Skocz do zawartości
Patricko

Tłumaczyć czy nie tłumaczyć, o to jest pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

Jako, że kwestie tłumaczenia są poruszane bardzo często na forum, ale niestety zawalają one główne tematy gier i robi się syf w tematach.

Dlatego od teraz proponuję wszystkie dyskusje związane z tłumaczeniami na nasz ojczysty język prowadzić tutaj, a nie w głównych tematach.

Jeśli rozpocznie się przypadkiem jakaś dyskusja, to również tutaj zalecam odsyłać.

Tymczasem kontynuowany będzie wątek z tematu "Catherine".

PS.

Wszelkie wyjazdy, wojenki, prowokacje będą natychmiastowo tępione, a owe trolle banowane na 48 godzin.

Jak ktoś nie potrafi wykrzesać kilka zdań od siebie bez najeżdżania na kogoś, to niech da sobie spokój i scrolluje dalej.

Dlatego uczulam, dyskusje prowadzimy na poziomie.

  • Like 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tłumaczyć, tłumaczyć i po trzykroć tłumaczyć.

I żeby było jasne nie wymagam aby wszystkie gry na polskim rynku były "polszczone" w stylu Sony - pełny dubbing oraz dostęp innych wersji językowych - bo to marzenia ściętej głowy.

Należało by natomiast aby w środkowoeuropejskim kraju należącym do EU wydawcy traktowali nas klientów poważnie i oferowali przynajmniej pełne i profesjonalne wersje z napisami.

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie...dostęp do innych wersji językowych, to boli najbardziej. Chyba nikt nie lubi jak jest do czegoś zmuszany, a kupując grę tylko w PL języku można tak się właśnie poczuć.

Jak chce ktoś grać w angielskie gry to musi importować od tych tam z wysp :) Jedynie exclusivy od Sony mają możliwość wyboru napisów, dźwięków, itd.

Multiplatformowe gry to albo ANG albo PL, chyba raptem kilka wyjątków ma do wyboru wersje.

Zakładając ten temat głównie chodzi mi też o to, że jak tłumaczyć to robić to konkretnie. Słysząc kogoś kto podkłada głos chcemy słyszeć, że robi to z pasją i naprawdę wczuwa się w bohatera, a w tym i my po części.

Problem w tym, że gry u nas to wciąż nisza (mam tutaj na myśli prawdziwe gry, nie szajs dla "każualów"), Sony stara się to zmienić i chwała im za to, ale jeszcze dużo wody upłynie nim doczekamy się konkretnych tłumaczeń. Większość to niestety sztywne i sztuczne dubbingi, których nie da się słuchać :(

Jak na razie ogromne wrażenie wywarł na mnie STALKER. Polski lektor nałożony na ruskiego wypadł po prostu fantastycznie, japa mi opadła jak pierwszy raz to usłyszałem, niesamowity klimat to robiło.

Ciekawe jakby wypadła jakaś przygodówka, albo RPG z lektorem w tle zamiast dubbingiem. Jako Polacy to jesteśmy do tego bardziej przyzwyczajeni niż do dubbingów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tłumaczyć, tłumaczyć i po trzykroć tłumaczyć.

I żeby było jasne nie wymagam aby wszystkie gry na polskim rynku były "polszczone" w stylu Sony - pełny dubbing oraz dostęp innych wersji językowych - bo to marzenia ściętej głowy.

Należało by natomiast aby w środkowoeuropejskim kraju należącym do EU wydawcy traktowali nas klientów poważnie i oferowali przynajmniej pełne i profesjonalne wersje z napisami.

Zgadzam się...

Ci nasi "tłumacze" to w większości wypadków albo siedzą, albo stoją jak te kije od szczotki i lecą z tekstem. Potem otrzymujemy właśnie niemrawe tłumaczenia bez krzty klimatu.

A co mają innego robić? Oryginalne głosy są zazwyczaj nagrywane podczas sesji mocap'a - więc łatwiej wczuć się w rolę, a podczas dubbingowania lecisz z kartki i często bez możliwości podglądu obrazu do jakiego podkładasz kwestie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a podczas dubbingowania lecisz z kartki i często bez możliwości podglądu obrazu do jakiego podkładasz kwestie...

Dlatego potem to właśnie tak wygląda. Nie wiem czy szkoda im wyłożyć na to więcej kasy czy chcą jechać po jak najniższej linii oporu.

Jakoś dubbing w bajkach są w stanie zrobić dobry, a czasami nawet bardzo. Gdy przychodzi do gier to już nie wypada to tak dobrze.

Boberek, Fronczewski dają rady, ale większość niestety robi to zasadzie fuchy, przyjdzie, przeczyta, zgarnia hajs i wychodzi.

Ostatnimi czasy to rekord był w F1 2012, "tłumacz" to był gość z Pierwszej Miłości, który nawet imion zawodników nie potrafił przeczytać...

O to mi właśnie chodzi. Jak coś robić to robić to dobrze, a nie na zasadzie "odwal się".

Bo jak słyszą, że będą robić tłumaczenie do gier, to zapewne myślą sobie, że to i tak tylko dla garstki nerdów, więc po co się przykładać.

Potem właśnie mamy takie czerstwe dubbingi, gdzie częściej się łapiesz za głowę, a nie wczuwasz w grę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem na polskim rynku tłumaczenia gier jest jeszcze taki, że wydawcy chcą na siłę przyciągać do gier nazwiskami aktorów, którzy na dubbingach w ogóle się nie znają. Zamiast zainwestować w nowych ludzi, którym ten dubbing faktycznie dobrze wychodzi, to nie. Oni wolą wziąć aktorów serialowych, bo znane nazwiska sprzedają grę. Ja jak już kupowałem grę z dubbingiem to nigdy nie patrzyłem kto podkłada głos, a czy on był dobry to okazywało się dopiero w praniu.

Nie wiem jak wam, ale chociażby Małaszyński w roli 47 to według mnie nie był najlepszy wybór.

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to banał na początek, bo czas mnie goni: Tłumaczenia są jak kobiety - wierne nie są piękne, piękne nie są wierne.

A tak na serio, i na szybko, to odnosząc się do wypowiedzi Patricko w temacie Catherine, to nie jestem przekonany, czy tłumaczenie danego dzieła ma na celu jak najwierniej odzwierciedlać oryginał, to chcąc czerpać pełnię szczęścia z takowego, sięgamy raczej po ów produkt pierwotny. Co prawda dostęp do szeroko rozumianej informacji i dóbr cooltury ze wszystkich stron świata jest obecnie dostępny jak nigdy wcześniej, tak dana książka/film/gra, jest osadzona najczęściej w konkretnym uniwersum i kulturze i jej przekaz, jak i odbiór, są mocno uwarunkowane od szerokości geograficznej. Innymi słowy, tłumacz poniekąd tworzy utwór na nowo, tak aby był zrozumiany przez jego krajan - patrz choćby przykład dubbingu w Shrecku, gdzie wszelkie zabawy słowne były przenoszone na polski grunt. To samo tyczy się nazw własnych, imion - mamy Harrego Pottera, a nie Heńka Garncarza, przy czym jest jednak Korneliusz Knot.

Co do Matrixa właśnie, to skłaniałbym się ku temu, że tytuł filmu zbyt często występował we wszelkich mediach, dlatego utrwalił się oryginał. Tytuł ma odzwierciedlać całość utworu, a nie być koniecznie wiernym przekładem z oryginału – vide wirujący seks.

W przypadku bohaterów komiksów, przez lata, o ile nie nadal, obowiązuje nazewnictwo nietłumaczone i takie się w Polsce przyjęło. Mamy najczęściej Batmana i Jokera, ale w ostatniej grze pojawił się już np. Zabójczy Kroko :)

A od siebie tylko dodam, że zarówno w przypadku tłumaczeń filmów, jak i pewnie gier, decydujący wpływ ma jak zwykle wydawca, bo to on udostępnia materiał i rzuca magiczny termin, często paru dni, na zlecenie. Zgodzę się z tym, że osoby z wybitna znajomością twórczości Szekspira młócą jak leci instrukcję obsługi glebogryzarki, a Ci którzy znają świetnie język, lecz nie mają wystarczającej wiedzy z zakresu literatury i szerokorozumianej kultury , "łapią się" za tłumaczenie gier/filmów, narażając się tym samym na gromy ze strony fanów danej serii.

Reasumując, chcesz mieć największy fun z treści książki/gry/filmu - łap się za oryginał - łap się za naukę języków, w przeciwnym razie, zawsze będzie ktoś, komu nie będzie się jakaś rzecz podobała, bo zrobiłby to lepiej, inaczej.

Realia są takie, że wydawcy nad Wisłą doszli możliwie do wniosku, że tłumaczenie tytułów w Polsce się nie opłaca, stąd też raczkujący rynek i brak specjalistów (choć niektóre uczelnie pootwierały już kierunki tłumaczy gier). Póki co ze świecą szukać wydawcy, który pomyślałby o zakontrakotwaniu tłumacza będącego jednocześnie fanem twórczości Koijmy, którego wybór zadowoliłby fanów MGS (choć może to się zmieni już przy najbliżej premierze).

  • Like 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reasumując, chcesz mieć największy fun z treści książki/gry/filmu - łap się za oryginał

Popieram Cię Kovacs jak najbardziej, dobrze napisane.

Będąc tłumaczem trzeba być bardzo elastycznym, trzeba znać kulturą swoją jak i oryginalnego produktu.

Tak jak mówisz, gierki słowne, które są rozumiane tylko w UK, trzeba zastąpić gierkami słownymi, które są znane u nas.

Nie może być inaczej.

Pisząc "tłumacząc trzeba być jak najwierniejszym oryginałowi" miałem właśnie poniekąd na myśli, żeby przekład nie był z kosmosu.

Wszelkie rzeczy rozumiane tylko w danym kraju trzeba przełożyć na rzeczy rozumiane u nas.

Np. są teksty typu "skeletons in the closet" i już widziałem, że wielu robi wolny przekład, czyli "trupy w szafie", a tutaj przecież chodzi o skrywane tajemnice.

Albo "leave it to beaver", które jest znane raczej części mieszkańców Ameryki i to starszej. Tłumaczenie "zostaw to bobrowi" raczej niewiele nam mówi, ale już "zrobię to później" mówi nam wszystko.

Tłumaczenie to zabawa na długie godziny. Nie ma tutaj ściśle określonych ram, że tak trzeba, a tak nie.

Trzeba wiedzieć co przetłumaczyć, co zostawić, co zmienić na nasze, itd.

Pomijam właśnie takie rzeczy jak nazwy geograficzne, imiona, itp.

Dlatego dobranie odpowiedniego tłumacza to jest już połowa sukcesu, a jak sam jest wkręcony w gry, itd. to już w ogóle nie ma się co martwić o konkretny przekład.

Wracając jeszcze do kwestii tłumaczy. Idealnym rozwiązaniem jest nabycie osoby, która sama pasjonuje się danym tematem, albo chociażby samymi grami.

Nie jest to koniecznie, wiadomo, ale bardzo pomaga i plusuje potem na efekcie końcowym. Bo np. branie do tłumaczenia osoby, która nie potrafi przeczytać kilku imion angielskich, to jednak już jawna kpina z graczy i fanów danego tytułu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego potem to właśnie tak wygląda. Nie wiem czy szkoda im wyłożyć na to więcej kasy czy chcą jechać po jak najniższej linii oporu.

Jakoś dubbing w bajkach są w stanie zrobić dobry, a czasami nawet bardzo. Gdy przychodzi do gier to już nie wypada to tak dobrze.

Nie zawsze rozbija się o kasę - bardzo często to właśnie producent albo światowy wydawca, narzuca taki sposób tłumaczenia - czyli tłumacze dostają tylko i wyłącznie sam tekst i to na nim muszą pracować (względy bezpieczeństwa chociażby)...

Poza tym, nie zawsze można wszystko idealnie przetłumaczyć z kilku powodów - raz, że niekiedy masz określoną ilość miejsca na wpisanie tekstu (a polskie zdanie jest dłuższe, niż analogiczne po angielsku), a dwa - często dochodzi do przymusu unifikacji niektórych wyrażeń, aby pasowały do postaci kobiecej i męskiej...

@down: Tu już niestety ukłon w stronę producenta ;)

Edytowane przez kloose
  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą to nie kumam też dlaczego te napisy są zawsze takie małe...Np. w BF3, bez lupy nie podchodź.

Mają taki obszar, a walną czcionkę taką że ledwo co widać nawet na TV 50".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie to, że jest niszczony duch oryginału. Tłumaczenie ma być jak najwierniejsze oryginalnemu tekstowi i jeśli jest do tego wymagane zachowanie oryginalnej nazwy, to tak się robi.

Pozwólcie, że sobie poszczekam.

Gwałcisz utwór, czytając go po polsku, bo nie jest to jest tekst oryginalny.

Sprawdź sobie jakiś dobrych tłumaczy, a zobaczysz, że to nie jest najwierniejsze oryginałowi, lecz przełożone na język ojczysty - a tu różnica jest, bo pierwsze czytasz jak cegłę, a drugie nie.

Np. są teksty typu "skeletons in the closet" i już widziałem, że wielu robi wolny przekład, czyli "trupy w szafie", a tutaj przecież chodzi o skrywane tajemnice.

To boli, że nie wiedzą, co to jest idiom.

"]http://idioms.thefre... in the closet]http://idioms.thefre...n in the closet[/url]

Ja już kończę, bo mi zaraz żyłka pęknie

Edytowane przez LONG3r

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedyne tłumaczenia w grach jakie jestem w stanie uznać to napisy...pełne dubby odpadają z racji tego w jaki sposób są tworzone przez wydawców/oddziały w naszym kraju...aktor dostaje kartkę i nagranie głosu z oryginału i ma to powtórzyć po naszemu, nie widzi żadnej sceny ani nic co by mu pomogło wczuć się w rolę.

Ostatnio właśnie narzekał na to R.Więckiewicz przy robieniu dubbu do B:TS...więc pewnie w innych wypadkach jest podobnie albo po prostu rodacy nie umieją robić dobrych dubbów gier a jedynie raz na jakiś czas się im uda...

Swoją drogą to nie kumam też dlaczego te napisy są zawsze takie małe...Np. w BF3, bez lupy nie podchodź.

Mają taki obszar, a walną czcionkę taką że ledwo co widać nawet na TV 50".

Widzisz Ciebie wkurza czcionka a mnie np: w napisach wkurza jeszcze czarne tło...jak widziałem te napisy w nowym TR'ze to się zastanawiałem "za jakie grzeczy nam to zrobili"...

Będąc tłumaczem trzeba być bardzo elastycznym, trzeba znać kulturą swoją jak i oryginalnego produktu.

Wszelkie rzeczy rozumiane tylko w danym kraju trzeba przełożyć na rzeczy rozumiane u nas.

Z tym się zgadzam ale nie wolno też czasami przeciągać struny w drugą stronę...tak jak zamiana w tłumaczeniu nazwy sklepu z wall-mart na żabka albo biedronka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak zagrałem za młodu w antologie Fallouta na PC, już wtedy wiedziałem, że niektórych gier najzwyczajniej nie można tłumaczyć, bo zabiera im się żywcem klimat. Ja mam tak, że grając w gry osadzone w realiach sc-fi z polskimi napisami odczuwam dyskomfort. Ostatnio zakupiłem deus ex i od razu zauważyłem że polski język nie pasuje do tej gry. Jakbym miał grać w chociażby mass effecta po polsku (o ile taki istnieje) to chyba wolałbym nie grać w ogóle. Wolę nie rozumieć wszystkiego, bo mój angielski wcale nie jest perfect. Jednak i tak lepiej mi się gra niż z polskimi napisami. Przeważnie. Pewnie większość ludzi ze starego pokolenia graczy ma podobnie, bo kiedyś nie było takich luksusów i gry w które ja grałem na komputerze tłumaczone nie były.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety wiele tytułów nie będzie wydanych tak jak byśmy chcieli, możemy tylko sobie"pogdybać" w jakiej roli osadzilibyśmy jaki głos. W sumie jestem bardzo ciekaw jak Małgorzata Socha podłożyła głos w Beyond. Natomiast mnie jako osobę która nie najlepiej umie po angielsku cieszy jak są jednak napisy po angielsku, które niestety bardzo często nie oddają oryginału i wiele gra traci na klimacie, ale wiem dużo więcej niż miał bym sobie sam przetłumaczyć. Bardzo chciałem pograć w "Okami" gdyż wiele ludzi wyrażało pozytywne opinie, ale niestety na razie odstawiłem bo sprawiała mi dużo kłopotu, a żona (mgr filologii angielskiej) nie zawsze jest obok jak gram. Żona była natomiast zawiedziona że "Okami" powinien mieć Dubbing japoński i do tego do wyboru tekst polski, ale niestety. Stalker o którym wcześniej była mowa jest świetnym przykładem jak można świetnie wczuć się klimat gry gdzie rozmowa jest prowadzona w innym języku niż "angielski". Moim zdaniem wydawcy powinni się skupić na tym aby był dużo większy wybór tekstów, a nie podkładanie dubbingu, gdyż aktorzy często zgarniają sporo kasy, a efekt dla wielu i tak nie jest zadowalający. Natomiast tłumaczenie tekstu już nie wymaga takich nakładów. Kwestie dubbingu mogę zrozumieć w przypadku gier wydawanych bezpośrednio pod najmłodszego użytkownika który może mieć problemy z szybkim czytaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja dorzuce Kazikowe 12gr :P

Czy tlumaczyc? - to w ogole nie powinno byc pytanie! Jasne ze tlumaczyc.

Bo wazne jest to jak cos jest przetlumaczone - wiec tlumaczyc dobrze, a z tym bywa problem bo czesto tlumacze maja rzeczy wyrwane z kontekstu.

Niemniej jesli dana gra oferuje tlumaczenie (i nie ma tu znaczenia czy dubbing czy napisy) to ja chce miec wybor z poziomu gry - taka sciezka dzwiekowa i takie napisy sposrod dostepnych w grze. Nie oszukujmy sie BD to nie CD gdzie danych miescilo sie malo.

Z produkcji z dubbingiem zagralem w infamous2 i Ratcheta All4one - obie przypadly mi do gustu zarowno w wersji PL jak i EN. Czeka na mnie Heavy Rain.

Prosze mnie zle nie zrozumiec, mam juz swoje lata jezykiem angielskim posluguje sie dosc swobodnie, ale czasami trafi sie cos co musze zapamietac a potem sprawdzic w slowniku bo to ze zrozumialem sens wypowiedzi mi nie wystarcza a slowo wbija sie jak szpila w glowe. Wiec z reguly nie placze nad brakiem PL wersji, ale dodanie tlumaczenia nawet jesli w formie napisow naprawde jest dobrym pomyslem.

Prosze spojrzec chocby na nowego BioShocka - pare osob na tym forum kupilo wersje na PC bo tam chociaz napisy byly.

Mysle ze w swojej opinii nie jestem zbyt ogryginalny.

Pozdrowienia

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedna sprawa, bo odnoszę wrażenie, że część osób wrzuca oba pojęcia do jednego wora - tłumaczenie tekstu i dubbing, czyli głosy użyczane przez aktorów, to dwie różne rzeczy. Grałem swego czasu w pierwszą część ME na PC i samo tłumaczenie z tego co sobie przypominam było ok (poza masakrycznym podejściem do roli Rexa, z którego zrobiono skurvus vulgaris), jednak Dorocińśki i reszta (Różdzki nie miałem okazji posłuchać, grałem męską postacią), to był ból dla moich uszu. Aktor dobry, ale ta rola mu nie wyszła. No właśnie, bo sedno jest w tym, że zarówno w przypadku dubbingu bajek, gier lub polskich lektorów w filmach, odbieramy sobie możliwość cieszenia się pełnią kunsztu gry aktorskiej - przecież taki Martin Sheen w ME2 albo Willem Dafoe w nadchodzącym B:TS grają również głosem. Myśląc o ośle ze Shrecka od razu większość ma przed oczami Jerzego Stuhra. Zmierzam do tego, że tłumaczenie tekstu może być dobre, ale właśnie przez pracę aktora efekt końcowy może kwiczeć. Choć pewnie dobry aktor wyciągnie i z miernego tekstu coś ekstra.

Nie grałem w zbyt wiele gier z polskim tłumaczeniem, jednak na podstawie tych, które pamiętam pokuszę się o stwierdzenie, że tłumacze gier nie widzieli na oczy i lecieli z tekstem z kartki (a dlaczego, to już inna kwestia). Bo i ile całość była ładna, składna i poprawna politycznie - wiedzieli również, co to idiomy - to, niektóre zdania były wyrwane z kontekstu lub nie oddawały gier słownych, np. ostatni Batman czy w sumie dwie ostatnie części Uncharted. Chyba nawet w pierwszej części, w której tłumaczona była tylko książeczka jest informacja o bodajże nartach wodnych, których w grze nie uświadczymy (nie jestem amatorem sportów wodnych, więc jeżeli palnąłem gafę odnośnie nazewnictwa i ten skuter tak się rzeczywiście zwie, to sorry).

Także tłumaczyć, ale jak wcześniej wspomnieliście porządnie. Jednak panom w garniturach zasiadających za biurkami wydawnictw trzeba najpierw przedstawić ładną prezentację z ładnymi słupkami obrazującymi, że taki zabieg będzie dla firmy opłacalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jedna sprawa, bo odnoszę wrażenie, że część osób wrzuca oba pojęcia do jednego wora - tłumaczenie tekstu i dubbing, czyli głosy użyczane przez aktorów, to dwie różne rzeczy.

Z punktu widzenia zarowno pracy jak i odbiorcy na pewno. I warto o tym pamietac ze napisy a poklad glosowy to dwie rozne rzeczy.

Co do tlumaczen - nie gralem we wspomniane przez Ciebie gry wiec tutaj sie nie ustosunkuje. Niemniej fakt o ile w bajkach to aktorzy dobrze potrafia to zrobic o tyle w grach jest duzo gorzej. Wiedzac odrobinke jak wyglada praca tlumacza mam wrazenie ze spora czesc gier (jesli chodzi np o napisy) jest po prostu tlumaczona z kartki. Co czasami moze dawac dosc mizerny efekt bo jednak jest to oderwane od kontekstu a czasami zastosowanie wyrazenia czy wyrazu bliskoznacznego moze nawet w prowadzac w blad. W przypadku aktorow moim zdaniem praca powinna (ot takie moje myslenie marzeniowo zyczeniowe) wygladac jak w przpadku filmow - a wiec na monitorze mamy akcje a tekst jest wczesniej napisany aktor powinnien wczuc sie w role postaci - na podstawie urywkow to tak troche na dwoje babka wrozyla moze mu sie udac a moz byc klapa. Z lezka w oku wspominam taki But Manitou ktory to fabularny dubbingowany doprowadzil mnie do lez i do dwa razy pod rzad (plakalem ze smiechu zeby bylo jasne). Oczywiscie jesli cos ma ciezszy klimat to pewnie ciezej to oddac zeby nie zrobila sie z tego groteska. Co do wulgaryzmow - zauwazylem mieszkajac poza granicami kraju jak i podrozujac ze wulgaryzmy obcojezyczne mniej raza nie maja tej mocy ktora maja ojczyste. Tak wiec slyszac Give me a gun and I will shoot this fuckin' fuckers dziala to na ciebie inaczej niz Dajcie mi spluwe a powystrzelam tych pier****nych poj***cow (z pamieci ale chyba taki fragment wyglasza postac w The Last one of us).

To tez trzeba brac pod uwage. I tutaj nalezy zbalansowac temat wulgaryzmow - ich kompletna kastracja nie odda klimatu a ich przesyt powoduje czasami drobny (lub spory) niesmak. Nie zapomne jak Maciej Sturh mial skecz o tlumaczniach - niestety to bazuje na true story - kompletnie wykastrowanym filmem bylo Pulp Fiction jak jeszcze chyba w latach '90 lecialo o 23:30 w TVP1 tutaj slyszac lektora plakalem z bolu jak mozna tak spierniczyc tlumaczenie (film i tak znalem dobrze wiec ale niesmak pozostal).

Także tłumaczyć, ale jak wcześniej wspomnieliście porządnie. Jednak panom w garniturach zasiadających za biurkami wydawnictw trzeba najpierw przedstawić ładną prezentację z ładnymi słupkami obrazującymi, że taki zabieg będzie dla firmy opłacalny.

No niestety liczy sie kasa. A jak wiadomo tlumaczenie to koszt. I czesto dostajemy koszmarki. Czyli wydawca w PL informuje ze gracze oczekuja tlumaczenia budzet jest nikly wiec trzeba to zrobic najlepiej szybko i tanio - w takich wypadkach mowy nie ma raczej o dubbingu a tekts ktory dostaja tlumacze moze zawierac sentencje oryginalna plus w ilu znakach ma sie zmiescic tlumaczenie (tak takie tez sa wymogi i pozniej wychodzi z tego kaszana). Majac li tylko taki material owszem mozna go przetlumaczyc ale czy to wpasuje sie w klimat gry... instnieje watpliwosc ze jednak nie bardzo.

I jeszcze jedno (to tyczy sie glownie - iOS oraz Androida choc nie tylko) moim zdaniem to przykre ze PL studia w ogole zaniedbuja polska lokalizacje tlumaczac gre na dajmy na to 5 jezykow a ojczystego nie ma.

Jak zauwazyl recenzent z onetu polskie produkcje tez czasami maja kwiatki cytat z recki DI:R "To polska gra, a trafiają się tu takie dziwactwa jak "nieszkodliwa strzelba", "męczący prowizoryczny nóż",..."

No moze to mialo byc zabawne sam nie wiem moze sie czepiam moze to wyrwane z kontekstu ale jakos troche mnie nie przekonuje.

cheers,

Edytowane przez nallegam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zdania, że maksimum co powinno być to polskie napisy. Oczywiście nie dotyczy to gier skierowanych typowo do dzieci.

Sam grałem w Heavy Rain, Uncharted 2 z dubbingiem i w żaden sposób mi to nie przeszkadzało, ale chodzi o to, że oryginalna ścieżka + polskie (lub angielskie napisy) to naprawdę doskonały sposób na naukę języka. Wystarczy odrobina dobrych chęci i w ten sposób można liznąć sporo języka, czy się go nawet dość solidnie nauczyć mając jakiekolwiek podstawy (gry + filmy + ksiązki/komiksy po angielsku naprawdę potrafią nauczyć).

To o czym mówię doskonale widać na przykładzie L.A. Noire - stosunkowo dużo osób z niego rezygnuje ze względu na język, a są osoby, które w grę grają i nie boją się sięgać co chwilę po słownik. Dla nich największy szacun. Funu gry mają pewnie niewiele mniej, niż gdyby była wersja polska, a satysfakcja i, co najważniejsze, wiedza górują.

Starsi gracze z pewnością nauczyli się wiele, w czasach gdzie angielskiego mogło jeszcze nie być obowiązkowo w szkole, a w grach nie było co marzyć o jakiejkolwiek polszczyźnie i pewnie każdy z nich przyzna, że źle na tym nie wyszedł :)

Ja do starszego pokolenia nie należę, ale pamiętam Jagged Alliance 2, które miałem w wersji oryginalnej i nie było przebacz, słownik w dłoń i jazda. Dorwałem jakiegoś moda tej gry zrobionego przez Rusków to dopiero wtedy pojawił się problem, bo cyrylica mnie przerosła.

Tak, wiem, że Polacy nie gęsi... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
.

Ciekawe jakby wypadła jakaś przygodówka, albo RPG z lektorem w tle zamiast dubbingiem. Jako Polacy to jesteśmy do tego bardziej przyzwyczajeni niż do dubbingów.

O nie tylko nie lektor. Już filmy zostały zbezczeszczone tym syfem to niech chociaż gry będą oazą bez tego niszczyciela dźwięku lektora. Lektor to największa katastrofa jaka przydarzyła się kinematografii. Nie może zainfekować gier. Nigdy. Precz z lektorem!

  • Like 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem zdania, że maksimum co powinno być to polskie napisy. Oczywiście nie dotyczy to gier skierowanych typowo do dzieci.

Sam grałem w Heavy Rain, Uncharted 2 z dubbingiem i w żaden sposób mi to nie przeszkadzało, ale chodzi o to, że oryginalna ścieżka + polskie (lub angielskie napisy) to naprawdę doskonały sposób na naukę języka. Wystarczy odrobina dobrych chęci i w ten sposób można liznąć sporo języka, czy się go nawet dość solidnie nauczyć mając jakiekolwiek podstawy (gry + filmy + ksiązki/komiksy po angielsku naprawdę potrafią nauczyć).

To o czym mówię doskonale widać na przykładzie L.A. Noire - stosunkowo dużo osób z niego rezygnuje ze względu na język, a są osoby, które w grę grają i nie boją się sięgać co chwilę po słownik. Dla nich największy szacun. Funu gry mają pewnie niewiele mniej, niż gdyby była wersja polska, a satysfakcja i, co najważniejsze, wiedza górują.

Zgadzam się. Sam jako dzieciak uczyłem się na grach, a w kiedy nie miałem dostępu do neta, to oglądałem BBC sport, czy inne kanały, żeby się czegoś w danym temacie dowiedzieć.

Starsi gracze z pewnością nauczyli się wiele, w czasach gdzie angielskiego mogło jeszcze nie być obowiązkowo w szkole, a w grach nie było co marzyć o jakiejkolwiek polszczyźnie i pewnie każdy z nich przyzna, że źle na tym nie wyszedł :)

Ja do starszego pokolenia nie należę, ale pamiętam Jagged Alliance 2, które miałem w wersji oryginalnej i nie było przebacz, słownik w dłoń i jazda. Dorwałem jakiegoś moda tej gry zrobionego przez Rusków to dopiero wtedy pojawił się problem, bo cyrylica mnie przerosła.

Tak, wiem, że Polacy nie gęsi... ;)

Ale to już jest jakieś kuriozum. Kiedyś w szkole nie uczyli wszystkich angielskiego (mnie uczono) i Ci, co chcieli uczyli się sami, np. poprzez gry, czytając oryginale książki/komiksy, czy też oglądając filmy bez lektora lub anglojęzyczną telewizję. Teraz, kiedy angielski jest na porządku dziennym w programie nauczania większości szkół różnych szczebli, ba! nawet w przedszkolach (choć odpłatny), plus mając na uwadze dostęp do skarbnicy wiedzy i możliwości jaką jest internet, to ludziom (jakim?) się nie chce (dlaczego?).

Doskonale pamiętam, jak udzielałem korków kilku dzieciakom (13-16 lat), którzy spędzali więcej czasu z nosem przed ekranem monitora/tv niż w książkach (tak, nic dziwnego :)). Próbowałem właśnie ich zachęcić, żeby połączyli przyjemne z pożytecznym i skoro mają taką możliwość, to niech odpalą tego Assassin's Creeda, czy inną grę w w oryginalnej wersji językowej i się osłuchają (choć czystej angielszczyzny tam nie uświadczysz, ale to in plus dla klimatu gry), jednak gdzie tam, nie będą się chłopcy męczyć - chcieli żebym robił za tłumacza konsekutywnego, a rodzice stanęli jeszcze po stronie latorośli.

Btw, co to znaczy "starsi gracze"? :)

Edytowane przez kovacs

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Sushi:

Nie do konca sie z Toba zgadzam - jako gracz i pisalem to wielokrotnie chce miec wybor. Dlatego tez nie uwazam ze dubbing to zly pomysl, o ile tylko istnieje dowolnosc w wyborze sciezki dzwiekowej i napisow wyswietlanych w grze.

Argument o nauce jezyka jest bardzo dobry. Wiem to z wlasnego doswiadczenia. Nie wiem czy 20lat grania to duzo czy malo ale taki mam staz z przerwami. Fakt ze jako gowniarz sie szybko zniechecalem. Ale juz czasy wczesnego liceum po prostu chcialem sie nauczyc angielskiego - bo dawalo mi to satysfakcje. I tak jak w 1993 - Dune bylo dla mnie ciut za trudne, ale juz 2 lata pozniej jechalem ze slownikiem w reku. To samo jesli chodzi o niektore filmy z CN - Dexter's Lab po angielsku dawalo mase frajdy a ogladanie tych samych odcinkow wielokrotnie pozwalalo wychwycic wiecej. Tak jak piszesz nie bylo innych mozliwosci wiec ze slownikiem w reku sie gralo. I mnie przynajmniej przejscie jakiegos etapu gry lub zrozumienie czegos w grze dawalo spora satysfakcje.

Tak wiec laczac to co napisalem powyzej element edukacyjny pelna zgoda, niemniej dalej optuje za wyborem.

Prywatnie mam takie zboczenie ze jesli gra jest dostepna z dubbingiem - np InFamous2 - na pewno zagram po PL (dub + sub) i po EN (dub + sub). Mysle ze podobnie bedzie jak usiade do heavy rain. W przypadku Ratcheta po prostu bylem ciekaw jak wypadna roznice i byly moze ze dwa smaczki ktore w oryginale wypadly lepiej.

Doskonale pamiętam, jak udzielałem korków kilku dzieciakom (13-16 lat), którzy spędzali więcej czasu z nosem przed ekranem monitora/tv niż w książkach (tak, nic dziwnego :)). Próbowałem właśnie ich zachęcić, żeby połączyli przyjemne z pożytecznym i skoro mają taką możliwość, to niech odpalą tego Assassin's Creeda, czy inną grę w w oryginalnej wersji językowej i się osłuchają (choć czystej angielszczyzny tam nie uświadczysz, ale to in plus dla klimatu gry), jednak gdzie tam, nie będą się chłopcy męczyć - chcieli żebym robił za tłumacza konsekutywnego, a rodzice stanęli jeszcze po stronie latorośli.

Widac niektorzy nie chca dokonac wyboru bo nie rozumieja jego znaczenia. Mnie samodzielna nauka angielskiego sie podobala. Niemniej teraz majac 34 nie zawsze mrozne zimy na karku, kiedy przyszlo mi sie uczyc kolejnego jezyka idzie mi to topornie (kali miec, kali nie mowic za dobrze, kali przepraszac, kali grac w weekend - to mniej wiecej moj poziom). Moze to kwestia wieku i mniej chlonnego umyslu - badania pokazywaly ze jesli dziecko do 8 czy 10 roku zycia nie nauczy sie mowic (w jakim kolwiek jezyku) traci te mozliwosc bezpowrotnie - polecam dokument do dzieciakach ktore chowaly sie wrod zwierzat. Moje problemy moga byc tez kwestia lenistwa i wygodnictwa - a wiec skoro translator w 80% oddaje sens wypowiedzi to moge po prostu wrzucic maila i spoko luz nie proboje skupic sie na oryginale bo i po co jak dostaje cos po angielsku.

Tak wiec paradoksalnie rozwoj ulatwien zmiejsza parcie do wiedzy i checi do nauczenia bo przeciez mozna prosciej.

pozdrawiam

Edytowane przez nallegam
  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może i ja dorzuce swoje 5 gr bo tak na szybko wstałeś po nocnej zmianie...

Jako że niby dyskusja zaczęła się od mojego postu w Katarzynce

Tłumaczenie oczywiście ale tylko napisy. Jak i możliwość wyboru języka. Reszta psuje klimat. A w napisać mamy oryginalny klimat i zawsze wiadomo co się dzieje w grze ;))

Nie wiem może szło by jakąś akcje zrobić, ankietę wysłać ją gdzieś czy co. No nie wiem musimy coś zrobić.

Bo tak to zawsze polskiego gracza w dupie będą wszyscy mieć.

Edytowane przez juza_88

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak czytam te wypowiedzi to znowu odnoszę wrażenie, że większość graczy to samoluby. "Ja znam angielski TO gra ma być po angielsku, bo JA tak chcę". Może pomyślcie o innych, którzy słabo znają ang, albo po prostu chcą grać z tłumaczeniem. Ja angielski znam średnio i jak są teksty stałe bez limitu czasowego jak np: Okami to spokojnie sobie przetłumaczę sam albo przy w wsparciu słownika. Ale są gry gdzie gatki są w trakcie jakiejś akcji, strzelaniny, ucieczki. Gdzie ja się teraz będę skupiał na pl napisach, a co dopiero na ang napisach i tłumaczył na bieżąco gdzie ładuje się na mnie horda wroga. Tłumaczenie musi być, ba to powinien być standard na porządku dziennym. Oczywiście powinien być wachlarz wyboru tj. w przypadku Uncharted. Wtedy każdy wybiera wersję jaka mu pasuje. A nie jeden drugiemu narzuca swoje( w większości "maniacy" angielskiego narzucają wszystkim swoje zdanie). BTW w grach powinna być taka opcja powracania do tekstu jak to miało miejsce w bodajże GTA:VC. W tedy bez problemu by się wszystko zrozumiało.

Bo tak to zawsze polskiego gracza w dupie będą wszyscy mieć.

Dziwisz się, że tak jest? Jak rodzimi twórcy nas dymają dając gry po ang lub tylko z napisami( Call of Chuarez, Bulletstorm, Dead Island, Sniper). Jak nasi nas nie szanują i mają za graczy drugiej kategorii to co dopiero zagraniczni twórcy. Jak sami nie zaczniemy się szanować to reszta świata będzie nas olewać ciepłym moczem.

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tłumaczenie oczywiście ale tylko napisy. Jak i możliwość wyboru języka. Reszta psuje klimat. A w napisać mamy oryginalny klimat i zawsze wiadomo co się dzieje w grze ;))

Nie wiem może szło by jakąś akcje zrobić, ankietę wysłać ją gdzieś czy co. No nie wiem musimy coś zrobić.

Bo tak to zawsze polskiego gracza w dupie będą wszyscy mieć.

Dlaczego tylko napisy? Może inni gracze wolą dubbing zamiast tekstu?

Jeśli już, to niech jest możliwość wyboru między oryginalnym i zlokalizowanym voicem i tekstem...

Nasz rynek w ogólnym ujęciu jest wręcz mikroskopijny, więc ewentualne petycje można kierować co najwyżej do lokalnego wydawcy...

  • Like 3

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prywatnie mam takie zboczenie ze jesli gra jest dostepna z dubbingiem - np InFamous2 - na pewno zagram po PL (dub + sub) i po EN (dub + sub).

Ja się akurat sporo naszukałem, żeby dorwać wersję Infamous w EN, bo w jedynce nie było możliwości wyboru oryginalnej ścieżki dźwiękowej, tylko polski dubbing

Widac niektorzy nie chca dokonac wyboru bo nie rozumieja jego znaczenia. Mnie samodzielna nauka angielskiego sie podobala. Niemniej teraz majac 34 nie zawsze mrozne zimy na karku, kiedy przyszlo mi sie uczyc kolejnego jezyka idzie mi to topornie (kali miec, kali nie mowic za dobrze, kali przepraszac, kali grac w weekend - to mniej wiecej moj poziom). Moze to kwestia wieku i mniej chlonnego umyslu - badania pokazywaly ze jesli dziecko do 8 czy 10 roku zycia nie nauczy sie mowic (w jakim kolwiek jezyku) traci te mozliwosc bezpowrotnie - polecam dokument do dzieciakach ktore chowaly sie wrod zwierzat. Moje problemy moga byc tez kwestia lenistwa i wygodnictwa - a wiec skoro translator w 80% oddaje sens wypowiedzi to moge po prostu wrzucic maila i spoko luz nie proboje skupic sie na oryginale bo i po co jak dostaje cos po angielsku.

Tak wiec paradoksalnie rozwoj ulatwien zmiejsza parcie do wiedzy i checi do nauczenia bo przeciez mozna prosciej.

Na temat second-learning acquisition napisano sporo. Poniekąd, ujmując rzecz w wielkim skrócie, dzieci nie posiadają tej bariery wstydu/zahamowania, występującej u dorosłych przy posługiwaniu się dopiero co nauczonym językiem obcym, dlatego łatwiej i swobodniej przychodzi im posługiwanie się nowo poznanym słownictwem. Pamiętam, że moi znajomi próbowali wskrzesić w sobie tę dziecięcą bezpośredniość i swobodę, wypijając kilka głębszych przed egzaminami ustnymi z języków

Jak czytam te wypowiedzi to znowu odnoszę wrażenie, że większość graczy to samoluby. "Ja znam angielski TO gra ma być po angielsku, bo JA tak chcę". Może pomyślcie o innych, którzy słabo znają ang, albo po prostu chcą grać z tłumaczeniem. Ja angielski znam średnio i jak są teksty stałe bez limitu czasowego jak np: Okami to spokojnie sobie przetłumaczę sam albo przy w wsparciu słownika. Ale są gry gdzie gatki są w trakcie jakiejś akcji, strzelaniny, ucieczki. Gdzie ja się teraz będę skupiał na pl napisach, a co dopiero na ang napisach i tłumaczył na bieżąco gdzie ładuje się na mnie horda wroga. Tłumaczenie musi być, ba to powinien być standard na porządku dziennym. Oczywiście powinien być wachlarz wyboru tj. w przypadku Uncharted. Wtedy każdy wybiera wersję jaka mu pasuje. A nie jeden drugiemu narzuca swoje( w większości "maniacy" angielskiego narzucają wszystkim swoje zdanie). BTW w grach powinna być taka opcja powracania do tekstu jak to miało miejsce w bodajże GTA:VC. W tedy bez problemu by się wszystko zrozumiało.

Jak nasi nas nie szanują i mają za graczy drugiej kategorii to co dopiero zagraniczni twórcy. Jak sami nie zaczniemy się szanować to reszta świata będzie nas olewać ciepłym moczem.

Nie chciałem nikogo urazić, ale za samoluba się nie uważam. Po prostu wychodzę założenia, że jeżeli góra nie chce przyjść do Mahometa, to Mahomet musi pofatygować się do góry. Inaczej wiele wartościowych gier/książek/filmów/seriali, etc. ominęłoby mnie szerokim łukiem i tylko bym biadolił, że mnie jakiś tam pan w krawacie, z marketingu jakiegoś tam wydawnictwa xyz, olewa ciepłym moczem.

Oczywiście, że najlepszym rozwiązaniem jest możliwość wyboru: chcesz grać po polsku, chińsku, angielsku? No problem. Tutaj nie chodzi o szacunek dla graczy, tutaj chodzi jedynie o to, czy wydawcy się to opłaca. Smutne, ale prawdziwe.

Edytowane przez kovacs

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×