Skocz do zawartości
SouL

Bioshock: Infinite

Rekomendowane odpowiedzi

Niektóre punkty mają sens i trudno się z nimi nie zgodzić (jak ten w którym napisane jest o fakcie że prawie nikt oprócz Bookera nie zwraca uwagi na obecnośc Vigorów), ale reszta to bullshit. W przeciwieństwie do wielu ludzi tutaj na forum nie uważam BI za jakieś objawienie w dziedzinie gier wideo, ale widzę że rzeczywiście modne się zrobiło hejtowanie Bioshocka, bo gra nie jest perfekcyjna. Jak już autor chciał się czepiać gier z tego roku, to dużo więcej i sensowniej mógł napisac o wadach Tomb Raidera :P

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co sądzicie o tym całym "hejtingu" na nowego bioshocka mam oczywiście na myśli ludzi którzy jeszcze nie mają za dużo subskrybentów i starają się wybić poprzez krytykę...jak dla mnie to nowy Bioshock to gra roku ze względu na narracje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ra Roku", "Gra Ideał", "Najlepszy Design w Historii Gier" - mam to głęboko w d*pie. Tak samo jak to, że ludzie doszukują się błędów w stylu "jak można strzelać do duchów z broni palnej", albo "ściany są zbyt żółte". Ja przy gierce świetnie się bawiłem, dawno nie spotkałem gry od której nie mogłem się oderwać. A już na pewno BARDZO dawno nie spotkałem gry, której zakończenie tak je*nęło mną o ścianę. NieR jest blisko, ale mimo wszystko w Bioshocku bardziej to przeżyłem.

>>Haters Gonna Hate<<

P.S. Numinex, możesz to zacytować jako odpowiedź do moich postów w temacie o Tomb Raiderze :biggrin:

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Niektóre punkty mają sens i trudno się z nimi nie zgodzić (jak ten w którym napisane jest o fakcie że prawie nikt oprócz Bookera nie zwraca uwagi na obecnośc Vigorów)

Ale to przecież nieprawda. Vigory są w Columbii codziennością i sądzę, że okazjonalne reklamy, czy specjalne wystawy na festynie wystarczą, by podkreślić jaką rolę odgrywają one w świecie gry. Chyba że chodzi o to, że co drugi mieszkaniec Columbii nie miota Shock Jockeyem na prawo i lewo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba że chodzi o to, że co drugi mieszkaniec Columbii nie miota Shock Jockeyem na prawo i lewo ;)

Mniej więcej o to mi chodzi, w Rapture plasmidy były uzasadnione fabularnie, tak jak i samo ADAM, od którego wszechobecne uzależnienie było jedną z przyczyn upadku Rapture. Tu mi tego trochę brakowało, vigory po prostu sobie były, tak jakby Columbia stworzyła je na wypadek gdyby jakiś Booker chciał rozpieprzyć pół miasta :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mniej więcej o to mi chodzi, w Rapture plasmidy były uzasadnione fabularnie, tak jak i samo ADAM, od którego wszechobecne uzależnienie było jedną z przyczyn upadku Rapture. Tu mi tego trochę brakowało, vigory po prostu sobie były, tak jakby Columbia stworzyła je na wypadek gdyby jakiś Booker chciał rozpieprzyć pół miasta :P

Właśnie przez ogólny dostęp do Plasmidów upadło Rapture. W Columbii mamy (z początku) "tańce, hulanki, swawole" i sielankowy spokój, bo mieszczanie nie dorwali w swoje ręce supermocy. Tak można by to wytłumaczyć, chociaż nie jestem pewien czy to było zamierzone działanie twórców. Z drugiej strony mamy ten cały "kiermasz" i Posession dostajemy za darmo więc trochę tu brak spójności. Ale to detale.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja to sobie tłumaczyłem w następujący sposób:

a) vigory były za drogie

B) nie zmieniały kodu genetycznego tak jak plasmidy, a ich efekt był tymczasowy

Niby dorabianie teorii do faktów, ale jednak lepiej mi się tak wczuwało w grę.

Co do samego hejtowania to już mówiłem co o tym myśle. Poza tym jak ktoś wyszukuje w guglach np. Bioshock: Infinite i dajmy na to zobaczy tytuł "bjoszok infynyt dziesięć rzeczy czemu ta gra jest zła" to naturalne jest, że w niego kliknie.

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Z podwodnego miasta musiały również pochodzić plany pozwalające Finkowi na stworzenie wigorów, czyli mikstur wzmagających „magiczne”, działających podobnie jak plazmidy. Jeremiah Fink posiadł całą tę wiedzę dzięki drzwiom do innych rzeczywistości, o których powiedział mu jego brat Albert, prowadzący w Kolumbii studio muzyczne Magiczne Melodie.
Edytowane przez kloose
  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej zdaję sobie sprawę, że Fink zwinął pomysł z Rapture, ale nie zabroniło mu to trochę go zmienić.Samo to,że już się go pije i efekt taki, że Booker zachowywał się bardziej jakby się upił, a nie doznawał jakiegoś szoku jak w Bioshocku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zabroniło, a nawet chyba "wymuszało" poprzez umiejscowienie akcji. W Rapture dominowała technologia i nauka, a tutaj na pierwszym miejscu mamy religie...

Trochę zbaczając z tematu - ciekawe kiedy zapowiedź jakiegoś fabularnego DLC'ka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Nie wiem czy są tutaj osoby, kóte interesują się grami planszowymi:

http://boardgamegeek.com/boardgame/132428/bioshock-infinite-the-siege-of-columbia

Gra zapowiada się bardzo dobrze, zwłaszcza że odpowiada za nią Plaid Hat Games.

Na oficjalnej stronie jest już dostępna instrukcja.

http://www.plaidhatgames.com/news/236

Ciekawa sprawa, na stronie 4 jest pokazany Hand Cannon w wersji Vox Populi z charakterystyczną czerwonym paskiem, a na stronie 13 snajperka. Możliwe że będą to nowe bronie w nadchodzącym DLC:)

Edytowane przez Sieg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kwestia ceny i dostępności w okolicach Trzeciego Świata...

Z instrukcji wynika, że planszówka zapowiada się nieźle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Gra ukończona.

Po pierwsze - nie wiem skąd ekipa scenarzystów ma ten towar, z którego korzysta, ale źródło widzę dobre, pojazd solidny. Wymyślić taką historię to się da chyba tylko na haju, bo nikt o zdrowych zmysłach i racjonalnym myśleniu na coś takiego by nie wpadł. Po drugie - dla gracza (czyli dla mnie) na trzeźwo ogarnięcie tej fabuły i samej końcówki to też nie lada wyczyn, więc chyba przyznam sobie za to jakiś medal. Nie wiem dlaczego czułem silną inspirację serialami Lost i Fringe w kwestii tej alternatywnej rzeczywistości itd. w każdym razie - woooow. Gdyby ktoś nie ogarnął tematu do końca, polecam świetny artykuł tłumaczący wszelkie zawiłości w PSX Extreme, z którego po skończeniu gry skorzystałem i w mej głowie nastała światłość.

Tak w skrócie podsumowujac - ten Bioshock: Infinite to taka gra ryjąca beret. Ściskająca nasz mózg na wszelkie możliwe sposoby, rzucająca coraz większe WTFy im bliżej końca i podsuwająca rozwiązania, na jakie w życiu bym nie wpadł. Szacun.

Gameplayowo - fajnie się strzelało, vigory przydatne ale nie oszukujmy się - korzystałem z trzech, może czterech - kruki, konie i przejmowanie maszyn. Trochę miałem problemów z ogarnięciem celowania na R3, ale szybko można wyczuć, że celowanie tutaj średnio się przydaje, a i odpalanie z wigorów musiało być pod L1, by w miarę komfortowo można było z niego korzystać.

Sceneria zachwycająca. Pierwsze 2 h. z grą to szczena na podłodze, przystawanie w miejscu i kręcenie prawą gałką tylko po to, by obczajać widoczki. Magia. Później jednak wdało się trochę monotonii i już nie było tak zachwycająco, aż do momentu

motywu z matką/duchem Elizabeth oraz zimową wizją, w której spotykaliśmy jej starszą wersję.

Wtedy gra wciągnęła mnie tak mocno, że z marszu doszedłem do samego końca.

Przyjemny tytuł, wypada polecić ;) ale... Daleki jestem od przypinania tej grze łatki "Najlepsza gra 2013 roku". Nie tylko przez pryzmat tytułów, jakie będą wychodzić w IV kwartale, ale tak zwyczajnie. Gra bardzo dobra, ale do "Best of The Best 2013" jednak jej trochę brakuje ;)

Edytowane przez blackhawkPL
  • Like 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gameplayowo - fajnie się strzelało, vigory przydatne ale nie oszukujmy się - korzystałem z trzech, może czterech - kruki, konie i przejmowanie maszyn. Trochę miałem problemów z ogarnięciem celowania na R3, ale szybko można wyczuć, że celowanie tutaj średnio się przydaje, a i odpalanie z wigorów musiało być pod L1, by w miarę komfortowo można było z niego korzystać.

brakuje ;)

Możesz zmienić w konfiguracji pada, że będziesz miał celowanie/strzelanie pod L1/R1, a wigory chyba pod L2/R2.

Też nie mogłem się przyzwyczaić do R3, a na 1999 mode celowanie bardzo się przydało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do 1999 mode, trochę się zawiodłem. Jak nabierze się wprawy to wcale nie jest taki trudny, nawet większość skomplikowanych trofków na nim zrobiłem, np. zabicie handymana strzałem tylko w serce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem po około trzech godzinach grania i jest rewelacja. Poprzednie Bioshocki mi nie podeszły, odrzuciło mnie nudne łażenie po pustych i ciemnych korytarzach i wyskakujący nagle przeciwnicy. Tu poprawili to co mi się nie podobało i eksploracja miasta to bajka. Gra jest rewelacyjna. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwne nie wpada mi trofeum za użycie na wrogach wszystkich Vigorów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robiłeś według poradnika?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No w poradniku jest tylko info gdzie się znajdują dane Vigory. No nic trudno i tak nie zbieram trofeów, tylko mi się tak rzuciło w oczy, że uzywałem wszystkich, a nie wpadło. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie wpadło normalnie...

Spróbuj powtórzyć jeden z ostatnich leveli na statku - masz tam masę mięsa armatniego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój premierowy tysięczny post:)

 

W sobotę skończyłem grać w Bioshocka. Zakończenie świetne, ale tak na pół godziny-godzinę przed końcem domyślałem się tego:) Na pewno zgadzam się z licznymi głosami, że jest to jedna z najlepszych (najlepsza?) gier tej generacji. Gdyby dodali trochę realnych wyborów moralnych i trochę zagadek żeby ruszyć szare komórki byłoby to arcydzieło. Polecam każdemu grę, nawet osobom (takim jak ja) którym poprzednie części się nie podobały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam
czy w season pass sa zawarte jakies istotne fabularne dlc wazne dla histori, badz warte wydania + 40 zł do gry?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Póki co, nie ma żadnego fabularnego DLC...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ukończyłem i powiem krótko: wizualnie i (choć nie do końca)fabularnie twórcy stanęli na wysokości zadania. Gejmplej za to cofnął się do epoki pierwszego Dooma. Zniknął cały ekosystem AI znany z jedynki - zapomnijcie o zastawianiu pułapek, skradaniu się, napuszczaniu wrogów na siebie czy planowaniu akcji. W "Infinite" po prostu dreptamy od areny do areny, gdzie przełącza się magiczny pstryczek i odpieramy zautomatyzowane ataki hord wrogów. Sztuczna inteligencja praktycznie nie istnieje - wróg się nie wycofa, nie spróbuje uleczyć, będzie tylko bezmyślnie strzelał lub szarżował w naszym kierunku. Z gry zniknęły apteczki i zastrzyki z eve(tutaj sole) - i co za tym idzie cały aspekt "mikromanadżmentu" swojego dobytku. Znikneło też hackowanie(zastąpione tymczasowym zaklęciem) i różne typy amunicji. Wszystko zostało do maksimum uproszczone, a jedyna trudność wynika z dużej liczby walących do nas pestkami wrogów(duży natłok wrogów wymusiło na twórcach wprowadzenie kolejnej "kluczowej" nowości, czyli regenerującej się tarczy). Zniknęło tworzenie konkretnych buildów postaci za pośrednictem toników - już nie stworzymy potwora walczącego wręcz, piromana czy niewidzialnego zabójcy - zastąpiono to dającym drobne bonusy(w 90% do zadawnych obrażeń) 4 częsciami garderoby. Teoretycznie możliwość wyboru mamy w przypadku dużego wachlarza broni. Jednakże jego lwia część to niewiele się od siebie różniące kopie, co w połączeniu z bardzo uproszczonym systemem ulepszania powoduje że poza specyficznymi sytuacjami(np. walka ze snajperem) lub brakiem amunicji, praktycznie przez całą grę korzystamy z jednego zestawu. Przez zlikwidowane limitu wigorów i współgrających z nimi toników bardzo straciło na znaczeniu korzystanie z nich, przez większość gry służą nam zaledwie jako przeszkadzajka którą odpalamy by mieć chwilę spokoju - nacisk jest w 85% położony na walenie do siebie z karabinów. Podsumowując niesamowicie wali po oczach uproszczenie absolutnie każdego elementu rozgrywki.

Fabuła najbardziej kuleje na polu przedstawienia nam realistycznie reagującego na fantastczne elementy(np. wigory) świata i motywacji kierujących naszą nemezis - szalonym prorokiem Comstockiem. Finałowy Mindfuck jest wyborny oraz odpowiednio wcześnie i subtelnie zaanonsowany(niemalże od początku gry), podobnie jak i ukłon w stronę poprzednich części ale stanowią one tylko połowę układanki. Drugą połówkę powinniśmy sami odkryć w trakcie gry, jednakże tego właśnie zabrakło. Dowiadujemy się że prorok jest szalony i ma wizję, ale nie dowiadujemy się czemu. I dlatego nie należy malować twórcom laurki za odpowiednio walące po mózgu zakończenie gdy zaniedbali tak dużo szczegółów w samej grze.

Skłamałbym mówiąc że nie bawiłem się przy "Infinite" dobrze. Fabuła przypadła mi do gustu, strona audio wizualna zachwyciła, ale macosze potraktowanie zdolności Elizabeth w samej grze, niemalże nieobecny songbird i regres gejmpleju sprawiają że gra zdecydowanie nie spełniła nadziei jakie w niej pokładałem.

Edytowane przez Danny Boy
  • Like 4

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bioshock Infinite lekko mówiąc nie przekonał mnie do siebie. Ogólnie gra wydaje się w porządku, ciekawy świat, postacie, klimat... Ale co z tego skoro cechy tu występujące zabijane są przez nieciekawy gameplay... Nużące, nudne strzelanie... Początkowo jest nawet ok, lokacje próbują być chociaż częściowo otwarte, korzystanie ze skyline (czy jak to się nazywało) pomaga i to cieszy... Ale wraz z każdym następnym etapem pojawia się prosty i irytujący schemat: Kolejna misja -> więcej strzelania -> więcej przeciwników -> bardziej zamknięty teren.
Co do samych przeciwników nie są oni ani specjalnie unikalni, ani rozgarnięci, ciągle szarżują na nas, tak jakby ci "nowi" byli tymi samymi przeciwnikami co w poprzednich misjach tyle, że ze zmienionym wyglądem. Kuloodporne przykłady jak zepsuć ciekawą grę, albo ją wydłużyć, jeżeli taki był zamysł. Jestem już przy końcu gry, ale przez te ciągłe lokacje, w których po przejściu przez futrynę walczymy z tymi samymi przeciwnikami, co w poprzednim pomieszczeniu/pokoju tyle, że w większym natężeniu ich siły z mniejszą liczbą naszej amunicji, odepchnęło mnie od rozgrywki. Proste nie jest zawsze najlepsze, musi być dobrze wykonane. :mellow:

  • Like 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×