osobiście mam w nosie takie jRPG. I nowego fajnala, bo spłycanie narracji na rzecz tępego przemierzenia wielkich przestrzeni, która jest tylko po to aby było gdzie napchać pobocznych pierdółek bez większego znaczenia - a to wszystko w produkcji, która powinna stać fabułą... to nie tak powinno wyglądać. 

    • Like 3

  14. TL;DR Gra jest nieludzko dobra, ma zajebiste poziomy i najlepsze AI jakie widziałem, świetną rozgrywkę i kupę usprawnień, natomiast kwestie techniczne niedomagają, rola głosowa Corvo nie powala. Ogółem wyśmienita produkcja i warto ją kupić, bo jest to przedstawiciel wymierającego gatunku inteligentnych gier.

    ***

    Dishonored 2 jest prawie mesjaszem. Kilka problemów powstrzymuje mnie przed nadaniem tej grze takiego statusu, jednak nadal jest to rewelacyjna produkcja.

     

    Tak jak pisałem dawno temu w temacie o jedynce, dwójkę również szanuję najbardziej za to, że ta szanuje inteligencję gracza. Co to znaczy? Właściwie nagradzanie za eksplorację, użytecznymi przedmiotami i bardzo cennymi informacjami, które potem wykorzystujemy przeciwko naszym celom. Jeżeli gra daje jakieś wskazówki, to logiczne podążanie za nimi przynosi rezultat. Jeżeli postać mówi że coś zrobi, to z reguły to robi. Jeżeli było napisane, że jest tak i tak, albo że jak coś zrobimy, to będzie inaczej - to znaczy, że jest i będzie właśnie tak, jak było napisane. Jeżeli jest na coś opcja, to znaczy, że oprócz niej są jeszcze przynajmniej trzy (wyjątkiem jest rabowanie sklepów - jeden sposób na sklep, ale to samo w sobie jest ukrytym dodatkiem). Rozbudowane menu opcji, ponieważ gracz ma prawo dostosować sobie grę. Szybki zapis i szybkie wczytanie z poziomu pauzy, co powinno robić znacznie więcej gier. To jest genialnie rozwiązane i dziwne, że nikt nie wpadł na to wcześniej - wciskam pauzę i jednym triggerem zapisuję, drugim wczytuję. Dostęp do wszystkich statystyk na bieżąco, z podziałem na statystyki misji, obecnego przejścia gry i globalne. Licznik przejść i czasu gry widoczny również na ekranie pauzy. Tak gracza powinno traktować więcej deweloperów.

     

    Drugim wielkim punktem są projekty poziomów. Wszystkie recenzje to zachwalały, ale serio - za to studio powinno dostać jakiegoś gamingowego nobla. Twórcy mieli nie lada problem - zrobić poziomy ciekawe, różnorodne, oferujące mnóstwo rozwiązań, a jednocześnie równo zbalansowane pod dwie postacie z kompletnie różnymi zestawami mocy oraz możliwe do przejścia w trybie bez żadnych mocy. I wywiązali się z tego zadania koncertowo! Czwarta misja toczy się w wielkiej mechanicznej rezydencji, w której za pomocą dźwigni przesuwamy ściany i podłogi, tworząc zupełnie nowe konfiguracje pomieszczeń - to jest chyba najlepszym poziom, jaki widziałem w życiu w grze tego typu! Wszystko dzieje się na oczach gracza, mechanizmy są logicznie umiejscowione, a w momencie przesuwania się ścian można wykorzystać okazję, wskoczyć w przestrzeń "między ścianami" i odnaleźć jeszcze więcej sekretów - absolutny geniusz. Płaska powierzchnia plansz jest dość mała, ale za to pną się bardzo wysoko w górę. Ścieżek, korytarzy, przejść, wejść i sekretów jest wręcz niezliczona ilość. W jednej misji spędzam po parę godzin - jestem w 6 misji i mam już 32h na liczniku. A przecież jak się wie co robić, można te misje przejść w 15 minut. To jest prawdziwy kunszt.

     

    Trzecim wielkim punktem jest AI, które jest jednocześnie najlepszym i najbardziej denerwującym AI w skradance, jakie kiedykolwiek zrobiono. Koniec z widzeniem tunelowym u NPC, koniec z kompletnym ignorowaniem zmian w otoczeniu, koniec z brakiem reakcji na zachowanie gracza, koniec z idiotyzmem podczas przeszukiwania terenu. Deus Exy, Assassiny, Splinter Celle, Far Kraje i inne mogą się szczerze schować. Oto krótka lista zachowań strażników w Dishonored 2:

    • Dostrzegają gracza z bardzo dużych odległości, do czego naprawdę trzeba się przyzwyczaić, kiedy wyżej wymienione gierki rozpieszczały graczy w tym aspekcie.
    • Posiadają kosmiczne kąty widzenia, a poprzez "kosmiczne" chcę powiedzieć "naturalne". Przynajmniej 200 stopni, jeśli nie więcej. Staję sobie za strażnikiem i trochę z boku, będą pewnym, że pozostanę niezauważony. I to był błąd. Serio, nie widziałem jeszcze czegoś takiego. Czasem nawet mnie to irytowało, szczególnie po 5 śmierci w tym samym miejscu - sam do siebie mamrotałem, że NPC mają zbyt bliskie ludzkiemu pole widzenia, a to jest gra i ja chcę czuć się jak badass assassin, nie szarpać z NPCami co mają oczy dookoła głowy. Nie ma łatwo, ale to tak naprawdę bardzo dobrze.
    • Jeżeli stoi dwóch gości obok siebie i skasujemy jednego z nich po cichu, to ten drugi - jeżeli spojrzy w miejsce skasowanego przez nas gościa - zauważa jego brak i krzycząc coś w stylu "hej, dokąd poszedłeś?!" zaczyna poszukiwania. Koniec z udawaniem idioty.
    • Zauważają, jeśli pozostawimy otwarte drzwi, albo okradniemy pomieszczenie pod ich nosem i odpowiednio reagują. Kiedy przechodzą przez drzwi, sensownie je otwierają i zamykają w naturalnie wyglądającej animacji - a nie tylko upośledzone machnięcie ręką, jak we wszystkich innych grach. Tu również trzeba uważać, bo strażnik się odwraca, kiedy zamyka za sobą drzwi, a niespodziewający się wykrycia gracz zostaje złapany.
    • Zakres przeszukiwanego przez nich terenu jest bardzo duży. Straż zachowuje się z sensem, ma dobre teksty, potrafi przejść naprawdę spory kawałek i zaskoczyć gracza, który spodziewa się, że już dawno sobie odpuścili. Przede wszystkim - zawsze udają się do miejsca, którym nas zobaczyli albo do źródła hałasu. Raz narobiłem rabanu na 3 piętrze i słyszę wołanie strażnika z podwórka "co tam się dzieje?!" Olewam to, bo będąc nauczony innymi grami wiem, że systemy poszukiwania gracza z reguły są na czas i zanim strażnik by tu wszedł, dawno by sobie odpuścił. Kolejny błąd. Nagle słyszę kroki za plecami - skubaniec wlazł na 3 piętro za tym hałasem!

    Podsumowując, gra jest trudna i przechodzenie po cichu stanowi znacznie większe wyzwanie, niż w poprzedniczce czy podobnych produkcjach. Szczególnie ciężko przebrnąć przez pierwszą misję, kiedy nie ma mamy żadnych mocy, a nie jest to poziom samouczek, tylko pełnoprawna misja. Nie dość, że trzeba się męczyć bez mocy, to jeszcze uczyć mocarnych zachowań AI. Z drugiej strony, przechytrzanie takiej inteligencji sprawia nieludzką frajdę. Po prostu najlepsza skradanka w skradance w historii gier wideo. Nie dla każdego taki poziom będzie jednak zaletą.

     

    Czwartym punktem jest wszystko inne, co wrzucam do jednego wora, bo i tak ten post jest już za długi. Rozbudowana, wspaniała rozgrywka. Świetny system mocy i ulepszeń. Różnorodne narzędzia zagłady, które można ulepszyć, a po znalezieniu schematów wyposażyć w dodatkowe właściwości. Są również schematy mistrzowskie na specjalne bajery. Bardzo dobrze zrobione i różnorodne znajdźki. Nie rozumiem zarzutów wobec nowego głosu Outsidera i dialogów ogólnie - głos może inny, ale nadal dobrze zagrana rola, a dialogi są bardzo dobre i klimatyczne, nawet typowa gadanina między strażnikami. Styl graficzny jest dość specyficzny, ale mi się bardzo podobał od zawsze. Uniwersum jest wspaniałe i ma wielki potencjał.

     

    Są oczywiście minusy. Nie wiem co myśleć o fabule. W zasadzie jest na poziomie jedynki, ale sposób prowadzenia jest IMO nieco gorszy. Z opinią muszę poczekać do ukończenia gry. Oprawa graficzna również nie powala - stylistyka mistrz, ale aspekt techniczny jest słaby. No i ta wydajność - spadki do 20 klatek mają miejsce i to można wyraźnie odczuć. Gram na XO, ale to dotyczy również ZłomStation (Digital Foundry pokazywało spadki do 19 klatek na obu konsolach) - wraz z wersją z podwójnym kotletem, gdzie mamy spadki do 25 klatek - to chyba nie powinno mieć miejsca. Ostatnim minusem jest rola głosowa Corvo - głos Stephena Russela jest już dla mnie tak nudny, że ciężko mi go słuchać. Ten aktor występuje po prostu za dużo w grach, w których spędziłem setki godzin (nie jest to jego wina rzecz jasna). Nick Valentine z Fallouta 4, czego się nasłuchałem sporo, cała kupa głosów ze Skyrim, między innymi Mercer Frey albo ten sklepikarz z Białej Grani, co chciał sprzedać własną siostrę... do tego mam wrażenie, że jakoś słabo zagrał w Dishonored 2. Głos jest taki neutralny i flegmatyczny - kiedy Corvo się odzywa, stwierdzam że wolałem jedynkę, jak nic nie mówił.

     

    Na koniec chciałem napisać o zagadce. Jest w grze zagadka do rozwiązania. Jeżeli gracz rozwiąże tę zagadkę samemu, w nagrodę może ominąć 2/3 planszy i przejść od razu do sedna misji. W przeciwnym razie trzeba wyruszyć w teren w poszukiwaniu wskazówek. Problem tkwi w tym, że nie jest to byle jaka zagadka, tylko logiczny problem na bardzo wysokim poziomie - takim, które w USA rozwiązuje się na testach do szkół adwokackich. Mało tego, zagadka jest zaprojektowana tak, że dla każdego gracza informacje są losowane, więc znalezienie odpowiedzi w necie odpada, co najwyżej pomoc do rozwiązania tego samemu. Tak bardzo poważnie twórcy podchodzą do inteligencji gracza. Dishonored 2 jest produkcją rozbudowaną i dojrzałą. Warto wspierać takie gry, żeby pokazać branży, że robienie ich jeszcze ma sens, a nie wieczne bezmózgie papki i sequele co rok. Wspaniała gra.

    9/10

    • Like 9

  15. Używka z Allegro bez SP. Pierwszy dodatek jest baaardzo słaby i krótki na 2h, obok Missing Link to to nawet nie stało. A oprócz tego będzie jeszcze tylko jeden. Reszta zawartości przepustki to jakieś ułatwiacze i boostery do arcadowego trybu rozgrywki. Ogólnie tragedia.

    • Like 1

  16. Oglądam ten serial, bo realizacja tej produkcji jest legendarna, a kilka postaci bardzo mi się podoba. Budżetem to chyba Game of Thrones pobili znacznie. Niemniej sama opowieść jest czerstwa i momentami bardzo irytująca. Serial jest jednym wielkim przykładem tak znienawidzonego przeze mnie "robienia z widza idioty". Jeżeli metodą twórców na opowiedzenie fabuły jest nie opowiadanie i ukrywanie jej za jakimiś sztuczkami w edycji, niedomówieniami, celowym zatajaniem faktów - to znaczy, że ta historia nie jest warta funta kłaków. Od tej strony serial jest pusty niczym dupa po biegunce - w każdym odcinku dzieje się bardzo wiele, ale tak naprawdę nie dzieje się nic. Cały czas mam wrażenie, że postacie zmierzają donikąd, a pytań jest coraz więcej. Odpowiedzi na nie ma, bo są schowane na różne głupie sposoby. Tak jakby twórca chciał powiedzieć: "Nie wiesz o co chodzi, widzu? A to nic, my tak specjalnie żebyś czuł się głupi, a my ci wszystko naraz wyjaśnimy w finałowym odcinku".

     

    To nie jest inteligentna telewizja. Dobry serial zadaje pytania i z czasem udziela odpowiedzi, żeby było widać, że historia do czegoś zmierza. Potem zadaje kolejne pytania i znów udziela na nie odpowiedzi. Westworld chce zadawać pytania przez 9 odcinków, żeby odpowiedzieć na nie w ostatnim (jeśli w ogóle) - po 4 odcinkach takiego traktowania ma się już dość. A może po prostu twórcy takich seriali lubią, kiedy subreddity spuszczają się nad ich "geniuszem" i snują swoje teorie? Sam Esmail - twórca Mr. Robot - robił dokładnie tak samo, wieczne odkładanie na później i tajemnicze dialogi, które prowadziły donikąd, dopóki serial nie wyłożył kawy na ławę. Westworld był jednak znacznie gorszy z tym efektem dnia świstaka, który wcale nie dodawał głębi temu serialowi.

     

    No cóż, na szczęście są postacie, dla których chce się pozostać przed ekranem - Man in Black, William, Bernard oraz oczywiście genialny Ford. Natomiast na Dolores i Maeve to już patrzeć nie mogę.

    • Like 1

  17. 8 godzin temu, kill napisał:

    Powiedz proszę, że za darmo dostałeś bilety, albo kobieta Cię zaciągnęła, bo inaczej to -10 do szacuna za pójcie na polski film do kina :siara:

    W zasadzie to ja zaciągnąłem kobietę :qk2LI17:

    Normalnie nie jeżdżę do kina do Wawy, dlatego że mam bliżej do Cinema City w Jankach. Wybrałem na dzień seansu Środę, ponieważ tego dnia bilety kosztują tylko 15 złotych, a nie 32. Jednak wczoraj miało miejsce również spotkanie z fanami jutubera Jasia Dąbrowskiego (nie pytaj, nie wiem nic o nim), którego psychiczną fanką jest moja siostra, 13 lat. Spotkanie odbywało się w Blue City w Wawie i siostra za wszelką cenę chciała na to pojechać, jednak nie miała opiekuna. Zaproponowała mi więc, że jeśli zamiast do Janek, pojadę do kina w Wawie i zabiorę ją przy okazji na to spotkanie, zwróci mi kasę za cały dojazd oraz wyrówna za bilety (zarówno mój jak i dziewczyny), które w Multikinie były 2x droższe :beata: No to ją zabrałem. Muszę powiedzieć, że ogólnie za 15 złotych nie żałuję :30vm3cw:

    • Like 1

  18. Obejrzałem nowego Pitbulla i w sumie film jakościowo taki, jak poprzedni. Czyli tylko średni. Największym problemem tego filmu jest dla mnie to: Pitbull nie jest filmem, który IMO widownia powinna pamiętać tylko dzięki śmiesznym tekstom. Bo okej, Ostaszewska, Bachleda-Curuś oraz oczywiście Fabijański (choć jego bohater absurdalny do potęgi), wszyscy prezentują bardzo dobre aktorstwo. I ludzie może będą o tym pamiętać przez tydzień po seansie, ale kiedy kurz opadnie, w głowach pozostanie tylko i wyłącznie Strachu i jego kosmiczne teksty. W ogóle to wymieszanie poważnych i dramatycznych scen z błaznowaniem powraca ze zdwojoną siłą i ch** wie jaki w ogóle to ma być film. Opowiadania historia, jeśli ma znaczenie, to jest zdecydowanie zbyt duża na filmowy format, próba pokazania tak wielu bohaterów tworzy jedynie niepotrzebny bałagan. Widać, że gość od montażu zrobił co mógł, żeby to miało ręce i nogi, ale wyszło tak sobie.

     

    W ogóle ta pazerność twórców rzuca się tak bardzo w oczy, że nie da się tego nie zauważyć. Ja nie winię twórców za chęć zarobienia na swojej produkcji - przeca o to w tym wszystkim chodzi - ale widziałem dziesiątki filmów, które robiły czystą "filmową" robotę, czyli prezentowały spójny obraz wysokiej jakości i na tym zarobiły bardzo dobre pieniądze. Tymczasem od Pitbulla aż bije przekaz "film zrobiony dla kasy, nie dla widza". Film sklecono raptem w rok, na początku obowiązkowo loga wszystkich sponsorów, w filmie jakieś niepasujące do niczego rajdowe samochody, na plakacie z przodu Stramowski, chociaż w filmie jest postacią chyba trzecioplanową... no ogólnie przeciętność z tej produkcji się wylewa. Wygląda na to, że jak chcę obejrzeć ciężkie policyjne kino w polskim wydaniu, muszę czekać na "Konwój".

    6/10

     

    Na koniec chciałbym dodać, że zachowanie warszawskiej publiczności w Multikinie w Złotych Tarasach zakrawało o pomstę do nieba. Toż to nawet nie była publiczność, tylko jedna wielka bezmózga masa bydła ludzkiego, słoje wieśniackie, co pierwszy raz w kinie byli chyba. Wrzaski, głośne komentowanie, szeleszczenie papierowymi torbami na całą salę bez zastanowienia się nad swoją własną durnotą, popcorn rozsypany w pizdu na całej podłodze. Rzygać się chce. To była moja ostatnia wizyta w kinie w "stolicy".

    • Like 4

  19. Zacząłem oglądać Designated Survivor i stwierdzam, że serial jest mega. Spodziewałem się średniawy, ale wessał mnie strasznie. 7 dotychczas wyemitowanych odcinków pękło momentalnie. Ten serial jest czymś, co określiłbym mianem political action. Sto milionów wątków na sekundę, każdy kolejny bardziej absurdalny i sprawia, że łapię się za głowę. POTUS grany przez Kiefera Sutherlanda jest w niezłym gównie cały czas i wyjścia z niego nie ma. Świetnie ogląda się tę postać jako odmianę od Franka Underwooda, w ogóle postacie w tym serialu naprawdę da się lubić. Serial ostro jedzie po bandzie w temacie obecnych stosunków międzynarodowych (muslimy terroryści, ruscy kombinatorzy) i wykorzystuje jako tło całkiem niedawne wydarzenia, takie jak atak w Nicei czy rosyjska afera dopingowa - nic dziwnego, że niektórzy poczuli się dotknięci i odbierają serial jako komentarz polityczny. A kto wie, może właśnie tym jest? Polecam.

     

    Teraz jeszcze nadrobić drugi sezon Paktu, obejrzeć pierwszy odcinek The Grand Tour i mogę zabrać się za Black Mirror :27_sunglasses:

    • Like 1

  20. 17 minut temu, carsonix napisał:

    Czyli wniosek taki, że nie ma opcji aby mieli lepszą broń, bo muszą mieć do tego amunicje? Przecież to są dziesiątki ludzi w wielu osadach, nie jestem w stanie do każdego zaglądać co jakiś czas i sprawdzać czy ma do niej amunicje, bo może się już skończyła.

    Nie ma opcji? Otóż jest opcja. Ale jest dokładnie tak jak piszesz - zaopatrzenie wszystkich osadników w dobrą broń wymagałoby mnóstwo wysiłku, do wręcz nieopłacalnego stopnia. Musiałbyś do tych dziesiątek ludzi wracać i zaglądać im do wyposażenia, nie wspominając o tym, że nierealne jest znalezienie wystarczającej ilości amunicji dla wszystkich - zakładając 30 osad po nawet 15 ludzi - choćby każdy miał mieć inną broń.

     

    W grach Bethesdy system jest ten sam - NPC ma nieskończone ammo do domyślnej broni tak długo, jak długo w ekwipunku będzie miał przynajmniej jedną sztukę. Strzały do łuków w Skyrim, kule do pukawek w Falloutach - tak działa ten silnik. Ta domyślna amunicja również zresetuje się z czasem, jeśli zabierzesz wszystko. Natomiast jeśli chcesz dać postaci inną broń, musisz zapewnić 100% amunicji. Są na to mody, na PS4 również powinny już być. Oczywiście to wyłącza trofea, ale innego wyjścia nie ma. Tak już jest i tyle.

     

    Tymczasem do obrony polecam instalację wieżyczek. Podnieś obronę osady do 100+ i nie będziesz musiał ich bronić. Jeden z patchy dodał taką opcję, że osada ma szansę obronić się sama bez pomocy gracza.


  21. Bany cebulaku wyjdź z tego tematu, zarażasz swoją niegodną obecnością porządne miejsca na tym forum, mało ci że syfu w temacie o PRO złomie narobiłeś?

     

    Ale ten filmik sporo prawdy rzecze. Bałwany z EA chciały mieć ciastko i zjeść ciastko. Z jednej strony BF i CoD już tak się rozjechały od strony pomysłów na rozgrywkę, że trudniej, niż kiedyś, mówić o konkurencji tych dwóch marek. Z drugiej strony - jak ktoś ma zamiar kupić FPSa online w tym sezonie, to raczej kupi tylko jednego. Więc mastermindy z EA obmyśliły sobie pewnie genialny plan, który nie miał prawa zawieść - wciśniemy TF2 pomiędzy dwóch goliatów: przed CoDa,  żeby urwać jak najwięcej graczy IW, ale jednocześnie za BFem, żeby nie urwać za bardzo graczy tej grze. Marketing musiał być więc odpowiednio mały. Czyli podsumowując ten nieludzki plan miszczów dystrybucji:

    • Ten kto miał kupić BFa, niech kupi BFa...
    • ... a ten, kto miał kupić CoDa, niech kupi Titanfall 2.

    Niestety ci miszczowie dystrybucji nie przewidzieli wielu innych czynników, o których mówi gość na filmiku. Przy okazji skrzywdzili rewelacyjną grę. Wierzę, że TF2 będzie miał swoją społeczność, która utrzyma grę przy życiu przez dłuższy czas, ale niesmak pozostaje. CoD ma to do siebie, że nie ważne jak słaba to będzie gra i jak bardzo Acti będzie dymać graczy mikrotransakcjami, systemami Pay to Win i jakimiś dropami za prawdziwe pieniądze - gra tej marki sprzeda się bardzo dobrze. Jest jednak jakiś postęp - słupki, choć wysokie, są znacznie niższe, niż w poprzednim sezonie. Może to zapowiedź jakichś zmian na tym gównianym rynku? Watch Dogs 2 również nie zachwyca sprzedażą - Eurogamer szacuje pudełkową sprzedaż na prawie 5-krotnie niższą od poprzedniczki. Czyżby światełko w tunelu i znak dla wydawców, że era mielenia tego samego mięsa dziesiątki razy powoli zmierza ku końcowi?


  22. Dla mnie największym problemem tego dodatku były nowe potwory. Kikimory były idealne - tylko odrobinę wnerwiające, ale stwarzały nowy rodzaj wyzwania, z którym trzeba było sobie poradzić. Geralt bez punktów w drzewku alchemii (np. mój) mógł paść od czterech szybkich ciosów byle robaka, jeśli nie byłem czujny. Natomiast te skolo-za-długa-nazwa oraz archespory były nie do zniesienia, szczególnie te ostatnie bestie. Nie dość że irytuje, chowa się pod ziemią, pluje tym jadem, rozrzuca miny... to jeszcze stanowi jakieś 80% wszystkich potworów, z jakimi się walczy z Tussaint. Gdzie nie poszedłem - oczywiście archespory. Legowisko potworów - archespory. Idę do lasu - znowu archespory. Cała linia zadań pobocznych z winnicami (Awantura o wino chyba?) - co najmniej 10 spotkań z archesporami. Było to strasznie nużące i jest to główny powód, dla którego bawiłem się lepiej przy Sercach z kamienia.

     

    Główny wątek oceniam na równie dobry, co ten z pierwszego dodatku, chociaż ogólnie w grze to oczywiście wątek Krwawego Barona rządzi niepodzielnie. Zakończenie dodatku - zarówno jako zwieńczenie przygód w krainie wina jak i całej gry ogólnie - rewelacyjne. Finałowy boss był strasznie frustrujący i złośliwie przegięty, także musiałem użyć niezawodnej sztuczki aka odwar z archegryfa. REDzi chyba za dużo grali w Soulsy.

     

    Co mnie natomiast najmocniej poruszyło nie tylko w dodatku, ale chyba w całej grze, to ten oto liścik:

    Miasto Beauclair.png

    Człowiek niby już stary, a jednak się przejmuje. Czapki z głów dla twórców.

    • Like 2

  23. 10 godzin temu, kill napisał:

    Reszta to typowa angielska flegma.

    Ło Panie, jak Ty piszesz, że coś jest "typowa angielska flegma", to dla mnie jest to bardzo duży znak, że powinienem obejrzeć ten serial. "Typowe angielskie flegmy" są dla mnie najlepsze. Muszę dodać sobie do kolejki :24_stuck_out_tongue:

     

    7 godzin temu, Geble napisał:

    Nie wiem dlaczego tak długo zwlekałem z The Fall. Ależ to były fantastyczne 3 sezony pełne zwrotów akcji i kapitalnej gry aktorskiej Gillian Anderson. Warto obejrzeć choćby dla niej :obama:

    O właśnie, ja również obejrzałem The Fall do końca. W zasadzie to chyba spośród wszystkich powrotów tego sezonu na to czekałem najbardziej. Ty piszesz o grze aktorskiej Anderson i ja się oczywiście zgadzam, ale osobiście łapałem się na niezdrowej fascynacji Paulem Spectorem  :obama: Ten gość ma w sobie coś takiego, że nie mogłem przestać go oglądać. Co ten Jamie Dornan zrobił... jest wręcz idealny do tej roli. Perfekcyjnie wyciągnął z granego bohatera cało zło, całą chorobę, jaka w nim siedziała. Aż dziewczyna mi powiedziała, że zaczyna się mnie bać przez pasję, z jaką oglądałem Spectora :beata:W ogóle co moim zdaniem osiągnął ten serial, to wejście na najwyższe szczyty w tym psychologicznym aspekcie. Kiedy pokazana była dwójka głównych bohaterów, cały czas zastanawiałem się, o czym oni teraz mogliby myśleć i co im siedzi w głowach. Szkoda że to już się skończyło :siara:

×